Kostuch: Musimy postawić ostatni krok
Cracovia prowadzi w półfinale play-off z Aksam Unią 3:0 i w sobotę stanie przed szansą zapewnienia sobie awansu do finału. - Musimy zagrać tak, jak w dwóch poprzednich spotkaniach, czyli ambitnie i konsekwentnie. Skoro zrobiliśmy już trzy kroki, to trzeba zrobić i czwarty - wyjaśnia David Kostuch, skrzydłowy Pasów.
We wtorek i w środę jego zespół pokonał na wyjeździe Aksam Unię, odpowiednio 5:2 i 5:4. - Te dwa spotkania znacznie się różniły. O ile pierwszy mecz w Oświęcimiu przebiegał pod nasze dyktando, to w drugim unici pokazali zupełnie inne oblicze. Byli zadziorni, grali z poświęceniem, można nawet stwierdzić, że przeżyli przemianę na dobre. Dlatego przez sześćdziesiąt minut trwała prawdziwa wymiana ciosów. Ten mecz mógł się podobać każdemu kibicowi - ocenia David.
Kanadyjczyk z polskim paszportem imponował w środę świetną techniką, inteligentnym dryblingiem i fantastycznym przeglądem sytuacji na lodzie. Jego dwa trafienia były szczególnej urody. - Podjąłem odważne decyzje, czasami odrobina hazardu się opłaca - mówi skromnie.
Cracovia przyjechała do Oświęcimia z zamiarem wygrania choć jednego spotkania. Tymczasem do Krakowa wróciła z dwoma zwycięstwami. - Wiedzieliśmy, że na oświęcimskim lodowisku ciężko się gra, dlatego naszym planem minimum była przynajmniej jedna wygrana. Oczywiście jesteśmy zadowoleni, że udało nam się dwukrotnie pokonać rywali. To dało nam więcej pewności siebie i wiary we własne umiejętności - wyjaśnia Kostuch.
Zaznacza też, że kluczowe znaczenie w obu spotkaniach miała gra w przewagach: - W tym aspekcie byliśmy lepsi od naszych rywali. Cóż, jest takie hokejowe powiedzenie, że jeśli nie potrafisz strzelić bramki w przewadze, to jej przynajmniej nie strać. Rywale ją stracili i to podcięło im skrzydła.
Zastanawiające jest to, że niespełna 25-letni skrzydłowy, będący jednym z najlepszych zawodników ligi na dobre chce rozstać się z hokejem. - Zobaczymy jak to będzie. Na razie nie podjąłem ostatecznej decyzji. Gdybyśmy zdobyli mistrzostwo, to ciężko byłoby mi zawiesić łyżwy na kołku i tak po prostu wrócić do Kanady - kończy David Kostuch.
Komentarze