Hokej.net Logo
KWI
18
KWI
19

Sam na Sam z… Jakubem Wanackim

Sam na Sam z… Jakubem Wanackim

Po siedmiu sezonach zdecydowaliśmy się reaktywować serię wywiadów „Sam na Sam”. Naszym drugim gościem był Jakub Wanacki, który bez wahania wskazał to, co go najbardziej irytuje w polskim hokeju, opowiedział o wysokiej porażce z Austrią 0:11 oraz zdradził kilka tajemnic z oświęcimskiej szatni.

HOKEJ.NET:–Zaczniemy od kilku szybkich wyborów. Podłączasz się do kontry, masz otwartą drogę do bramki co wybierasz strzał czy podanie do kolegi?

Jakub Wanacki: – Zaburzę ci nieco koncepcję wywiadu i powiem, że wtedy, gdy wychodzimy z kontrą, ja z kijem podniesionym do góry zjeżdżam do zmiany (śmiech). Wykonałem swoją pracę w destrukcji, a od poczynań ofensywnych są w naszym zespole inni zawodnicy, którzy w tych aspektach są po prostu lepsi ode mnie.

Dodatkowy trening czy odnowa biologiczna?

– Zawsze wybiorę trening, ale wchodzę już w taki wiek, że o prawidłową odnowę biologiczną też muszę zadbać (śmiech).

Co jest bardziej przydatne dla obrońcy technika jazdy na łyżwach czy umiejętność dobrego ustawienia się?

– Umiejętność dobrego ustawiania się charakteryzuje defensorów typu „stay-at-home”, czyli tych, którzy nie robią fajerwerków z przodu. Z kolei gracze lepiej jeżdżący na łyżwach mają większy wachlarz umiejętności ofensywnych. Idealny obrońca powinien mieć obie cechy i tacy gracze występują w silniejszych ligach.


Pojedynek na pięści, czy soczysty bodiczek?

– W moim przypadku soczysty bodiczek. Choć ani jedno, ani drugie zagranie do mnie nie pasuje. Zdarza mi się częściej przyjmować ataki ciałem od rywali niż samemu grać w ten sposób. Powiem ci, że nie stoczyłem do tej pory żadnego pojedynku na pięści, oczywiście takiego z prawdziwego zdarzenia.

Owszem poszarpałem się i poprzepychałem z Mattem Williamsem z Ciarko PBS Bank Sanok, ale siarczystych ciosów tam nie było. Zresztą bójki w naszej lidze zdarzają się bardzo rzadko, w innych ligach występują one znacznie częściej, bo nie wiążą się one na przykład z trzymeczowym zawieszeniem.

Ile hokeiście daje talent, a ile ciężka praca?

– Myślę, że do 16. lub 18. roku życia talent jest ważniejszy niż praca. Potem trzeba zacząć harować i procentowy udział zaangażowania względem tej – nazwijmy to – smykałki określiłbym jako 80 do 20 lub 70 do 30.

Ławka kar, czy oglądanie spotkania z wysokości trybun?

– Pytanie na czasie, bo teraz oglądam z trybun. Mimo wszystko wolałbym tą ławkę kar, bo po zakończeniu wykluczenia zawsze mogę jeszcze mogę coś dać od siebie drużynie. Na trybunach nie mam takiej opcji.




Największy sukces w karierze?

– Najłatwiej byłoby odpowiedzieć, że mistrzostwo Polski, ale byłem wtedy siódmym obrońcą GKS-u Tychy. Takim trochę dodatkiem do składu, bo moi koledzy z linii defensywnej mieli wyższe umiejętności. OK, zapisałem się w kronikach, ale wydaje mi się, że największym sukcesem było to, że wyjechałem na zaplecze francuskiej ekstraligi, choć w Polsce mogłem liczyć na dużo lepsze warunki.

Którą swoją bramkę lub które zagranie zapamiętasz do grobowej deski?

– Bramek nie było zbyt wiele, ale na pewno byłem zadowolony z każdego gola zdobytego w fazie play-off. W mojej opinii te trafienia „ważą więcej” od tych z fazy zasadniczej. Pamiętam moje dwie bramki zdobyte z Lotosem PKH Gdańsk, gdy graliśmy w ćwierćfinale. Wspominam też gola, którego zdobyłem w reprezentacji Polski przeciwko Wielkiej Brytanii, ale nie popadam w jakiś tam samozachwyt. Nie mam z tych wydarzeń zdjęć na ścianach i wycinków z gazet. Prawda jest taka, że lepiej wychodzi mi blokowanie strzałów niż zdobywanie goli.

Najtrudniejszy moment w karierze?

– Myślę, że każdy uraz i każde wyeliminowanie się z gry na dłuższy czas. Teraz zbliżam się do trzydziestki, więc każda kontuzja jest groźniejsza niż te, które przechodziłem wcześniej.

Ostatni raz miałem problemy z barkiem w wieku 22 lat i wtedy szybciej się zregenerowałem. Teraz było wiele trudniejszych chwil, bo początkowo lekarze mówili mi, że konieczny będzie zabieg i prawdopodobnie w tym sezonie już nie zagram. Powiem ci, że najgorszy jest ten czas oczekiwania na pierwszą wizytę u specjalisty. Wiele myśli pojawia się w głowie.

Największy błąd, jaki popełniłeś w swoim sportowym życiu?

– Na pewno było sporo mniejszych. Jeśli chodzi o ten największy do tej pory, to wskazałbym to, że źle przygotowałem się do wyjazdu do Francji. Nie chodzi tu o przygotowanie fizyczne, ale choćby o to, że nie przyswoiłem języka francuskiego. Po prostu z szacunku do kraju, w którym miałem występować powinienem zadbać o to, by sprawnie się komunikować w tamtejszej mowie.

Dlaczego tak się stało? Otóż wydawało mi się wtedy, że angielski wystarczy, bo słownictwo hokejowe opiera się wyłącznie na nim. Nikt też nie wyprowadził mnie z tych myśli i teraz jestem mądry po szkodzie (śmiech). Francuzi nawet jak potrafią mówić po angielsku, to byli mega zajarani, jak wydukałem trzy lub cztery słowa po francusku. Pewnie myśleli sobie: fajnie, że próbujesz.

Poza tym po wejściu do szatni nie chcesz być nie tylko zawodnikiem, ale też integralną częścią drużyny, która daje coś od siebie i to nie tylko na lodzie.

A jak pojawił się pomysł wyjazdu do Francji?

– Przypadek. W Tychach występował wtedy Nicolas Besch i zapytałem go, czy nie pomógłby mi coś zorganizować. Powiedział mi, że jeśli chcę grać w ekstralidze, to bez testów się nie obejdzie. Miał też znajomych w Anglet, czyli klubie z tamtejszej pierwszej ligi. To była pewna propozycja z kontraktem na stole.

Mówił mi wtedy tak: lodowisko jest przy samej plaży, poza tym ma fajny widok na Ocean Atlantycki, a zaraz obok Pireneje. Wspólnie z żoną zdecydowaliśmy, że przeniesiemy się do Francji, choć pod względem finansowym lepiej byłoby zostać w Polsce.

Stwierdziłem wtedy, że zawsze chciałem spróbować za granicą i na starość nie będę sobie pluć w brodę, że nie spróbowałem. Źle nie było, ale mogło być też lepiej.

Ta liga charakteryzowała się tym, że rozgrywała jeden mecz w tygodniu, a konkretnie w sobotę. Wynikało to z faktu, że odległości między klubami były ogromne. Pamiętam, że kawał drogi był do Dunkierki. Podróż dwa razy taka, jak z Oświęcimia do Gdańska.

Najgroźniejszy wypadek na lodzie, który widziałeś?

– Moje salto po wejściu Marcina Horzelskiego. Gdy zobaczyłem to na wideo, to rzeczywiścienie wyglądało to zbyt ciekawie. Z czasów juniorskich pamiętam, jak graliśmy przeciwko Damisowi Warszawa i Ariel Warda chciał zrobić przejście z jazdy przodem do jazdy tyłem przodu i tak „zakrawędził” ostrze, że kostka mu się przekręciła. Doznał wtedy złamania z przemieszczeniem. Fatalnie to wyglądało.

Poza tym każde oberwanie krążkiem w twarz jest fatalne w skutkach. Efekty widać od razu. Pamiętam też, że takiej kontuzji doznał Patryk Noworyta, który rzucił się pod strzał. Mam takie migawki w głowie, że chyba krew leciała mu ze skroni. Pozbierał się i dalej gra.

Krytyka – motywuje Cię czy denerwuje?

– Zależy od kogo. Jak mnie krytykuje ktoś, kto na co dzień jest obyty z hokejem i ma pojęcie na ten temat, to jest to jak najbardziej motywujące. W PHL nikt nie jest nieomylny. Poza tym skoro grasz, to zawsze popełnisz jakiś błąd. Fajnie, że jest ktoś, kto potrafi pokazać ci to w miarę cywilizowany sposób.

Jeśli chodzi o krytykę internetową, to nią się nie przejmuje. Anonimowe komentarze spływają po mnie, jak po kaczce. Zresztą ludziom nie wytłumaczę, że oprócz jednego z kiepskich zagrań miałem też pięć dobrych, bo zablokowałem kilka strzałów czy przerwałem groźnie zapowiadającą się akcję rywali.

Pytanie dziennikarzy, które najbardziej Cię irytuje?

– Nie powiem, że mnie to irytuje, ale nie lubię wywiadów, w których pytania są zarazem odpowiedzią. Zazwyczaj wygląda to tak, że wystarczy na sam koniec powiedzieć „tak” lub „nie”. W sumie tak, pytania sugerujące mnie wkurzają.




Kto najczęściej żartuje w szatni?

– Nie chcę powtarzać po Filipie Komorskim (śmiech). Kiedy grałem w Tychach to na pewno taką osobą był Kuba Witecki. Do tego zaszczytnego grona żartownisiów dodałbym też Nicolasa Bescha. Nie wiem, skąd on brał te pomysły i kto był jego mentorem, ale potrafił solidnie zażartować.

To proszę o szczegóły.

– Tak się składa, że byłem częstą ofiarą żartów zarówno ze strony Kuby, jak i „Beszyka”. Gdy goliłem głowę na łyso, to „Wiciu” wysmarował mi kask „Bengayem” od środka. Gdy przyszedłem na następny dzień na trening czułem ten specyficzny zapach. Gdy zacząłem zakładać kask, Kuba przyznał się i stwierdził, że to za mocna akcja i wymył mi cały kask. Gdyby tego nie zrobił, to zapewne odczułbym pieczenie w czaszce (śmiech).

Z pomniejszych żartów, często robiło się kokony, ale pamiętam jeszcze jedną ciekawą historię. Nicolas Besch narysował markerem komiks na szafce Dawida Majocha. „Majoszek” często przewracał się na kolana, więc „Beszyk” zrobił o nim zabawną, obrazkową historyjkę. Ogromny szacunek za umiejętności graficzne.

Kultowy tekst z hokejowej szatni?

– „Za nami jeno małpy”. Może nie jest to cytat w stylu Paolo Coehlo, ale na pewno wiele osób wie, kto to powiedział.

Czytelnicy nie wiedzą, więc zdradź autora.

– Trener Jiří Šejba.

Ale powiem jeszcze o tekście z oświęcimskiej szatni. Przy porannej kawie najczęściej pada słowo „Andrzej”. O sens i znacznie tego żartu odsyłam do Damiana Piotrowicza, bo ja nie mam pojęcia o co mu chodzi (śmiech).

Kto jest największym modnisiem w Twoim zespole?

– Jeśli chodzi o Unię, to nie ma jednego konkretnego zawodnika. W Katowicach za ikonę stylu uchodził Marek Strzyżowski. Zawsze ubierał koszule, starał się być elegancki. Nie wiem, czy było to modne, ale na pewno „Fryzjer” się wyróżniał.

Kto spędza najwięcej czasu pod prysznicem?

– I to jest to pytanie z gatunku tych, na które od razu znam odpowiedź. Oczywiście tym graczem jest Eli Sherbatov. Pieczołowicie nakłada odżywki, żeby jego czupryna wyglądała bujnie i puszyście. Żeby to, co wystaje spod kasku, miało odpowiednią formę (śmiech).


Kto najczęściej się spóźnia?

– Może nie jest to spóźnialstwo, ale mamy takiego kolegę w szatni, który zawsze przychodzi „na styk”. Mnie to mega irytuje i mówię mu to za każdym razem. Tym delikwentem jest oczywiście Krzysiek Dudkiewicz.

Cóż, chyba ma tyle biznesów, których musi doglądać, że zawsze przychodzi na półtorej minuty przed zbiórką.

Kto bryluje na imprezach?

– Martin Przygodzki zawsze robi za kelnera i wodzireja. Trzy albo cztery etaty w jednym (śmiech). To jest na pewno ta osoba, która nigdy nie poddaje się na imprezie.


Który zawodnik w Twojej drużynie posiada najwyższe umiejętności?

– W poprzednim sezonie najlepszy pod tym względem był Clarke Saunders i to nie ma wątpliwości. Spore umiejętności ma też Klemen Pretnar. Wiadomo, że ma już 34 lata, ale chciałbym zobaczyć jak prezentował się, gdy występował w EBEL i grał z reprezentacją Słowenii na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich, bo wtedy był w swoim najlepszym wieku – miał swój „prime”. W Polskiej Hokej Lidze wciąż jest jednym z najlepszych defensorów i na pewno wyróżnia się doświadczeniem i tym, jak radzi sobie na linii niebieskiej.

Jeśli chodzi o napastników, to mamy wielu wyrównanych graczy. Bardzo dobrym i sprytnym graczem jest Luka Kalan, dobre umiejętności ma Gregor Koblar, a silnym środkowym z dobrym dograniem jest Aleksiej Trandin. Można by tak długo wymieniać.


Z kim gra Ci się lub grało najlepiej?

– Na pewno w Tychach przez parę miesięcy występowałem z Nicolasem Beschem. Patrząc z perspektywy czasu nic nie trzeba było przy nim nic robić. Był to zawodnik, który bronił, przechwytywał i rozprowadzał krążek. Słowem – kompletny obrońca jak na naszą ligę. Dobrze grało mi się też z Martinem Čakajíkiem. Występowaliśmy razem przez półtora sezonu i fajnie układała się nasza współpraca. Był pewien podział obowiązków, ale musiałbyś też jego zapytać, czy tak samo dobrze mnie wspomina (śmiech).

Który polski gracz powinien zrobić większą karierę?

– Bartek Bychawski. Oczywiście nie mam tu na myśli tego, że powinien grać w NHL, ale jestem zdziwiony, że tak szybko zakończył karierę. Znamy się dobrze, jesteśmy z tego samego rocznika i wspólnie stawialiśmy pierwsze hokejowe kroki. Uważam, że „Bycha” miał jeszcze na tyle umiejętności, by pograć w PHL i sporo namieszać.

Wymieniłbym tutaj też pana kierownika Kamila Berggruena.

Kto jest najbardziej niedocenianym polskim hokeistą?

– Trudne, pytanie, ale chyba powtórzę po „Komorze”. Jednym z takich zawodników jest Bartek Ciura, ale musisz zapytać „Ciurkę”, czy czuje się niedoceniany.

Nie da się ukryć, że w przekonaniu wielu kibiców i działaczy najważniejszym czynnikiem weryfikującym zawodników są punkty. Graczy o charakterystyce defensywnej nigdy się nie docenia. Bartek jest naprawdę trudnym przeciwnikiem, gra twardo, ofiarnie i potrafi też zrzucić rękawice. Do tego grona zaliczyłbym też Filipa Starzyńskiego. Granie z takim środkowym dla każdego obrońcy jest przyjemnością, bo potrafi on zabezpieczyć tyły i mega pomóc w destrukcji. To jest ta mrówcza robota, której na pierwszy rzut oka po prostu nie widać. W tym sezonie Filip jest też lepszy w ofensywie i notuje sporo punktów.

Podziwiam też Radka Sawickiego. W poprzednim sezonie z jego usług zrezygnowała GieKSa. Bardzo dobrze odnalazł się w ekipie JKH i dziś jest jej jednym z kluczowych zawodników. Pomimo trudnych chwil nie poddał się. Ba, wrócił mocniejszy.

Najlepszy gracz w Polskiej Hokej Lidze?

– To jest mega trudne pytanie. Nie chciałbym wyróżnić tylko jednego, bo jest kilka ciekawych postaci. Jedną z nich jest Grzegorz Pasiut, drugą Patryk Wronka, a trzecią Christian Mroczkowski. Ten ostatni miał bardzo dobry poprzedni sezon, pamiętam jak „zrobił mnie na szaro” w sytuacji jeden na jednego. Liczyłem, że przetnę jego podanie, a on mnie tak „przeciągnął”, ze wylądowałem w rogu. Później miał sytuację sam na sam z bramkarzem. Doceniam takie finezyjne zagrania, bo są naprawdę kozackie. Ja w takiej sytuacji pewnie zamknąłbym oczy i strzelał z całej siły, on postawił na nieco nieszablonowe rozwiązanie. Szacunek.

Najlepszy zawodnik, przeciwko któremu grałeś w swojej karierze?

– Pewnie ktoś z mistrzostw świata zaplecza elity, bo tam poziom jest wyższy niż w Polskiej Hokej Lidze. Chyba musiałbym wymienić całą reprezentację Austrii, która wbiła nam 11 bramek. Wtedy każdy rywal sprawiał mi problem.

Pamiętam, że na swoich pierwszych mistrzostwach świata w Wilnie Litwini ściągnęli Dainiusa Zubrusa z New Jersey Devils. To był 2014 rok. Pomyślałem sobie wtedy, że wyższego gracza będzie mi łatwiej pokryć niż gracza niezwykle ruchliwego jak choćby Samson Mahbod czy Patryk Wronka. Nic z tych rzeczy. Gość miał taką jazdę na łyżwach i kontrolę krążka, że trudno było z nim rywalizować. Po kilku ruchach wiedziałeś, jaką ma kulturę gry i dlaczego występował na taflach NHL.

Wzór z dzieciństwa?

– Zacznę od tego z polskiej ligi. W Opolu nie mieliśmy wielkich tradycji hokejowych, zwłaszcza na poziomie ekstraligowym. Był taki sezon, 2003/2004, w którym występowało wielu zawodników z Unii. W ataku grali Sławomir Wieloch, Miłosz Ryczko, Rafał Bibrzycki, a w obronie Tomek Połącarz. Pamiętam, jakie wrażenie robiły na mnie jego strzały z klepy z linii niebieskiej. Armata w rękach (śmiech).

Bardzo lubiłem oglądać poczynania Zdeno Cháry. Chłop jak dąb – 206 centymetrów wzrostu, warunki do gry w koszykówkę, a to przecież znakomity hokeista. Gdy patrzyłem na to, co robi na letnich campach, to aż chwytałem się za głowę. Zdeno wskoczył na drążek i bił rekord w podciągnięciach. Żaden z młodych kanadyjskich czy amerykańskich zawodników, wychowanych na mentalności zwycięzców, nie potrafił mu dorównać. To było coś.

Napastnik z PHL, którego najtrudniej powstrzymać?

– Na pewno Mroczkowski. Oprócz niego na pewno też Wronka, bo nie jest ulubionym typem napastnika przeciwko któremu chcę grać. Z racji warunków fizycznych zawsze gdzieś ten krążek przerzuci, a następnie przejedzie pod moim kijem. Do tego grona dodałbym jeszcze Bartka Fraszkę, bo nie dość, że ma wysokie umiejętności techniczne to jeszcze popracuje główką. Nie chodzi tutaj o samą kiwkę, ale o zagranie które wyłączy ciebie z gry.

Największy twardziel w lidze?

– Patryk Noworyta. Jeśli rzucasz się klatą lub głową pod strzał, to musisz być twardzielem. Zresztą jego młodszy brat Miłosz robi dokładnie to samo. Ich dwóch na pewno bym wyróżnił, bo po tym jak rzucą się pod krążek są gotowi do gry. Przyłożą tylko lód i wychodzą w bój.

Jeśli chodzi o twardziela pod względem bójek, to na pewno ostatnio głośno zrobiło się ostatnio o Jeanie Dupuyu. Z drugiej strony wziął Richarda Nejezchleba z zaskoczenia. Nie chciałbym się z nim skonfrontować (śmiech). Twardo zagrać potrafią też Bartek Ciura i Maciek Urbanowicz.

Największy młody talent w Polsce?

– Jeśli chodzi o tych, co już grają w lidze, to na pewno Dominik Paś i życzę mu, żeby jak najszybciej się spakował i wyjechał za granicę, bo to na pewno pomoże mu rozwinąć się. Na oświęcimskim podwórku na pewno ogromny talent ma Filip Płonka. Filip powoli wkracza w ten wiek, że musi ten talent doskonalić. Na szczęście ma wokół siebie mądrych ludzi: rodziców, „Fikiego”, który od dłuższego czasu się nim opiekuje. Jeśli będzie ciężko pracował, to ma szansę zabłysnąć nie tylko w naszej lidze. Życzę mu tego z całego serducha.

Najlepszy trener, z którym do tej pory pracowałeś?

– Musiałbym paru wymienić. Na pewno miło wspominam Toma Coolena z Katowic, bo potrafił wprowadzić do drużyny ten swój luz. Dzięki niemu chciało się przychodzić na lodowisko, a jego największym plusem było to, że potrafił scalić drużynę. Zjednoczyć ją i dobrze zmotywować. U trenera Coolena był hokejowy freestyle na lodzie, forchecking i powrót.

Z kolei trener Nik Zupančič dba o stronę taktyczną, o ten porządek na lodzie. Wszystko musi być dobrze poukładane i robi to ogromne wrażenie. Zresztą nie od dziś się mówi, że jeśli dobrze poukładasz zespół, to pokonasz ten z wielkimi nazwiskami, a nawet z większymi umiejętnościami.

Trener Zupančič ogromną uwagę przykłada do detali. Jakbyś zaczął z nim gadać o taktyce, to idę o zakład, że potrzebny byłby ci duży kubek kawy. Przegadalibyście całe popołudnie i nie byłbyś znudzony.


A z którym nie potrafiłeś znaleźć wspólnego języka, czy przekonać się do jego metod pracy? Poinformuję Cię, że słowo „pomidor” tutaj nie obowiązuje.

– Był nim Jiří Šejba. Im człowiek jest jednak starszy, tym dostrzega więcej spraw. Pewnie przez swoje zachowania i zagrania, trochę mu podpadłem. Cóż, chciałem dać od siebie więcej, a potem to wpłynęło na to, że nie mieliśmy ze sobą po drodze.

Wiem jednak, że trener Šejba lubi przyjeżdżać na ryby do Michala Fikrta. Obaj dobrze się znają, są na koleżeńskiej stopie i ostatnio mój były szkoleniowiec kazał mnie pozdrowić. Może za dużo u niego nie pograłem, ale to nie jest tak, że wyłącznie on był zły. Prawda zawsze leży gdzieś pośrodku, a w naszej relacji może więcej błędów było jednak po mojej stronie.


www.pzhl.tv] Jakub Wanacki po meczu Polska - Włochy 4:1 - YouTube

Co Cię najbardziej wkurza w polskim hokeju lub w lidze?

– Działania Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, a zwłaszcza sprawa z zaległymi dniówkami. W mojej opinii zostaliśmy potraktowani niepoważnie, bo najpierw mówi się jedno, a potem robi się drugie i tym samym ucieka od odpowiedzialności.

Później w wywiadach się przerzuca winę na nas, bo przecież nie mamy wtedy możliwości konfrontacji. Nie mówię, że wszyscy związku są źli, bo na pewno jest parę osób, którym zależy na tym, żeby to wyglądało lepiej. Niemniej podejście niektórych działaczy jest staromodne i starodawne. Uważam, że pewne rzeczy na pewno dałoby się załatwić lepiej i uniknąć tych wszystkich scysji.


A co lubisz w polskiej lidze?

– Dużo kolorytu naszym rozgrywkom dodawali kibice. Celowo używam czasu przeszłego, bo wiemy jaka jest obecnie sytuacja. To nie jest tak, że w tym momencie się z nimi spoufalam, bo daleko mi do graczy, którzy w każdym klubie całują herb.

Ale nie da się zaprzeczyć, że atmosfera na meczach play-offowych, kiedy to na trybunach nie ma wolnego miejsca, jest po prostu znakomita. Aż chce się grać i walczyć.

Najdziwniejszy mecz, jaki zapadł Ci w pamięć?

– Na pewno już przytoczone starcie z Austrią, bo to jedno z moich gorszych wspomnień. Wyszedłem w klasyfikacji plus/minus na -5 i wszystko co złego działo się na lodzie, miało związek z moją osobą.

Ale był też pozytywny mecz, po którym jako zawodnik Polonii Bytom sięgnąłem z tym klubem po brązowy medal. To był ogromny sukces, bo pokonaliśmy wówczas Podhale Nowy Targ, wygrywając dwa spotkania. Drugie po dogrywce i złotym golu Błażeja Salomona. Szybki projekt, masa wychowanków Polonii, dobra szatnia i wiele pozytywnych emocji. Cały ten sezon miło wspominam.

GKS Tychy i Comarch Cracovia były poza naszym zasięgiem, ale ten brąz wspólnie wywalczyliśmy.

Myślisz „polski hokej”, mówisz…

– Zawzięcie. Nie grzeszymy wysokimi umiejętnościami, ale każdy chce, każdy walczy i stara się dać z siebie jak najwięcej. To cechuje zarówno naszą ligę, jak i reprezentacje. Zawzięcie walczymy i pokazujemy charakter.

Największe kłamstwo, które kiedykolwiek usłyszałeś na swój temat?

– Chyba nie było takiej sytuacji. Gdy czytam komentarze i ktoś pisze, że jestem ch***** albo coś źle zrobiłem, to jest to opinia danej osoby. Nie obrażam się o to. Bardziej bym się zdenerwował, gdyby ktoś napisał albo powiedział mi, że jestem leniem i nie przykładam się do treningu. Sam wiem, ile wkładam czasu i poświęcenia w treningi. Wszystko po to, by być dobrze przygotowanym do sezonu, ale też do każdego meczu. Kłamstwem byłoby to, gdyby ktoś nazwał mnie leniem albo pozorantem.

Śledzisz europejskie ligi lub NHL?

– Poza naszym rodzimym hokejem śledzę wyniki z NHL. Nie jestem wielkim fanem, który codziennie zarywa noce, czy rano ogląda wszystkie skróty. Moje zainteresowanie rośnie, gdy zaczynają się play-offy.

Komu kibicujesz za oceanem?

– Jakbym miał wybierać, to na pewno Boston Bruins. To zespół waleczny, zadziorny, a czasami grający też w sposób chamski. Oczywiście prym w tym ostatni wiedzie jeden zawodnik. Może nie chciałbym grać przeciwko takiemu zespołowi, ale fajnie ogląda się ich grę.

Doprecyzujmy, tym graczem jest nim Brad Marchand.

– Dokładnie. Nie pochwalam takich zachowań jak gryzienie, ale z drugiej strony prowokacje to sól hokeja. Fajnie ogląda się transmisje z tamtych meczów. Realizatorzy NHL wyłapują detale, niesamowicie ciekawe, a eksperci potrafią barwnie o tym opowiadać.

Żałuję, że w Polsce nie mamy choćby namiastki takich transmisji. U nas relacje robione są z jednej kamery, chyba że przyjedzie TVP Sport. Ale takie momenty stykowe nie są wyłapywane.

Którą dyscyplinę poza hokejem najchętniej oglądasz?

– Żużel. Ten sezon z uwagi na pandemię koronawirusa był trochę zwariowany, więc codziennie były transmisje. Żona dostawała już w domu kociokwiku, bo codziennie leciało coś w tle. Jak nie żużel, to piłkarska ekstraklasa, czasem pierwsza liga, no i oczywiście Premier League.

W ligę angielską wkręcili mnie koledzy z Bytomia, tak samo jak w rozgrywki Fantasy Premier League. Nie mam tam jakiejś konkretnej ulubionej drużyny. Lubię po prostu ten styl. Cieszyłem się, że Liverpool po tylu latach sięgnął po tytuł, bo było to ważne wydarzenie, ale nie kibicowałem im za bardzo.

Wiadomo, że gdy byłem młodszy, to kibicowałem Barcelonie. Fajnie oglądało się jej mecze i to jak „pykali sobie” z nóżki do nóżki, ale angielska piłka ma lepszy klimat. Więcej jest walki, dookoła same przecinaki i nie ma komicznych symulacji.

Kim byłbyś, gdybyś nie został hokeistą?

– A to jest mega ciężkie pytanie. Na pewno musiałbym coś robić ze sportem. Nie miałem jakichś innych zajawek, zawsze był ten sport i nie szedłem w innym kierunku. W gimnazjum i podstawówce grałem jeszcze całkiem nieźle w piłkę ręczną, więc może byłbym szczypiornistą, bo w Opolu ta dyscyplina sportu ma pewne tradycje. U mnie od najmłodszych lat był tylko hokej.



Masz jakieś ukryte talenty?

– Dobrze sprzątam w domu (śmiech). Tak się podzieliliśmy z żoną, że ja ewentualnie zmywam i sprzątam „chałupę”. Zdolności kulinarnych nie posiadam, talentu do majsterkowania też nie, więc mam szczęście, że znam Krzysia Jarosza (kierownik techniczny Re-Plast Unii Oświęcim – przyp. red.), bo to prawdziwa złota rączka. Potrafi on zrobić coś z niczego. Zawsze, jak mam problem, to zgłaszam się do niego.

Co najchętniej robisz w wolnym czasie?

– Słuchawki na uszy, jakieś podcasty i spacer z psem – to pozwala mi się rozluźnić i odprężyć.

Mamy z żoną flata coated retrivera. Możesz teraz nie wiedzieć, jak wygląda ta rasa, ale powiem ci, że sam nie znałem tej rasy przed zakupem. Żona go sobie wybrała, charakterologicznie (śmiech).


Dobra książka, czy serial?

– I to, i to. Serial na pewno wieczorami, jak jest wolna chwila, a przed snem czy w wolne dni książka jest mile widziana.

Zapytam nieco inaczej, co dobrego ostatnio obejrzałeś i przeczytałeś?

– Mam aktywną subskrypcję Netflixa i HBO GO, więc zawsze coś dobrego się znajdzie. Trudno mi wyróżnić jeden tytuł, ale na pewno mocno wciągnęła mnie „Gra o Tron”, choć nie przepadam za fantasy. Fajne było też „Peaky Blinders”.

A z książek? Lubię kryminały Jo Nesbø, a swoją przygodę z czytaniem rozpocząłem od „Ojca Chrzestnego”. Potem od razu kupiłem „Sycylijczyka”, a następnie „Rodzinę Borgiów”. Ogólnie twórczość Mario Puzo, to dla mnie klasyka.

Czytam też autobiografię sportowców, najlepsza dla mnie była ta Andre Agassiego. Szkoda mi czasu na dziesiątą czy piętnastą książkę o Messim czy Ronaldo. Nie przeczytam też książki o Jerzym Brzęczku, bo „podobno” ma kiepskie recenzje (śmiech).

Czego najtrudniej sobie odmówić?

- O Jezu! Po prostu uwielbiam jeść. Jedzenie jest czymś, czego mi jest sobie ciężko odmówić. Mam szczęście, bo moja żona dobrze gotuje i smakuje mi to, co przyrządza. (uśmiech). Jeśli wybieram się do restauracji to na pewno na dobrą pizzę lub na sushi.

Słyszałem, że próbowałeś też przejść „na wege”.

– Od czasu uziemienia nas w mieszkaniach i od momentu, w którym żona pojechała do sklepu i nie było tam mięsa, to doszliśmy do wniosku, że postaramy się ograniczać mięso. Był wtedy marzec, ale wegetarianinem się nie nazwę.

O ile się nie mylę, zostałeś – trudne słowo – reduktarianinem.

– O widzisz, to jest dobre określenie.

O czym marzy Jakub Wanacki?

– Ogólnie czy hokejowo?

I tak, i tak.

– Ogólnie, żeby osoby z mojego najbliższego otoczenia były zdrowe, łącznie ze mną. Jeśli będzie zdrowie, to będę w stanie grać. Nie mam jakichś konkretnych celów jak mistrzostwo, bo według mnie to jest wypadkowa tego, jak się prowadzisz, jak trenujesz, ale też formy całego twojego zespołu.

Czego najbardziej się boisz?

– Najcięższe pytanie. Jeśli chodzi o sport, to na pewno poważnego urazu. Wchodzę w taki wiek, w którym te urazy zaczynają przeszkadzać. Jest też trochę wolniejsza regeneracja organizmu mimo wszystko. Boje się też choroby swoich najbliższych. Chciałbym, aby wszyscy dookoła mnie byli zdrowi. Jeśli będzie zdrowie, to zawsze sobie dam radę. Biedny czy bogaty, poradzę sobie ze wszystkim.

Rozmawiał: Radosław Kozłowski.



Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
Wypowiedz się o hokeju!
Shoutbox
  • dzidzio: Wóz albo przewóz można wycofać Fucika
  • fruwaj: Luq - nie mówię że nic ale skoro prezentuje teraz taki poziom jak prezentuje to absolutnie do kadry się nie nadaje...
  • szop: i tez mam taka nadzie Góralu ze Horawski bedzie bronil Naszej bramki z Pawłem
  • PanFan1: Nie no Luque, wiadomo że to poważna sprawa, piszę tylko że Łycha jeszcze daleko od swojej normalnej formy
  • szop: od czasu do czasu
  • Goral99.: A ja mam nadzieje ze Horawski dostanie naprawde szanse pokazania swoich umiejetnosci
  • szop: tylko nie taka jak w tym sezonie
  • szop: taka szansa to nie szansa a teraz bedzie juz lepiej bo bez takie przerwy i bedzie coraz lepszy oby tak bylo tylko niech maluje kask w Szarotke :)
  • Luque: Fruwaju myślę, że dojdzie do siebie, też nie ma co forsować się za mocno w sparingach po kontuzji
  • Goral99.: Zdecydowanie...o ile prawda jest ze zostanie u nas
  • PanFan1: Dobra dzięki za wspólne oglądanie, do niedzieli na Panthers/Tampa kto tam będzie mógł
  • PanFan1: 17:30
    polecam stream NHL66 . IR
  • Luque: Wronka nie miał żadnej kontuzji, a sobie jeździ jak na jeździe figurowej...
  • Goral99.: No i mam nadzije ze nasi wlodarze porzuca.pomysl sciagniecia do nas Raca
  • Goral99.: U Patryka wyraznie widac ze nogi ciezkie..
  • Luque: Ten Us to karne broni fatalnie
  • 1946KSUnia: Pas, Wałęga. Koncertowo strzelone karne, tak to powinno wyglądać!
  • Luque: Taki trochę jak Miarka w tym elemencie ;p
  • szop: trzym sie Fanie
  • szop: prosze Cie oby nie Rac
  • szop: trzeba obco takich co sa lepsi a nie takich co sa poprostu i nic wiecej
  • szop: Luq ciezko sie nie zgodzic
  • Luque: Rac już się w Naszej lidze chyba wyślizgał...
  • emeryt: trzeba bedzie poszukac nowego Raca na ellite...
  • szop: Rac cienki mocno nic nie wnosi do gry jak ma obcokrajowca Naszej lidze trzeba mlodych walczakow
  • Luque: Eme a co dobrego zagrał Rac w tym sezonie? 2-3 mecze z początku sezonu za Sidora?
  • szop: gosci z Kanady z Usa mlodych i ambitnych tam tego masa i chetnie przyjada za mniejszy hajs
  • Luque: Jak brać z USA/Kanady to takich Sadłochów czy jak kiedyś Mroczkowskich
  • emeryt: Luq problem jest taki że w Tychach mało kto wypłynon w ostatnim sezonie...co grał Bukowski,Korenczuk,Padakin itd
  • emeryt: przeciez dobrze wiecie kochani że w jednym klubie nie idzie,przechodzisz do innego i tam jestes liderem...,podobnie jak w robocie,trzeba znalesc swoje miejsce na ziemi
  • Luque: Eme przyczyna też jest prosta... takiego kontraktu jak w Tychach to gdzie indziej w PL już nie dostaną...
  • Luque: No i druga sprawa szatnia ma zbyt wiele do powiedzenia...
  • emeryt: masz racje ale to tylko potwierdza teze ze byc moze nie było to miejsce dla niego,finansowo owszem ale sportowo nie poszło
  • emeryt: Younan...w Cracovii czołowy def a w Tychach chyba szału nie było prawda?
  • Luque: Tu raczej niczego nie brakuje, zobaczymy jak to tąpnięcie wpłynie na zawodników ale wydaje mi się że jak kołcz 'Kryspin' (jak to mówisz) nie przesadzi i znajdzie zdrowy balans to będzie dobrze
  • Luque: Younan grał dobrze, trochę dziwiło że nie został u Nas
  • szop: Luq o tym mowie tam jest Naszych krajanow albo takich co maja korzenie na potege
  • szop: ale Rac sie ślizga od paru sezonów w paru juz klubach On tu jest za dlugo
  • szop: zreszta Ja uwazam ze ten słowacki talib jest juz cienki
  • whiteandblue: Ale to życie przewrotne. W kilka dni można nawet stracić tytuł naukowy :-). Infantylny Laskowski z tym "profesore" nie zauważył, że w finałach to ten zawodnik nie obronił matury a gdzie tam mgr, dr, prof :-)
  • Luque: "Talib" haha rozbroiłeś mnie ;p
  • jastrzebie: A młodzież Tyska tak dobrze prowadzona. Mistrz Polski w junior młodszy, młodzik. A trener sprowdzi więcej Suomi.
  • jastrzebie: Mądre to jest
  • Luque: Jastrzębiu jak będzie kołcz Naszą młodzież wprowadzał, pozbędzie się tłustych kotów to jeszcze możemy się zdziwić
  • szop: Luq no tak mi sie kojarzy :D
  • szop: ale przyznaj podobienstwo jest :)
  • szop: fajnie ze nawet My potrafimy razem sie posmiac hahahah
  • Luque: No jakby mu jakiś turban założyć to może coś by z tego było ;P
  • szop: bankowo do samolotu na wyjazd by nie wsiadl :D
  • jastrzebie: Rac kilka swietnych sezonów w JKH ale ostatni już słabo
  • Luque: Nie mów tak bo Emeryt się obrazi, toż to jego ulubiony grajek ;)
  • szop: i jezdzi z bomba po lodowisku :D
  • szop: Eme to nie klopot :D
  • emeryt: w JKh i Cracovii bardzo dobrze
  • szop: jastrzebie i to bardzo precz od NT
  • szop: tu ceni sie charakter
  • Luque: Szop tak patrzę na Wronka i nie wiem czy do końca charakter ;)
  • Luque: Wronkę*
  • emeryt: w sumie to i tak długo Rac wytrzymał bo zwykle drugi sezon czechosłowaków mocno słabszy
  • Polaczek1: Ciekawe gdzie pójdzie Bryk. Znow powrót do JKH ?
  • jastrzebie: W Cracovi już osłabł
  • Luque: Niejeden tam też dobrze umie liczyć dutki
  • szop: uwierz w tutaj mu go nie brakuje to Nasz chlop
  • Luque: Bryka to bym zostawił, na solidnego siepacza w obronie się nadaje, akurat on nie zawiódł
  • szop: Patryk nie gra za darmo proste Luq ale te pieniadze sa dobrze wydane a to najwazniejsze
  • szop: no Górale cenią dutki tak Nasza natura bywa
  • Luque: Pociecha bardziej mnie zawiódł, gdzie się podziały jego strzały z niebieskiej i dobra gra w przewadze... ale ma kontrakt więc zobaczymy w następnym sezonie
  • jastrzebie: Ciekawe jak Pela w Podhalu. Raczej 4 piatka
  • szop: mysle podobnie choc przy tym trenerze z Kanady moze i grac w 1 i rozbijac innych by reszta mogla sobie pograc tu nie ma reguly
  • Luque: Jaśkiewicz też... reprezentant co chce jechać na elitę a gubi krążki na niebieskiej i jeździ jak wóz z węglem... z Unią szczególnie się nie popisał
  • szop: zalezy co beda grac
  • szop: Jaśkiewicz nie pojedzie moim zdaniem w elicie trzeba umiec juz takie rzeczy
  • szop: Maciaś Wałęga Kolusz Wronka Johnny to powinny byc pewniaki Chmielewskiemu bymm podziekowal gosc kompletnie poza gra Zygmunt bez szalu tez lipa Dronia tak samo do odstrzalu
  • jastrzebie: Pela ma warunki, szybkość tylko ze jest zwariowany i wkrada się chaos w jego zagrania. Może inny trener go wyprowadzi.
  • Luque: Zygmunt w miarę ok, po drugie to jest też gość potrzebny do osłabień
  • Luque: Fajnie grali póki co Kapica z Tyczyńskim, starają się chłopaki
  • szop: jesli bedzie u Nas kanadyjski styl gry to w sam raz a wszystko na to wskazuje jastrzebie
  • szop: Luq moim zdaniem powinni tez jechac
  • narut: Zygmunt - bardzo fajnie, widać, ze jest na fali wznoszącej, jego gra na pewno będzie wyglądać lepiej, dziś w eksperymentalnym zestawieniu, Zygmunt, Wałęga, Kapica - moje kibicowskie marzenie, natomiast Chmielewski i tydzień temu i wcz. na zdecydowany plus, dziś może sobie nieco odpuścił ale i tak dawał jakość, nie wyobrażam sobie tej rep. bez niego..
  • Luque: Ciekawe co z Jeziorem, jakaś kontuzję tam miał, a to też taki zawodnik co w osłabieniu i ogólnie dużo pracuje kijem
  • Luque: No i Jezior też umie strzelić tak jak trzeba
  • Luque: Krzysiek Maciaś, fizycznie dobrze wygląda i stara się oddawać strzały ale musi jesteś więcej pracować, stać go na to
  • szop: Zygmunt zgodze sie ale bez Chmielewskiego sobie wyobrazam
  • narut: dziś Krzysiek też w dość eksperymentalnym zestawieniu, ale razem z Tyczyńskim (wcz. się spawdzało) i Michalskim tworzyłby na prawdę fajną, przynajmniej jak na nasze warunki i możliwości, IV linię napadu..
  • Luque: Narut to by mogła być ciekawa trójka, chętnie bym zobaczył jak zagrają
  • narut: Luque - mam nadzieję, że już w WB i to z powodzeniem.. natomiast na moje skromne oko największy poty co jest problem z formacją Alana (on trochę "szuka jeszcze swojej formy' ale też chodzi o wydobycie z niego tego co najlepsze), bo w pozostałych, poza taką IV bym nic nie ruszał..
  • Luque: Jest taka formacja co zna się jak łyse konie: Łyszczarczyk-Paś-Jeziorski ale nie pamiętam już kto tam robił za centra, ciekawe jakby razem znowu zagrali ;)
  • 6908TB: na portalu z[****] piszą że Unia interesuje się Aronem Chmielewskim
  • 6908TB: z.k.l.e.p.y.
  • 1946KSUnia: Ciekawa ta sytuacja z Chmielewskim. Niby Tychy były najbardziej zdeterminowane, ale jednak Unia, no zobaczymy. Bynajmniej Aron teraz miał pechowy sezon, ale w formie jest to wartość dodatnia. Doświadczenie będzie ważne w CHL
  • unista55: Nie interesuje się, tylko został zaproponowany. Zaproponowany klubowi to nawet chłop spod sklepu może zostać :)
  • unista55: A tamten portal lubi wysysać z palucha, nie raz byliśmy świadkami :)
  • 6908TB: słuszna uwaga, dzięki za poprawe ;)
  • szop: Dobrej nocy hokejowej braci
  • szop: jeszcze przejazd na mojej smigawce i do wyrka:)
  • Luque: Zawsze może chodzić o podbicie kontraktu...
  • KubaKSU: Info z tamtego portalu i wszystko jasne :D
  • wpv: Tak samo Dronia, Dupuy, Boivin, znamy te bajeczki. Zaraz na naszych łamach to zdementujemy ;)
  • narut: Luque ... faktycznie... przecież oni razem grali na mistrzostwach u20... :)
  • 1946KSUnia: Swoją drogą ciekawie rozwija się u sąsiadów nasz wychowanek Michał Kusak. W tym sezonie naprawdę fajne liczby i myślę, że zarząd mógłby w przyszłości pomyśleć o tym chłopaku, jeśli dalej będzie szedł w górę.
Tylko zalogowani użytkownicy mogą korzystać z Shoutboxa Zaloguj się!
© Copyright 2003 - 2024 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe