Chmielewski: W Gdańsku kibice kochają hokej i chętnie na niego przychodzą
- Miło jest jechać na kadrę, ale nie cieszy mnie to, że zastępuję kontuzjowanego Leszka. Nikomu nie życzę kontuzji, zwłaszcza Leszkowi - komentuje swoje powołanie do kadry 23-letni Aron Chmielewski, który w przegranym meczu z GKS-em Tychy zdobył bramkę i zaliczył asystę.
HOKEJ.NET: - W pierwszej tercji wykorzystaliście błąd tyszan i wyszliście na prowadzenie.
Aron Chmielewski: - Od początku postawiliśmy na grę defensywną, ale pod koniec tercji wyszła kontra i zdobyliśmy pierwszego gola. To był gol w przewadze, więc nie powiedziałbym, że wykorzystaliśmy błąd GKS-u, a raczej mieliśmy bardzo dobrą skuteczność w grze w przewagach.
Druga tercja to okres dominacji GKS-u, z czego to wynikało?
- Taki jest sport. Nieraz trzeba grać bardziej ofensywnie, a czasami defensywnie. W drugiej tercji wyszli bardziej skoncentrowani od nas, na gazie. Mają bardzo dużo dobrych zawodników i wykorzystali ten fakt. W tym meczu mieliśmy sporo szczęścia, ale i bardzo dobrze bronił Rafał, więc dziękujemy za ten wynik jemu, ale i sobie, bo zdobyliśmy ten punkt walką.
Był to mecz z przyjaźni, ale tylko z nazwy. Na lodzie ostra walka o każdy krążek. Ten mecz mógł się podobać...
- To hokej, sport kontaktowy i twardy, więc nie ma w nim miejsca na przyjaźń. Oczywiście poza lodowiskiem jesteśmy z tyszanami kolegami, ale na lodzie o tym zapominamy i liczy się tylko ciężka praca i walka o zwycięstwo.
W tym sezonie pokonaliście GKS tylko w Pucharze Polski. W lidze wciąż są niepokonani...
- Było blisko. To sport, więc każdy wynik mógł paść. Gospodarze mieli dużą przewagę i to wykorzystali. W dogrywce niemal jak w rzutach karny decyduje szczęście. Równie dobrze to my mogliśmy zakończyć to spotkanie w doliczonym czasie, co tyszanie. Jesteśmy zadowoleni, że udało nam się zdobyć, chociaż punkt, choć zawsze pozostanie niedosyt – w końcu zabrakło 40 sekund do kompletu punktów.
Tak jak powiedziałeś, gdyby nie „Radzik” wynik mógł być zdecydowanie gorszy.
- Rafał już od dłuższego czasu stanowi zaporę nie do przejścia. To m.in. dzięki niemu zdobyliśmy już sporo punktów, jak i sam Puchar Polski.
Na pewno cieszysz się, że na turnieju EIHC zagrasz w podstawowym składzie reprezentacji Polski...
- Oczywiście, że się cieszę. Miło jest jechać na kadrę, ale nie cieszy mnie to, że zastępuję kontuzjowanego Leszka. Nikomu nie życzę kontuzji, zwłaszcza Leszkowi, którego bardzo dobrze znam i lubię. Szkoda, że w takich okolicznościach doszło do mojego powołania. Mogę tylko życzyć Leszkowi szybkiego powrotu do zdrowia.
Twój bardzo dobry występ w meczu z Tychami zdaje się potwierdzać słuszność decyzji trenera Zacharkina o powołaniu Ciebie na ten turniej...
- To nie było powołanie trenera, tylko dowołanie z ławki rezerwowych, więc wolałbym ominąć ten temat.
Będzie to sprawdzian generalny przed mistrzostwami. Jakie macie na nim szanse?
- Przede wszystkim cieszę się, że zagramy z bardzo silnymi drużynami. Teoretycznie jedziemy jako ci z góry przegrani, ale fajnie, że z nimi zagramy. Mam nadzieję, że dzięki takim meczom hokej w Polsce będzie się poprawiał, bo trzeba zacząć od kadry. W końcu zagramy z rywalami z najwyższej półki.
Miejsce turnieju też szczególne. Gdańsk aż prosił się o hokej z prawdziwego zdarzenia...
- Bardzo cieszę się, że to właśnie tam zagramy. To mój dom i tam się wychowałem. W Gdańsku kibice kochają hokej i chętnie na niego przychodzą. Tyszanie to wiedzą, grali z nami niejednokrotnie w play-offach. Wówczas na mecze przychodziło po 6-7 tysięcy widzów. Rzadko, kiedy przychodzi aż taka grupa kibiców na mecz zespołu, który nie zdobywa wysokich laurów, a w Gdańsku tak właśnie było. Szkoda, że hokej na polskim wybrzeżu upadł, ale mam nadzieję, że równie licznie, co za starych czasów przyjdą dopingować reprezentację.
Od lat Cracovia dokonuje licznych wzmocnień na fazę play-off. Czy tak będzie też w tym roku?
- Przyszły dwa wzmocnienia z Polonii Bytom – Stoklasa i Vrana. To bardzo dobry obrońca i rasowy napastnik. O innych wzmocnieniach na razie mi nie wiadomo, ale myślę, że damy radę z obecnym składem.
Cel od lat niezmienny – ponownie obronić koronę mistrzowską. W tym roku może wam być chyba ciężej niż w poprzednich latach.
- Czy ciężej nie wiem. Rok temu w półfinale trafiliśmy na Sanok i wszyscy nie dawali nam najmniejszych szans, a jednak daliśmy radę. Play-offy rządzą się swoimi prawami i to są zupełnie inne mecze, więc nie można nikogo z góry skreślać. Na pewno będziemy walczyć i chcielibyśmy zająć po sezonie zasadniczym miejsce w czołowej trójce i trafić na teoretycznie słabszego rywala. O to będziemy walczyć w lidze.
Komentarze