Sędziowskich siedem grzechów głównych
W Polskiej Hokej Lidze zakończono właśnie zmagania w zasadniczej części sezonu. To najlepszy czas na wszelkiego typu podsumowania. Portal www.hokej.net postanowił więc nakreślić najczęściej powtarzane błędy, przydarzające się polskim arbitrom.
O wskazanie błędów sędziowskie, najczęściej powtarzających się na polskich lodowiskach, poprosiliśmy jednego z najlepszych polskich arbitrów w historii - Jacka Chadzińskiego. Oto, jak posumował zasadniczą część sezonu w PHL... w wykonaniu polskich sędziów.
1. Nie wtrącać się
- W ostatnim czasie miałem okazję komentować mecze turnieju hokejowego podczas igrzysk olimpijskich w Soczi i przypatrzeć się sędziowaniu tamtejszych arbitrów. Widać było, że sędziom odgórnie dano do zrozumienia, aby nie wtrącali się w grę, kiedy zawodnicy grają twardo przy bandach, kiedy używają bodików. To, co dla mnie było najważniejsze, nie karali zawodnika za to, że ma dwa metry wzrostu, a jego przeciwnik 170 cm i widać to w ich bezpośrednich starciach. Sędziowie nie reagowali na potężne uderzenia. Pamiętamy, jak z turniejem pożegnał się bodaj jeden z Kanadyjczyków, po tym jak trafił go czysto jeden z Łotyszy. To jest twarda gra, dla facetów. Na polskich lodowiskach mocne zagrania zbyt często interpretowane są jako faule.
2. "Dziubanie" bramkarzy
- Na całym świecie gwiżdże się bicie kijem, szarpnięcie kija, włożenie kija na wysokości głowy. Co mnie denerwowało podczas igrzysk olimpijskich i podobnie jest w naszym kraju, to to, jak w sytuacji gdy krążek był już nakryty przez bramkarza, zawodnicy próbowali "dziubać" golkiperów po łapawicach. Sędziowie europejscy w ogóle nie gwizdali. Uciekali od gwizdania, a to są przecież najgorsze faule, niedostrzegane przez niektórych arbitrów.
3. W środku pojedynku
- Sędziowie liniowi w Polsce popełniają często błąd, gdy dwaj zawodnicy stają naprzeciwko siebie i ruszają do walki na pięści. Sędziowie zaczynają ich łapać, wplątując się w bójkę. To jest zabronione na całym świecie. Jeśli zawodnicy rzucili rękawice niewolno, jeszcze raz powtórzę, niewolno wtrącać się w jakąkolwiek wymianę ciosów, gdyż samemu można stracić zęby.
4. Im więcej... tym gorzej
- Arbitrzy wciąż myślą, że jeśli dają dużo kar, to zawodnicy będą się ich bali. Pokazują: "ja tu jestem najważniejszy. Ja tutaj jestem gwiazdą". Przepraszam, to nie jest tak. Sędzia musi czuć grę. Zanim cokolwiek zrobi, musi ostrzegać, krzyczeć: "bo Cię wyrzucę". W polskiej lidze utarło się, że im dajesz więcej kar, tym jesteś bardziej wiarygodny. Są sędziowie, którzy nakładają po sto, czy dwieście minut kar. Przecież to jest chore.
5. Reakcje na słowa z boksu
- Kiedy sędziowie dają kary, muszą wiedzieć, że zawodnicy często będą "podminowani". Często bierze się to także z nasłuchiwania, co też tam mówią o arbitrach trenerzy drużyn, co też zawodnicy czasem "marudzą". Wiadomo, że czasem są podminowani, więc w takiej sytuacji, trzeba odjechać, albo uspokoić sytuację, odwrócić się i podziękować, za zwrócenie uwagi. Wówczas zawodnicy i trenerzy zauważą, że sędzia czuje grę i wszystko widzi. Bez nerwów.
6. Obserwatorzy i ich kontakty z sędziami
- Czasami jest tak, że obserwator podpowiada sędziemu, np. "no wiesz, ja wyrzuciłbym tego zawodnika". Delikatnie wpływają na decyzje. Taki arbiter, chcący mieć wysoką ocenę, próbuje być bardziej papieski, jak sam papież. To nie tędy droga. Trzeba być sobą i trzeba mieć w nosie pewne sprawy.
7. Czterech sędziów na lodzie
- Jest jeszcze jedna, ostatnia rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, a co u nas, w naszym systemie, jest złego. Na całym świecie odchodzi się już od angażowania sędziów bramkowych. Nie powinno być już sędziów bramkowych w polskiej lidze, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze powinniśmy przeznaczyć na wprowadzenie na lód drugiego sędziego głównego. Wówczas łączmy pary w ten sposób, aby bardzo dobry arbiter, doświadczony sędziował z tym słabszym, z nowicjuszem. W ten sposób dorobimy się kolejnych świetnych sędziów. System czwórkowy wchodzi na lodowiskach już wszędzie.
Podsumowując...
- Popełniane błędy to nie jest wina samych sędziów, a tych którzy ich uczą - mówi Jacek Chadziński. - Za moich czasów, kiedy sędziowałem z Waldkiem Matuszakiem, Krzyśkiem Rzerzychą, Krzyśkiem Zawadzkim, mieliśmy wspaniałych profesorów. Mieliśmy Bogdana Tyszkiewicza, Andrzeja Kapołkę, Aleksandra Zagórskiego, Janusza Hejnowicza i wielu innych. Dużo takich ludzi, którzy przekazywali nam nie tylko to, co trzeba robić na lodzie, ale także poza nim.
Na koniec, żeby nie było tylko tak, że polskie sędziowanie to głównie błędy i pomyłki, a czytany przez Państwa artykuł jest tendencyjny, poprosiliśmy Jacka Chadzińskiego o wskazanie najsilniejszych ogniw, a także mocnych stron naszych arbitrów.
- Plusy? Mamy naprawdę kilku bardzo dobrych sędziów głównych, jak Przemysław Kępa, jak Paweł Meszyński, czy Zbyszek Wolas. Z młodych mamy natomiast Michała Bacę - wylicza Jacek Chadziński. - Liniowych też mamy bardzo dobrych. Mamy dwójkę z Torunia Wojciecha Moszczyńskiego i Sławomira Szachniewicza. Widać, że "czują bluesa". Mamy Pawła Pomorzewskiego, młodego chłopaka z Oświęcimia. Od wielu lat dobrze sędziuje także Tomek Przyborowski. To tak na szybko. Niestety, system jest taki, że ławka sędziowska jest bardzo krótka. Brakuje nam tej fali sędziów. Uważam, że należy dokooptować w nowym sezonie pięciu, albo dziesięciu kolejnych sędziów.
Komentarze