Hokej.net Logo
KWI
13
KWI
18
KWI
19

Okiem kibica: Kilka uwag o polskim hokeju

Okiem kibica: Kilka uwag o polskim hokeju

Zakończony rok przyniósł dla polskiego hokeja kilka wydarzeń, które zachęcają do głębszej refleksji. Nie jest to jednak moment dla podsumowań, bo na nie przyjdzie czas po kwietniowych mistrzostwach świata, które odbędą się w Krakowie. Warto jednak jeszcze raz przypomnieć sobie o kilku fundamentalnych dla polskiego hokeja kwestiach, które w tak zwanym środowisku są dyskutowane, choć z dyskusji tych niewiele wynika. Należą do nich te bardziej szczegółowe, związane z sytuacją w PZHL oraz te ogólne, jak przyszłość hokeja w Polsce, czy kształt hokejowej ekstraklasy.


Zacznijmy od tego pierwszego problemu, który ma fundamentalne znaczenie dla dwóch pozostałych kwestii.

Po co nam PZHL?


Sądzę, że obecnie jednym z największych problemów polskiego hokeja jest postawa działaczy związkowych. Stwierdzenie to może się wydać zaskakujące, w końcu Związek stoi za sukcesami reprezentacji (awans do grupy IA) organizacją finału Pucharu Polski, czy przygotowaniami do mistrzostw świata, które odbędą się w Krakowie, i można się tu spodziewać sukcesu medialnego, a być może sportowego.

Co do sukcesu organizacyjnego mam wątpliwości, przynajmniej jeśli chodzi o PZHL, ale nie odbierajmy na to szans. Na czym zatem polega problem związany z PZHL? Po pierwsze, bez wątpienia, wbrew temu co głosi jego sternik, nadal istnieje deficyt legitymizacji władzy prezesa i organów kolegialnych tego Związku, wynikający, jak zapewne orientują się kibice, ze sposobu objęcia, a zwłaszcza utrzymywania władzy przez Pana Dawida Chwałkę. W sensie prawnym zdaje się, że sprawa nie jest jeszcze rozstrzygnięta, ale na pewno jest ona jednoznaczna w sensie moralnym. Chodzi tu o zwykłą przyzwoitość, i fakt, że władze związku nie są akceptowane przez polskie kluby, które je wybrały. Obecnie urzędujący prezes skorzystał z rezygnacji swojego poprzednika, i to co miało być tymczasowe stało się rozwiązaniem trwałym, czy prawnym to się okaże. Gdyby wiązało się to z całościową, popartą zaangażowaniem sponsorów i środkami finansowymi, wizją odbudowy polskiego hokeja można by ten stan rzeczy jakoś zaakceptować. Niestety tak nie jest, i nie zanosi się na to, że związek i jego przedstawiciele są w stanie wydać z siebie coś, co przynajmniej postawi polski hokej na właściwe tory rozwoju. O tym, że nic się nie zmieniło w tej kwestii świadczą chociażby: żenujące przepychanki związku z niektórymi klubami odnośnie sprzętu dla reprezentantów Polski, czy też ich ubezpieczenia, dwuznaczna pozycja klubu hokejowego z Katowic, który za zgodą władz hokejowych zdaje się funkcjonować na innych zasadach niż reszta ligi, brak reformy systemu rozgrywek, nieprzestrzeganie postanowień licencyjnych przez niektóre kluby, wykluczenie z PHL klubu z Krynicy, czy obecność projektu, który stracił swoją rację bytu, czyli Szkoły Mistrzostwa Sportowego z Sosnowca. Władze związku starają się raczej korzystać z fajerwerków, niż przygotowywać i wdrażać projekty, które odrodzą w Polsce tę dyscyplinę.


Oczywiście organizacja mistrzostw świata w Krakowie jest jak najbardziej godna pochwały, podobnie nagłośnienie i organizacja Pucharu Polski w hali, w której na stałe powinny gościć polskie drużyny ligowe. Obawiam się jednak, że ich znaczenie dla rozwoju tej dyscypliny w Polsce jest drugorzędne. Są one natomiast kluczowe z punktu widzenia prezesa związku, który dzięki temu próbuje w naszym kraju legitymizować swoją władzę i uchodzić za dobroczyńcę tej dyscypliny. Zapewne możemy się spodziewać już niedługo licznej serii wywiadów z prominentnymi działaczami umieszczonych na stronach telewizji związkowej, którzy są zachwyceni organizacją finałów Pucharu Polski, i już nie mogą się doczekać podobnej imprezy przy okazji mistrzostw świata. Wszystko to byłoby jak najbardziej na miejscu, cieszyłoby również kibiców, gdyby nie brak działań systemowych, angażujących profesjonalistów na każdym szczeblu szkolenia i zarządzania hokejem oraz zwykły brak wizji jak ma się rozwijać ta dyscyplina w Polsce. Na to jednak nie ma co liczyć. Gdyby przyszłość tego sportu w naszym kraju została oddana w ręce ludzi, którzy wiedzą jak wdrażać w życie tego typu projekty, jak nimi zarządzać, jak wydawać pieniądze i jak je przyciągać, wówczas szybko by się okazało, że nie ma miejsca w takim układzie dla nikogo z obecnych działaczy i trenerów związkowych, w każdym razie niewielu z nich mogłoby się czuć bezpiecznie. W konsekwencji mamy do czynienia z konserwowaniem układu, który mentalnie swoimi korzeniami tkwi w minionym słusznie systemie. Pokazał to wyraźnie okres rządów poprzedniego prezesa, którego obecny zarządca związku jest spadkobiercą i kontynuatorem. Wszakże był i jest to człowiek, który funkcjonował w otoczeniu biznesu (chyba jednak nomenklaturowego) i z łatwością powinien sobie poradzić z problemami związku i szerzej hokeja w Polsce, zaangażować profesjonalistów i menedżerów, którzy pchnęliby dyscyplinę do przodu. Tak się nie stało, w zamian mieliśmy festiwal fajerwerków w postaci „dream teamu” z Krynicy, trenera z najwyższej półki na którego nie było nas stać i miraże o bogatym sponsorze, który już puka do drzwi związku. Dzisiejsza sytuacja polskiego hokeja pod wodzą Pana Chwałki wydaje się być podobna. Sukcesy leżą przecież na wyciągnięcie ręki, lub już są w kieszeni: awans na mistrzostwach świata, świetny turniej Pucharu Polski i jeszcze lepsze mistrzostwa świata, ale nadal nie widać planu jak wyciągnąć polski hokej ze stanu wegetacji. W rzeczywistości jest on podtrzymywany przy życiu przez wąskie grono prywatnych sponsorów, począwszy od Pana Filipiaka, przez „Tyski Sport” i Jastrzębską Spółkę Węglową, po Panów Ziarko i Wojtasa oraz wielu mniejszych darczyńców. Zresztą ci prywatni sponsorzy są po części również dobroczyńcami PZHL, który zawsze znajdzie okazję na wyciągnięcie pieniędzy z ich portfela. Znana jest tu sprawa klubu z Sanoka, który za zachowanie swoich kibiców podczas ostatniego finału Pucharu Polski (żeby nie było wątpliwości trzeba powiedzieć, że było to zachowanie naganne), został ukarany niewidzianą wcześniej w historii karą finansową, co było formą zinstytucjonalizowanej grabieży. Ta aktywność związku w kwestii pieniędzy jest jednak dość wybiórcza, bo podobno do dziś zawodnicy z Krakowa upominają się o nagrodę finansową za zdobycie Pucharu Polski w 2013 roku, a ze zgrupowań reprezentacji co rusz dochodzą doniesienia o problemach ze sprzętem, czy ubezpieczeniem.

Najnowszym pomysłem PZHL na zdobycie pieniędzy jest regulacja, która nakazuje płacić za zawodników starających się o polskie obywatelstwo, w sytuacji gdy nie otrzymają go do marca 2015 roku. Pokazuje to poziom intelektualny władz związku, które po pierwsze próbują karać kluby za chęć naturalizowania zawodników, którzy mogą przynieść korzyść dla polskiej reprezentacji (pomijam już fakt, że posiadają przecież polskie korzenie); po drugie, dobrem dla związku nie jest poziom rozwoju dyscypliny, ale łatwo zdobywane pieniądze, co jako żywo przypomina mi gangstera, który nigdy uczciwą pracą się nie splamił, ale nie przeszkadza mu to żyć w dostatku. Nie widać bowiem, aby sponsorzy ustawiali się w kolejce do wspierania hokeja, i sadzę, że się nie ustawią, bo sponsorzy zwykle dają pieniądze tym, którym wierzą i mają do nich zaufanie, a ludzie w PZHL takich cech nie posiadają i posiadać nie będą, co starają się usilnie udowadniać swoja bieżącą działalnością.

Organizowane imprezy i towarzyszące im liczne fajerwerki mają tylko zakamuflować ten stan rzeczy. I to jest, obok braku działań koncepcyjnych na rzecz hokeja, obciążenie, które obecne władze i działaczy PZHL dyskwalifikują. Jak wyjść z tego stanu rzeczy? Wydaje się, że najlepszym sposobem byłyby działania podobne do tych, które obserwowaliśmy w Polsce na początku lat 90., czyli prywatyzacja (w tym przypadku odnowienie) przez upadłość. Pokazuje to przykład niektórych klubów hokejowych (Nowy Targ, Sanok, Jastrzębie, Opole), które najpierw przy pomocy swoich „leśnych” działaczy musiały upaść, a dziś na zdrowych zasadach się odradzają z korzyścią dla tej dyscypliny w Polsce. W przypadku wymienionych klubów ważna rolę odgrywali prywatni sponsorzy, którzy starali i starają się nadal zaprowadzać w nich biznesowe zasady zarządzania właściwe korporacjom. W przypadku PZHL tę rolę może spełnić Ministerstwo Sportu, które nie powinno ustawać w działaniach na rzecz wprowadzenia kuratora do związku i definitywnego oczyszczenia atmosfery wokół niego oraz uwolnienia go od „zbawców bez wiedzy i koncepcji”. Chodzi tu zatem o całkowite i definitywne wyprowadzenie z PZHL ludzi, których jedynym celem w życiu, bo nie umiejętnością, jest piastowanie związkowych posad, którzy z tego żyją, bo nic innego w życiu nie umieją robić. Chodzi zarówno o tych zarządzających związkiem, jak i obecnych w pionie szkoleniowym. Myślę, że wcześniej czy później tak się stanie, bo w obecnej postaci PZHL jest nam niepotrzebny.



MOL czy MÓL?


Drugi problem, któremu warto poświęcić uwagę, to obecne w środowisku hokejowym rozważania, czy aby nie warto połączyć polskiej ligi (lub kilka klubów), z którąś z lig zagranicznych. Pojawiały się pomysły mówiące o lidze słowackiej, lidze EBEL, a ostatnio o lidze MOL. Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Z jednej strony patrząc na poziom dwóch pierwszych lig można by się spodziewać korzyści sportowych. Udział w lidze słowackiej, a zwłaszcza austriackiej na pewno wiązała by się z postępem organizacyjnym, finansowym i sportowym dla zainteresowanych klubów. Występy w lidze MOL niekoniecznie. Niemniej jednak awans pojedynczych klubów, w sensie sportowym kredytowany obecnością obcokrajowców, uderzyłby w poziom rozgrywek krajowych. Mając na uwadze liczbę i poziom polskich zawodników mielibyśmy do czynienia ze swoistym awansem I ligi do poziomu ekstraklasy, a I liga prawdopodobnie przestałaby istnieć. W ten sposób nie rozwinęlibyśmy hokeja w Polsce, ale go zlikwidowali, a resztki wytransferowali za granicę. Mówię tu tylko o lidze austriackiej i słowackiej, ponieważ łączenie się w jakiejkolwiek postaci z ligą MOL, byłoby w sensie finansowym, organizacyjnym i sportowym, odpowiednikiem przelewania pustego w próżne. Na pewno skorzystaliby z tego Węgrzy i Rumuni, ale nie my. Efekt dla ligi byłby taki sam jak w przypadku łączenia się z ligą słowacką i austriacką, a dla hokeja polskiego jako takiego nie byłaby to perspektywa zwiastująca postęp reprezentacji.


Zwróćmy uwagę na tę sprawę w szerszym kontekście. Otóż, każdy kraj który chce się liczyć w świecie hokejowym, musi posiadać własną ligę. Jeśli poziom hokeja jest tam wysoki, może sobie pozwolić na wytransferowanie jednej, dwóch drużyn do lig mocniejszych (Słowacy, Finowie, wcześniej Czesi w KHL). Projekty typu EBEL, czy MOL, nawet jeśli są sportowo przed nami, nie przynoszą już swoim założycielom zamierzonych korzyści i mają dziś raczej charakter biznesowy (EBEL), lub są wyrazem słabości, oznaczającej niemożność zbudowania własnej przyzwoitej ligi przez kraje uczestniczące w projekcie (MOL). Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy Austria, Węgry, nie wspominając o Rumunii, są lub będą hokejowymi potentatami? Co najwyżej ustabilizowały swoją pozycję na krawędzi elity i I Dywizji (Austria) lub są na podobnym do naszego poziomie (Węgry). Ktoś powie, tak, ale jeszcze kilka-kilkanaście lat temu drużyny te rywalizowały z nami jak równy z równym, lub były od nas zdecydowanie słabsze, a dziś nas wyprzedziły. Tak to prawda, która jednak bardziej pokazuje ile czasu zmarnowaliśmy stojąc w miejscu lub się cofając, a nie to jak ogromny postęp zanotowały te nacje w grze w hokeja. Dlatego chcąc wrócić do dawnego poziomu sportowego powinniśmy iść własną drogą, której podstawą jest szkolenie młodzieży. Punktem odniesienia do tego jest tradycja wieloletniej gry w grupie najlepszych, a przede wszystkim spuścizna licznego grona mocnych sportowo klubów. Te elementy są jednak pewnego rodzaju punktami orientacyjnymi, do których dojście jest możliwe tylko poprzez masowe szkolenie młodych adeptów hokeja.


Zatem w dzisiejszych warunkach obecność polskich drużyn w innych ligach w szerszym zakresie, opartych na polskich zawodnikach jest bezcelowa i przyniesie więcej strat niż korzyści. Oddali hokej od codziennego krajowego odbiorcy. Z kolei jeśli udział ten ma być podbudowany obcokrajowcami w liczbie 50, 60 czy więcej procent udziałów, to czyni to przedsięwzięcie jeszcze bardziej bezsensownym. Czym innym byłoby uczestnictwo w takich ligach, zwłaszcza słowackiej, czy EBEL, kiedy liczba zawodników w Polsce i ich poziom zaspokajałyby przynajmniej potrzeby PHL. Wówczas rzeczywiście można próbować zbudować jedną drużynę, złożoną tylko z graczy krajowych, która próbowałby swoich sił w grze z lepszymi zawodnikami, ale czy wówczas nie lepiej sięgać wyżej niż MOL, czy nawet EBEL, tak jak robią to Czesi, czy Finowie. Reasumując, obecność polskich drużyn, w takiej czy w innej postaci, w obcych ligach powinna być efektem rozwoju polskiego hokeja, a nie jego kołem ratunkowym.


Postawmy na młodzież


Trzecie zagadnienie jest fundamentalne dla całej dyscypliny w Polsce i dotyczy szkolenia młodzieży. W naszym kraju robi się to dosyć wybiórczo, incydentalnie i zrywami, co powoduje, że mamy co jakiś czas przypływ większej liczby młodych graczy, o których mówi się, że są zdolnym pokoleniem zawodników. Oczywiście takiego przypływu nie mieliśmy już dawno, a jednym z ostatnich jego przedstawicieli jest dziś Leszek Laszkiewicz. Obecnie mamy raczej rodzynki niż całe pokolenia. Obnaża to jakość szkolenia młodzieży, a raczej jej brak. Są kluby które robią to modelowo, jak Sanok czy Nowy Targ, takie, które to robią w ogóle i chwała im za to, jak Oświęcim, Janów, Sosnowiec, czy Toruń oraz takie, które tym gardzą, wolą płacić kary do związkowej kasy. Zastanówmy się jednak, czy gdyby każdy z klubów PHL prowadził szkolenie w sposób modelowy, to czy istotnie poprawiłoby to poziom polskiego hokeja? Wydaje się, że na pewno zwiększyłoby liczbę dobrych, ligowych zawodników, co należałoby uznać za sukces, ale nie przełożyłoby się na choćby stałą obecność reprezentacji w gronie najlepszych drużyn. Powodem tego byłby, i jest obecnie, zbyt mały dopływ „świeżej krwi” do najwyższej klasy rozgrywkowej, co nie przekładałoby się na stabilność drużyn, które opierają się na polskich zawodnikach, jak również nie zapewniałoby podnoszenia poziomu gry. Mechaniczne szkolenie, tylko w klubach, i w oderwaniu od szerokiej amatorskiej podstawy wychodzącej poza kluby ligowe, a nawet poza hokej seniorski, nie przyniesie trwałej i istotnej poprawy. Co trzeba zrobić w tym kierunku? Pisałem już o tym przed ostatnimi świętami wielkanocnymi, dziś tylko przypomnę. Struktura szkolenia hokejowej młodzieży i dzieci powinna mieć kształt piramidy. Na samym jej dole hokej szkolny, stowarzyszeniowy, amatorski i klubowy dla najmłodszych, który byłby powiązany wzajemnymi stosunkami z tymi ośrodkami gdzie istnieje hokej seniorski. Z tego grona, najlepsi powinni mieć jasno wytyczoną ścieżkę rozwoju, przez liczne (wojewódzkie) ligi juniorskie i ligi juniorskie centralne, kilka poziomów każda, z tego grona najzdolniejszych powinni się rekrutować gracze ligowi i reprezentacyjni. Obudowane to być musi kompetentnymi trenerami, którzy nie tylko umieją jeździć na łyżwach, ale wiedzą jak nauczyć tej jazdy młodego człowieka, tak aby łyżwy nie przeszkadzały mu w grze. Dlatego uruchomić trzeba szerokie szkolenie trenerów i instruktorów, nie tylko tych zajmujących się prowadzeniem seniorów, ale przede wszystkim nauką młodzieży.


Jak spojrzy się na obecny stan polskiego hokeja, to taka perspektywa wydaje się nierealna, wręcz bajkowa. Sądzę jednak, że jest ona do wykonania wtedy, gdy uczyni się z tego projekt biznesowy, angażujący w procesie realizacji profesjonalistów, niekoniecznie znających się na hokeju i z nim bezpośrednio wcześniej związanych. Ten ostatni warunek jest nawet, powiedziałbym, konieczny. Że ten sposób działania jest właściwy świadczy przykład, nielubianej raczej przez fanów hokeja siatkówki, która z dyscypliny w Polsce niszowej stała się organizacyjną, finansową i sportową potęgą. Dyscypliną, którą uprawia się niemal w każdej szkole. Z hokejem może być nieco trudniej, bo to sport stosunkowo drogi, ale bardziej widowiskowy od siatkówki, a w dodatku nie ma w całej Polsce miejsca, gdzie zwykły miłośnik tego sportu, oprócz jazdy na łyżwach, może wsiąść kij do ręki i pograć w hokeja. Warto pomyśleć o tym na poziomie ministerstwa i władz samorządowych, aby stworzyć ku temu warunki. Białe „Orliki” to dobry pomysł, ale z hokejem nie mają wiele wspólnego, skoro można na nich tylko jeździć na łyżwach. Potencjał ku temu jest, o czym świadczy zainteresowanie Pucharem Polski z prawdopodobnie rekordową frekwencją. Trzeba ten potencjał uwolnić i pozwolić dzieciom i dorosłym wziąć kij do ręki i poczuć na czym polega gra, którą mogą jedynie oglądać, niestety zbyt rzadko dzięki polskiej telewizji.


Na tym etapie, w którym jest obecnie polski hokej potrzebny jest też sukces. Jakie jest jego znaczenie świadczy chociażby przykład Sanoka, ale nie tylko, gdzie dzięki zaprogramowanym działaniom przyciągnięto bardzo liczne grono, nie tylko kibiców, ale również uprawiających hokej. Można się spodziewać, że niedługo program ten zostanie skonsumowany, poprzez wejście na poziom seniorski licznej grupy młodych zawodników. Co ciekawe nie znajdują oni miejsca w młodzieżowej kadrze narodowej w takim zakresie jak powinni, głównie dlatego, że pierwszeństwo mają absolwenci SMS, której istnienie dziś wydaje się co najmniej dyskusyjne, a którą trudno zlikwidować, bo stanowi dobre pole do zagospodarowania dla licznej grupy różnej maści działaczy i tak zwanych trenerów.


Sukces przyciągający widzów związany jest przede wszystkim z reprezentacją i poziomem drużyn ligowych. Obie te sfery należy traktować łącznie. Po pierwsze reprezentacja korzysta ze stosunkowo skromnej grupy zawodników, którzy ze względu na umiejętności mogą w niej grać, powiedzmy sobie jednak szczerze, nie ma z kogo wybierać. Na nowe pokolenie graczy, które wzniesie kadrę na wyższy poziom trzeba jeszcze czekać latami, i tylko wtedy może się ono pojawić, gdy wdrożony będzie sugerowany tu, lub podobny, program odbudowy. Co powinniśmy zrobić dzisiaj? Jedną z dróg jest naturalizacja zawodników, którzy pochodzą z USA i Kanady, a mają polskie korzenie, tylko tacy wchodzą w grę, nie potrzebujemy, jak to się zwykło mówić „farbowanych lisów”. Grono tych zawodników jest dość liczne, i lekko licząc można ich się doszukać około 50-60. Aby mogli grać w reprezentacji, muszą po pierwsze tego chcieć, po drugie, muszą rozegrać w PHL dwa sezony oraz musi być wola ze strony działaczy i trenerów związkowych oraz klubowych. Spełnienie pierwszego warunku jest najłatwiejsze, dwa pozostałe stoją pod znakiem zapytania. Trenerzy kadry, zwłaszcza polscy, mają do takich działań pewien dystans. Trudno powiedzieć z czego on wynika, ale wydaje się że albo obawiają się konfrontacji swojej wiedzy z amerykańską szkołą reprezentowaną przed tych zawodników, albo ulegają presji rodzimego środowiska, i nie chcą przyczyniać się do tworzenia konkurencji dla zawodników naszej ligi. Ci, mogliby okazać się słabsi od kolegów zza oceanu, ale zawsze przecież to nasze chłopaki, co to nie podskoczą, innymi słowy swój swojemu krzywdy nie zrobi. W rezultacie wszyscy są za utrzymaniem status quo, które daje poczucie bezpieczeństwa i wygody trenerom, ale przede wszystkim zawodnikom.

Podobny stosunek wydają się mieć kluby. Oprócz Sanoka nikt nie myśli o tym, aby zatrudniać takich obcokrajowców, z których może być w przyszłości pożytek dla reprezentacji. Na świecie korzystają z takich rozwiązań właściwie wszystkie kraje, poza może wielką siódemką światowego hokeja. My niestety nie, mimo że mamy z czego czerpać. Nawiasem mówiąc, ta polityka klubu z Sanoka pokazuje, jak wielki jest opór środowiska, przed tego typu praktykami. Klub, który szkoli młodzież z doskonałymi rezultatami jest oskarżany o ściąganie nadmiernej liczby obcokrajowców i marnowanie karier własnych wychowanków. Ta sytuacja jest częściowo rezultatem złej woli oraz niezrozumienia polityki klubu, który u zarania realizowanego projektu postawił na szkolenie młodzieży i grę własnymi wychowankami. Ta pierwsza jest szczególnie widoczna wśród tak zwanego środowiska hokejowego. Prym wiedzie tu niejaki Pan Białoński, który uchodzi za dziennikarza sportowego, a swoją niekompetencją i brakiem obiektywizmu w tym przypadku, sprawia wrażenie osoby działającej na zlecenie, której obce są standardy dobrego dziennikarstwa. Mój kierunek myślenia potwierdza wypowiedź trenera, a kiedyś świetnego zawodnika Jacka Szopińskiego, który w rozmowie z tymże dziennikarzem jednoznacznie powiedział o konieczności stopniowego, rozumnego wprowadzania młodych zawodników do pierwszej drużyny, co nie znalazło zrozumienia u tejże osoby podającej się za dziennikarza.


Pisze o tym, po to, abyśmy zrozumieli, że na dzień dzisiejszy perspektywa szybkiego sukcesu na naszą miarę, to jest awansu do Elity i utrzymanie się w niej, jest możliwa do realizacji tylko dzięki takim zabiegom, w rezultacie których prawo do gry w reprezentacji będą mieli wychowani i wyszkoleni w USA i Kanadzie zawodnicy polskiego pochodzenia. Włączyć się w ten projekt powinien PZHL i kluby, które wzięłyby na siebie utrzymanie tychże zawodników i dały im szansę na otrzymanie prawa do gry w reprezentacji. Ponadto, podniosłoby to poziom rozgrywek PHL. Ten drugi element przyciągnie również szerszą rzeszę kibiców. Na dzień dzisiejszy forsowanie ograniczenia liczby obcokrajowców wydaje się nieporozumieniem, które gdyby zostało zrealizowane, to: po pierwsze, istotnie obniży i tak niewysoki poziom ligi, co w konsekwencji zniechęci potencjalnych kibiców, po drugie, zlikwiduje pierwszą ligę w rezultacie niewystarczającej dla potrzeb drużyn w Polsce liczby zawodników w wieku seniora; po trzecie, spowoduje nieuzasadniony, nieadekwatny do umiejętności, wzrost pensji najlepszych polskich graczy, co niektóre kluby już przerabiały. Jak słucham i czytam wypowiedzi ludzi tak zwanego środowiska hokejowego, to zastanawiam się, czy nagonka na obcokrajowców i niechęć do graczy polskiego pochodzenia ma to właśnie na celu? Postulat ograniczania liczby obcokrajowców stanie się zasadny dopiero wtedy, gdy sami rozwiniemy szkolenie i doczekamy się licznego grona przyzwoitych ligowców. Podnoszony dziś krzyk w obronie niezwykle utalentowanej młodzieży, zwłaszcza w Sanoku, jest wiec nieuzasadniony i podszyty fałszywą troską, i być może manipulacją, za którą stoją interesy i interesiki szeroko rozumianego środowiska hokejowego, a wiec zawodników, trenerów, działaczy i tak zwanych dziennikarzy. Prawdą jest, że wszyscy tęsknimy za młodymi zawodnikami, reprezentującymi dobry poziom ligowy, nie mówiąc o międzynarodowym. Niestety musimy na to jeszcze poczekać. Najkrócej będą na to czekać w Sanoku.


Puchar Polski w pełnym blasku


Nie mogłem się oprzeć pokusie napisania kilku uwag na temat zakończonego przed kilkoma dniami finału Pucharu Polski. Było to przedsięwzięcie, które trudno krytykować, mając na uwadze perspektywę polskiego hokeja. Mizeria ligowa, zarówno jeśli chodzi o poziom gry, jak również o frekwencję, znalazła swoje zaprzeczenie podczas dwóch dni rywalizacji o Puchar Polski. Imprezę organizacyjnie należy uznać za udaną, poziom sportowy za przyzwoity, a emocje za całkiem spore. Elementem sprzyjającym frekwencji były na pewno niskie ceny biletów wstępu, i dogodny termin, choć nie da się nie zauważyć, że organizatorzy próbowali sobie powetować tę stratę opłatą parkingową (30zł). Przyznam szczerze, że pierwszy raz uczestniczyłem w imprezie, na której parking był droższy dla widza niż sama impreza, ale nie był to jednak duży problem i należy go raczej traktować jako ciekawostkę, których w naszym kraju nie brakuje. Większym problemem było nierówne traktowanie kibiców przez organizatorów. Z tego co mi wiadomo jedni z nich mogli korzystać transparentów, flag i banerów, innym zaś tego zabroniono. Rozumiem względy bezpieczeństwa, ale nie rozumiem nierównego traktowania. Podobnie było z kibicowaniem, to stało generalnie na wysokim poziomie, było głośne i urozmaicone. Pewnym zgrzytem były jedynie próby przeniesienia niedobrych zwyczajów z ligowych lodowisk, okraszone wulgaryzmami przez sympatyków niektórych klubów. Trzeba na przyszłość zastanowić się, czy aby nie warto tego elementu wyeliminować na stałe z repertuaru kibicowskiego, tak aby nie przylgnęła do hokeja etykieta sportu dla prostaków. Dyscyplina potrzebuje bowiem szerokiej, zróżnicowanej wiekowo i ze względu na płeć, publiczności, bo to przyciąga sponsorów i media. Jako kibice dajmy więc temu szansę, bo na dzień dzisiejszy nie każde miasto nadaje się na to, aby pełnić funkcję organizatora takiej imprezy. Wydaje się, że należałoby też pomyśleć o zmianie formuły uczestnictwa w Pucharze Polski, tak aby dać szansę większe liczbie drużyn, które uczestniczyłyby w bezpośredniej walce o to trofeum. Jeśli poziom ligi będzie rósł jest to nieuniknione. Można zatem jednoznacznie stwierdzić, że organizacja imprezy, jak i sama impreza, stały na wysokim poziomie, jak na polskie warunki. Warto kontynuować ten kierunek na przyszłość. Ostateczna ocena jest jednak warunkowa. Bardzo pozytywna jeśli impreza miała służyć rozwojowi dyscypliny, i jeśli takie skutki przyniesie, zdystansowana, jeśli była tylko chwytem marketingowo-propagandowym PZHL. Ostateczny werdykt w tej sprawie przyniesie czas.

I na koniec uwaga, która nie dotyczy wprost przebiegu imprezy pod nazwą finał Pucharu Polski, ale jest z nią pośrednio związana. Chodzi o komentarze ekspertów jakimi urozmaicona była transmisja z tego wydarzenia. Jako widz Telewizji Polskiej, którą należy docenić za jakiekolwiek zainteresowanie hokejem w Polsce, oczekiwałbym, że tak zwani eksperci rzeczywiście będą wykazywali się wiedzą w ocenie taktyki obranej przez poszczególne ekipy, fachowością oceny akcji i zagrań w trakcie gry, a nie będą skupiali się na podkreślaniu swojego przywiązanie do niektórych barw klubowych, przy jednoczesnym dyskredytowaniu innych drużyn. O ile komentatorzy byli w tym względzie obiektywni, to wspomniani eksperci razili tendencyjnością, co podważało sens ich uczestnictwa w transmisji. Niestety celował w takim zachowaniu nasz wybitny hokeista Mariusz Czerkawski, co budziło moje zażenowanie i niepokój. To pierwsze z racji tego, że zapomniał już na czym polega profesjonalizm, który cechował go jako zawodnika, to drugie, ze względu na jego prawdopodobne ubieganie się o stanowiska szefa hokejowej centrali. Takim zachowaniem skutecznie przekreśla swoje szanse na objęcie tej funkcji.


Podsumowując, kilka wygłoszonych tu uwag dotyczyło newralgicznych dla rozwoju polskiego hokeja kwestii. Po pierwsze jest nią PZHL, który nie jest wstanie wprowadzić w życie zarysowanych tu projektów, ani żadnego innego, nie mówiąc już o przygotowaniu własnego. Wydaje się on być sam w sobie problemem polskiego hokeja, w sytuacji gdy powinien być animatorem zmian, projektów, i wdrażania korzystnych rozwiązań. Od niego trzeba zacząć zmiany, bo jest podmiotem władnym i właściwym dla pobudzania rozwoju polskiego hokeja. Jeśli tu zostanie rozwiązany problem, to szkolenie młodzieży musi przyjąć właściwy kształt i przynieść pożądane efekty, a łączenie się z innymi ligami przestanie być omawianym tematem. Miejmy nadzieję, że wówczas normą stanie się frekwencja zbliżona do tej na finale Pucharu Polski.

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
Wypowiedz się o hokeju!
Shoutbox
  • szop: gra na zmiane wsrod bramkarzy to lipa
  • dzidzio: Wóz albo przewóz można wycofać Fucika
  • fruwaj: Luq - nie mówię że nic ale skoro prezentuje teraz taki poziom jak prezentuje to absolutnie do kadry się nie nadaje...
  • szop: i tez mam taka nadzie Góralu ze Horawski bedzie bronil Naszej bramki z Pawłem
  • PanFan1: Nie no Luque, wiadomo że to poważna sprawa, piszę tylko że Łycha jeszcze daleko od swojej normalnej formy
  • szop: od czasu do czasu
  • Goral99.: A ja mam nadzieje ze Horawski dostanie naprawde szanse pokazania swoich umiejetnosci
  • szop: tylko nie taka jak w tym sezonie
  • szop: taka szansa to nie szansa a teraz bedzie juz lepiej bo bez takie przerwy i bedzie coraz lepszy oby tak bylo tylko niech maluje kask w Szarotke :)
  • Luque: Fruwaju myślę, że dojdzie do siebie, też nie ma co forsować się za mocno w sparingach po kontuzji
  • Goral99.: Zdecydowanie...o ile prawda jest ze zostanie u nas
  • PanFan1: Dobra dzięki za wspólne oglądanie, do niedzieli na Panthers/Tampa kto tam będzie mógł
  • PanFan1: 17:30
    polecam stream NHL66 . IR
  • Luque: Wronka nie miał żadnej kontuzji, a sobie jeździ jak na jeździe figurowej...
  • Goral99.: No i mam nadzije ze nasi wlodarze porzuca.pomysl sciagniecia do nas Raca
  • Goral99.: U Patryka wyraznie widac ze nogi ciezkie..
  • Luque: Ten Us to karne broni fatalnie
  • 1946KSUnia: Pas, Wałęga. Koncertowo strzelone karne, tak to powinno wyglądać!
  • Luque: Taki trochę jak Miarka w tym elemencie ;p
  • szop: trzym sie Fanie
  • szop: prosze Cie oby nie Rac
  • szop: trzeba obco takich co sa lepsi a nie takich co sa poprostu i nic wiecej
  • szop: Luq ciezko sie nie zgodzic
  • Luque: Rac już się w Naszej lidze chyba wyślizgał...
  • emeryt: trzeba bedzie poszukac nowego Raca na ellite...
  • szop: Rac cienki mocno nic nie wnosi do gry jak ma obcokrajowca Naszej lidze trzeba mlodych walczakow
  • Luque: Eme a co dobrego zagrał Rac w tym sezonie? 2-3 mecze z początku sezonu za Sidora?
  • szop: gosci z Kanady z Usa mlodych i ambitnych tam tego masa i chetnie przyjada za mniejszy hajs
  • Luque: Jak brać z USA/Kanady to takich Sadłochów czy jak kiedyś Mroczkowskich
  • emeryt: Luq problem jest taki że w Tychach mało kto wypłynon w ostatnim sezonie...co grał Bukowski,Korenczuk,Padakin itd
  • emeryt: przeciez dobrze wiecie kochani że w jednym klubie nie idzie,przechodzisz do innego i tam jestes liderem...,podobnie jak w robocie,trzeba znalesc swoje miejsce na ziemi
  • Luque: Eme przyczyna też jest prosta... takiego kontraktu jak w Tychach to gdzie indziej w PL już nie dostaną...
  • Luque: No i druga sprawa szatnia ma zbyt wiele do powiedzenia...
  • emeryt: masz racje ale to tylko potwierdza teze ze byc moze nie było to miejsce dla niego,finansowo owszem ale sportowo nie poszło
  • emeryt: Younan...w Cracovii czołowy def a w Tychach chyba szału nie było prawda?
  • Luque: Tu raczej niczego nie brakuje, zobaczymy jak to tąpnięcie wpłynie na zawodników ale wydaje mi się że jak kołcz 'Kryspin' (jak to mówisz) nie przesadzi i znajdzie zdrowy balans to będzie dobrze
  • Luque: Younan grał dobrze, trochę dziwiło że nie został u Nas
  • szop: Luq o tym mowie tam jest Naszych krajanow albo takich co maja korzenie na potege
  • szop: ale Rac sie ślizga od paru sezonów w paru juz klubach On tu jest za dlugo
  • szop: zreszta Ja uwazam ze ten słowacki talib jest juz cienki
  • whiteandblue: Ale to życie przewrotne. W kilka dni można nawet stracić tytuł naukowy :-). Infantylny Laskowski z tym "profesore" nie zauważył, że w finałach to ten zawodnik nie obronił matury a gdzie tam mgr, dr, prof :-)
  • Luque: "Talib" haha rozbroiłeś mnie ;p
  • jastrzebie: A młodzież Tyska tak dobrze prowadzona. Mistrz Polski w junior młodszy, młodzik. A trener sprowdzi więcej Suomi.
  • jastrzebie: Mądre to jest
  • Luque: Jastrzębiu jak będzie kołcz Naszą młodzież wprowadzał, pozbędzie się tłustych kotów to jeszcze możemy się zdziwić
  • szop: Luq no tak mi sie kojarzy :D
  • szop: ale przyznaj podobienstwo jest :)
  • szop: fajnie ze nawet My potrafimy razem sie posmiac hahahah
  • Luque: No jakby mu jakiś turban założyć to może coś by z tego było ;P
  • szop: bankowo do samolotu na wyjazd by nie wsiadl :D
  • jastrzebie: Rac kilka swietnych sezonów w JKH ale ostatni już słabo
  • Luque: Nie mów tak bo Emeryt się obrazi, toż to jego ulubiony grajek ;)
  • szop: i jezdzi z bomba po lodowisku :D
  • szop: Eme to nie klopot :D
  • emeryt: w JKh i Cracovii bardzo dobrze
  • szop: jastrzebie i to bardzo precz od NT
  • szop: tu ceni sie charakter
  • Luque: Szop tak patrzę na Wronka i nie wiem czy do końca charakter ;)
  • Luque: Wronkę*
  • emeryt: w sumie to i tak długo Rac wytrzymał bo zwykle drugi sezon czechosłowaków mocno słabszy
  • Polaczek1: Ciekawe gdzie pójdzie Bryk. Znow powrót do JKH ?
  • jastrzebie: W Cracovi już osłabł
  • Luque: Niejeden tam też dobrze umie liczyć dutki
  • szop: uwierz w tutaj mu go nie brakuje to Nasz chlop
  • Luque: Bryka to bym zostawił, na solidnego siepacza w obronie się nadaje, akurat on nie zawiódł
  • szop: Patryk nie gra za darmo proste Luq ale te pieniadze sa dobrze wydane a to najwazniejsze
  • szop: no Górale cenią dutki tak Nasza natura bywa
  • Luque: Pociecha bardziej mnie zawiódł, gdzie się podziały jego strzały z niebieskiej i dobra gra w przewadze... ale ma kontrakt więc zobaczymy w następnym sezonie
  • jastrzebie: Ciekawe jak Pela w Podhalu. Raczej 4 piatka
  • szop: mysle podobnie choc przy tym trenerze z Kanady moze i grac w 1 i rozbijac innych by reszta mogla sobie pograc tu nie ma reguly
  • Luque: Jaśkiewicz też... reprezentant co chce jechać na elitę a gubi krążki na niebieskiej i jeździ jak wóz z węglem... z Unią szczególnie się nie popisał
  • szop: zalezy co beda grac
  • szop: Jaśkiewicz nie pojedzie moim zdaniem w elicie trzeba umiec juz takie rzeczy
  • szop: Maciaś Wałęga Kolusz Wronka Johnny to powinny byc pewniaki Chmielewskiemu bymm podziekowal gosc kompletnie poza gra Zygmunt bez szalu tez lipa Dronia tak samo do odstrzalu
  • jastrzebie: Pela ma warunki, szybkość tylko ze jest zwariowany i wkrada się chaos w jego zagrania. Może inny trener go wyprowadzi.
  • Luque: Zygmunt w miarę ok, po drugie to jest też gość potrzebny do osłabień
  • Luque: Fajnie grali póki co Kapica z Tyczyńskim, starają się chłopaki
  • szop: jesli bedzie u Nas kanadyjski styl gry to w sam raz a wszystko na to wskazuje jastrzebie
  • szop: Luq moim zdaniem powinni tez jechac
  • narut: Zygmunt - bardzo fajnie, widać, ze jest na fali wznoszącej, jego gra na pewno będzie wyglądać lepiej, dziś w eksperymentalnym zestawieniu, Zygmunt, Wałęga, Kapica - moje kibicowskie marzenie, natomiast Chmielewski i tydzień temu i wcz. na zdecydowany plus, dziś może sobie nieco odpuścił ale i tak dawał jakość, nie wyobrażam sobie tej rep. bez niego..
  • Luque: Ciekawe co z Jeziorem, jakaś kontuzję tam miał, a to też taki zawodnik co w osłabieniu i ogólnie dużo pracuje kijem
  • Luque: No i Jezior też umie strzelić tak jak trzeba
  • Luque: Krzysiek Maciaś, fizycznie dobrze wygląda i stara się oddawać strzały ale musi jesteś więcej pracować, stać go na to
  • szop: Zygmunt zgodze sie ale bez Chmielewskiego sobie wyobrazam
  • narut: dziś Krzysiek też w dość eksperymentalnym zestawieniu, ale razem z Tyczyńskim (wcz. się spawdzało) i Michalskim tworzyłby na prawdę fajną, przynajmniej jak na nasze warunki i możliwości, IV linię napadu..
  • Luque: Narut to by mogła być ciekawa trójka, chętnie bym zobaczył jak zagrają
  • narut: Luque - mam nadzieję, że już w WB i to z powodzeniem.. natomiast na moje skromne oko największy poty co jest problem z formacją Alana (on trochę "szuka jeszcze swojej formy' ale też chodzi o wydobycie z niego tego co najlepsze), bo w pozostałych, poza taką IV bym nic nie ruszał..
  • Luque: Jest taka formacja co zna się jak łyse konie: Łyszczarczyk-Paś-Jeziorski ale nie pamiętam już kto tam robił za centra, ciekawe jakby razem znowu zagrali ;)
  • 6908TB: na portalu z[****] piszą że Unia interesuje się Aronem Chmielewskim
  • 6908TB: z.k.l.e.p.y.
  • 1946KSUnia: Ciekawa ta sytuacja z Chmielewskim. Niby Tychy były najbardziej zdeterminowane, ale jednak Unia, no zobaczymy. Bynajmniej Aron teraz miał pechowy sezon, ale w formie jest to wartość dodatnia. Doświadczenie będzie ważne w CHL
  • unista55: Nie interesuje się, tylko został zaproponowany. Zaproponowany klubowi to nawet chłop spod sklepu może zostać :)
  • unista55: A tamten portal lubi wysysać z palucha, nie raz byliśmy świadkami :)
  • 6908TB: słuszna uwaga, dzięki za poprawe ;)
  • szop: Dobrej nocy hokejowej braci
  • szop: jeszcze przejazd na mojej smigawce i do wyrka:)
  • Luque: Zawsze może chodzić o podbicie kontraktu...
  • KubaKSU: Info z tamtego portalu i wszystko jasne :D
  • wpv: Tak samo Dronia, Dupuy, Boivin, znamy te bajeczki. Zaraz na naszych łamach to zdementujemy ;)
  • narut: Luque ... faktycznie... przecież oni razem grali na mistrzostwach u20... :)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą korzystać z Shoutboxa Zaloguj się!
© Copyright 2003 - 2024 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe