Najdłuższe dziewiętnaście minut w życiu
Bramkarz Comarch Cracovii Rafał Radziszewski po raz kolejny poprowadził zespół do złotego medalu, a jego interwencje wprowadzały spokój w szeregach krakowian. Po golu kontaktowym dla GKS-u Tychy to dobra postawa krakowskiego golkipera pozwoliła utrzymać zwycięstwo i sięgnąć po tytuł mistrzowski. - Od kiedy bronię, było to chyba najdłuższe dziewiętnaście minut w życiu - mówi popularny "Radzik".
Rafał Radziszewski w drużynie Comarch Cracovii jest kimś więcej niż tylko bramkarzem. To instytucja i zarazem symbol krakowskiego klubu, którego sukcesy w najnowszej historii kojarzyć się mogą właśnie z 35-letnim golkiperem.Popularny „Radzik” już od ponad dziesięciu lat jest ostoją w bramce „Pasów”. Od tego czasu nie schodzi poniżej pewnego poziomu, dzięki czemu może być gwarantem sukcesów ekipy z Siedleckiego 7.
Nie inaczej było i tym razem, kiedy to poprowadził swój zespół do jedenastego w historii klubu mistrzostwa Polski. W siódmym decydującym meczu Cracovia pokonała GKS Tychy 2:1 i zapewniła sobie tytuł mistrzowski. Krakowski bramkarz obronił aż 30 strzałów rywali, imponując skutecznością na poziomie 97 %.
- Był nam ciężko, bo jednak presja jest nieodłącznym towarzyszem. Cały sezon czekało się na ten jedyny mecz, gdzie nie można już popełniać błędów, bo było to siódme spotkanie. Być może to sprawiło, że ta gra na początku była nerwowa zarówno z jednej, jak i z drugiej strony – mówi Rafał Radziszewski. -Zdobyliśmy jednak bramkę i to nas uskrzydliło. Później w drugiej tercji strzeliliśmy drugiego gola i to on ułożył spotkanie – dodaje hokeista, który został uhonorowany nagrodą dla najlepszego zawodnika.
- W meczu gra cała drużyna, a jeden gracz nie może przecież wygrać spotkania. Nie ma takiej opcji. Wszyscy muszą ze sobą współpracować i tak to wyglądało u nas. Nikogo nie można indywidualnie wyróżniać. Chłopcy grali z poświęceniem, rzucali się pod krążki, atakowali i bronili. Szacunek dla całej drużyny i sztabu szkoleniowego! – tłumaczy skromnie „Radzik”.
Na początku trzeciej tercji tyszanie zdołali jednak za sprawą Mikołaja Łopuskiego strzelić kontaktowego gola, a następnie mocno zaatakowali drużynę „Pasów”.
– 2:0 to nie jest pewny wynik w hokeju i dlatego tonowaliśmy nastroje. Robiliśmy wszystko, by nie stracić gola, ale niestety się to nie udało. Trochę nas to podłamało, a rywale rzucili się do ataku. Od kiedy bronię, było to chyba najdłuższe dziewiętnaścieminut w życiu. Ten czas się dłużył, ciągle były uwolnienia i przerwy pod moją bramką. Wierzyłem jednak w drużynę i najważniejsze, że daliśmy radę – cieszy się Radziszewski, który - nie pierwszy raz z resztą - udowodnił, że wciąż jest czołowym polskim bramkarzem.
Krakowski golkiper w obecnych rozgrywkach strzegł bramki „Pasów” w 51 spotkaniach, w których na 1431 strzałów obronił 1323. Daje to skuteczność blisko 93%. Jest to najlepszy wynik spośród bramkarzy z polskiej ligi, aspirujących do gry w reprezentacji.
Komentarze