Tyszanie mają patent na Cracovię! To już czwarte zwycięstwo
Tradycji stało się zadość - GKS Tychy po raz czwarty w tym sezonie pokonał Comarch Cracovię. Podopieczni Jiříego Šejby pewnie wygrali 5:2.
Wicemistrzowie Polski byli dziś niczym rasowy bokser. Skutecznie odpierali ataki przeciwnika, wykorzystywali błędy rywala i wyprowadzali zabójcze ciosy.
Ta teza znalazła potwierdzenie już w 15. minucie. Rafał Radziszewski chciał rozegrać krążek za bramką, ale był naciskany przez Josefa Vitka. Guma odbiła się od Patryka Koguta, aż w końcu znalazła się na łopatce kija czeskiego skrzydłowego. Vitek uderzył bez większego zastanowienia i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Warto zaznaczyć, że tyszanie grali wówczas w… osłabieniu.
Ten gol natchnął gości, a podopiecznym Rudolfa Roháčka wyraźnie podciął skrzydła. W ich akcjach nie było błysku, czy nawet elementu zaskoczenia. Na dodatek hokeiści „Pasów” sami komplikowali sobie hokejowe życie. W drugiej odsłonie dwukrotnie grali w podwójnym osłabieniu i stracili wówczas dwa gole. W 27. minucie na 2:0 podwyższył Michał Kotlorz, który popisał się potężnym uderzeniem z okolic lewego bulika. Dziewięć minut później trzeciego gola dla tyszan zdobył Filip Komorski. 25-letni środkowy sprytnie zmieścił gumę między parkanami Rafała Radziszewskiego. Sytuacja trójkolorowych była bardzo komfortowa.
Pluszowy gol Domogały
Krakowianie od początku trzeciej tercji ruszyli do ataku, ale oddawane przez nich strzały nie miały odpowieniej jakości, by zaskoczyć dobrze dysponowanego Štefana Žigárdy'ego. Strzelecki impas przełamali dopiero w 48. minucie. Na listę strzelców wpisał się Adam Domagała, a pluszaki zasypały lodową taflę.
Tyszanie szybko odpowiedzieli na to trafienie. Lewym skrzydłem pomknął Filip Komorski, a następnie zagrał wzdłuż bramki do Bartłomieja Jeziorskiego. 18-letni skrzydłowy uderzył bez przyjęcia i było już 4:1.
W końcówce spotkania goście złapali dwie kary (Jakub Witecki i Bartosz Ciura) i Cracovia przez 85 sekund atakowała w pięciu na trzech. Nadzieję w pasiaste serca wlał jeszcze Krystian Dziubiński, ale ostatnie słowo należało do ekipy z piwnego miasta. A konkretnie do Mateusza Bepierszcza, który wykorzystał błąd Patryka Wajdy i posłał gumę w samo okienko. 25-letni skrzydłowy jest prawdziwym katem Cracovii, wszak strzelał jej bramkę w każdym z czterech dotychczasowych meczów.
Liczba meczu:
2 – tyle wykluczeń zarobił dziś Rafał Radziszewski. Najpierw faulował Marcina Kolusza, a następnie Jaroslava Kristka. Bramkarz Cracovii miał jednak trochę szczęścia, bo sędziowie nie zauważyli, że celowo uderzył odbijaczką Jana Semoráda.
Comarch Cracovia – GKS Tychy 2:5 (0:1, 0:2, 2:2)
0:1 - Josef Vítek - Patryk Kogut (14:49, 4/5),
0:2 - Michał Kotlorz - Miroslav Zaťko (26:09, 5/3),
0:3 - Filip Komorski - Petr Kuboš (35:30, 5/3),
1:3 - Adam Domogała - Matúš Chovan, Petr Šinágl (47:14),
1:4 - Bartłomiej Jeziorski - Filip Komorski, Bartosz Ciura (50:02),
2:4 - Krystian Dziubiński - Damian Kapica (55:08, 5/3),
2:5 - Mateusz Bepierszcz (59:15, 5/4).
Sędziowali: Zbigniew Wolas (główny) – Mateusz Bucki, Tomasz Przyborowski (liniowi).
Minuty karne: 18–10.
Widzów: wg protokołu 1300.
Cracovia: Radziszewski (4) – Noworyta, Novajovský (2); Drzewiecki, Svitana, Šinágl – Rompkowski, Kolarz (2); Urbanowicz (4), Dziubiński (2), Kapica – Maciejewski, Wajda; Jenčík, Słaboń, Kalus – Dąbkowski, Dutka; Wróbel (4), Chovan, Domogała.
Trener: Rudolf Roháček.
GKS Tychy: Žigárdy – Kuboš, Ciura (2); Jeziorski, Komorski, Vitek – Górny, Pociecha; Vozdecký, Kristek, Kolusz – Kotlorz, Zaťko; Witecki (6), Rzeszutko, Bepierszcz – Bryk, Horzelski; Semorád, Kogut.
Trener: Jiří Šejba
Komentarze