Kaláber: Musimy wciągnąć Polaków do hokeja
Róbert Kaláber, szkoleniowiec JKH GKS Jastrzębie, a od niedawna również selekcjoner reprezentacji Polski, wraz z Arkadiuszem Sobeckim był gościem spotkania w Tyskiej Galerii Sportu. Słowacki trener odpowiadał na pytania dotyczące zarówno bieżącej pracy w klubie, ale też reprezentacyjnych planów na przyszłość.
Róbert Kaláber jest już szkoleniowcem JKH od przeszło 6 lat i można powiedzieć, że Jastrzębie-Zdrój jest jego drugim domem. Przez ten okres sięgnął po dwa medale PHL, a także dwa Puchary Polski.
– Na dzisiaj jestem bardzo zadowolony z Jastrzębia. Mamy tu świetne warunki do pracy: mamy lodowisko, mamy siłownię, obok lodowiska jest hala siatkarska, gdzie mamy salkę gimnastyczną. Mamy również zarząd, który się bardzo stara i tworzy nam możliwości, byśmy mogli funkcjonować. Myślę, że robią to bardzo dobrze, z głową. Nie mamy najwięcej pieniędzy, ale dzięki naszej pracy mamy duże możliwości. Widać to też to po naszej drużynie, gdzie mamy wychowanków, a filozofia, którą ustalił zarząd jest dobra nie tylko dla jastrzębskiego, ale też polskiego hokeja. Uważam, że polski hokej skorzysta z naszych zawodników i ich umiejętności – zapewnia trener JKH GKS Jastrzębie, a zarazem selekcjoner reprezentacji Polski.
Do słowackiego szkoleniowca przylgnęła łatka trenera o dobrej ręce do pracy z młodzieżą. Z drugiej strony jednak, do śmielszego postawienia na młodych hokeistów zmusiła go trudna sytuacja finansowa klubu. Wypromował on wielu zawodników, ale dużo młodych zawodników nie przeszło jego selekcji i skończyło przygodę z hokejem u startu kariery.
– Nie mam problemów ze stawianiem na młodzież, ale każdy młodzieżowiec, który dostał szansę, musiał sobie na nią zasłużyć. Po prostu coś musi umieć, by zagrać w drużynie; musi mieć dobre warunki fizyczny czy umiejętności, charakter i chęci do pracy. Zawodnicy, którzy przychodzą do pierwszej drużyny, mają duże zaległości. Uważam, że młodzieżowcy w Czechach czy na Słowacji są lepiej wyszkoleni. Podam tu przykład, Jakuba Kubeša, który przyszedł do nas z ekstraligi juniorów, a między nim, a innymi 19-latkami była spora różnica. Dzisiaj gra on w ekstraklasie w Witkowicach i ma perspektywy na dalszy rozwój. Jeżeli ktoś chce musi zbudować duży dom, musi mieć silne fundamenty – wyjaśnia.
Co ciekawe, objęcie sterów reprezentacji Polski nie jest jego pierwszym zetknięciem z pracą reprezentacyjną. Wcześniej miał on okazję do poprowadzenia narodowej kadry Bułgarii, co stanowi interesujący wpis w jego CV.
– Pracowałem cztery lata na tym samym lodowisku, z tymi samymi facetami, prezesem i kolegami. Pojawiła się możliwość od byłego kolegi-zawodnika, który żyje w stolicy Bułgarii, w Sofii. Szukali oni trenera. Mistrzostwa Świata odbywały się w Republice Południowej Afryki, mecze rozgrywaliśmy w Kapsztadzie, szczerze, to nigdy w życiu nie planowałem takiej podróży, rok później odbyły się mistrzostwa w Bułgarii. Różnica pomiędzy polskim a bułgarskim hokejem jest znacząca, ale uważam, że ci zawodnicy dawali z siebie wszystko i grali na miarę swoich możliwości – tak wypowiada się o bułgarskim epizodzie.
O nominacji trenera na stanowisko selekcjonera zadecydowały nie tylko jego dobre wyniki osiągane z JKH, ale też jego rozeznanie w polskim środowisku hokeja, którym nie dysponują pozostali zagraniczni fachowcy.
– Jestem w Polsce siódmy sezon. Za każdym razem obserwowałem Mistrzostwa Świata, na których brała udział reprezentacja i wiem, że za każdym razem było blisko do sukcesu, czy to w Krakowie czy w Katowicach. Po prostu zabrakło trochę szczęścia, jednej bramki, jednego punktu, a Polska mogła awansować do Elity. Od kiedy rozpocząłem pracę w klubie, widzę polski z bliskiej perspektywy. Widzę zawodników, ich potencjał, myślę, że muszą mocno pracować, by przełożyć dobry potencjał na dobry wynik, a dobry wynik pomoże nam w awansie – dokonuje szybkiej analizy.
Za inny problem Kaláber uważa niskie zaangażowanie osób z zewnątrz w polskie środowisko hokejowe, w tym sponsorów. Jego zdaniem, sukces na arenie międzynarodowej pomógłby przyciągnąć na trybuny nowych kibiców, ale też sponsorów.
– Moim zdaniem potrzeba sponsorów, musimy wciągnąć Polaków do hokeja. Wiadomo, w Elicie bylibyśmy outsiderem. Spójrzmy jednak na zawodników ze Słowenii, gdzie dużo reprezentantów gra chociażby w Czechach, mają zawodnika w NHL. Zawodnicy z wyższego poziomu ciągną za sobą młodszych hokeistów – tłumaczy.
Ta kwestia wiąże się także z jego opinią, iż polscy zawodnicy mają przez to gorszy start za granicą. Brakuje im bowiem renomy, która wynika z przeciętnej opinii polskiego hokeja w Europie.
– Moim zdaniem polscy zawodnicy muszą coś zmienić. Najlepszym przykładem jest Damian Kapica, który ostatnio był w Bratysławie, w Ice Hockey League. Jego problemem było to, że jest Polakiem. Kiedy jest w składzie Słowak, Czech czy Łotysz, trenerzy patrzą na niego inaczej. Polscy zawodnicy mają umiejętności i mogliby grać w mocnych ligach, co pokazuje Oskar Jaśkiewicz czy Marcin Kolusz. Kiedy Polska wywalczyłaby awans wyżej, każdy by patrzał innym okiem na polskiego zawodnika – dodaje.
Selekcjoner, który wciąż czeka na swój debiut z reprezentacją Polski, nie ominął pytania o styl, jakiego wymaga od swoich podopiecznych.
– Musimy dostosować wszystko tak, by osiągać dobre wyniki. Cały czas powtarzam, że istnieje teraz duża globalizacja, musimy się dostosować pod to, z jaką drużyną gramy: chcemy grać szybko, chcemy grać atrakcyjnie, zdobywać dużo bramek, by osiągać dobre wyniki, by cieszyć kibiców. Chcemy być zadowoleni z naszych wyników, a co za tym idzie, również kibice oraz sponsorzy – przedstawia swój punkt widzenia.
Podczas spotkania poruszono także temat naturalizacji zawodników o polskich korzeniach.
– Przede wszystkim chcemy szkolić swoich zawodników. Kiedy jest jednak zawodnik z polskim pochodzeniem, który może realnie pomóc drużynie, to nie mam nic przeciwko temu. Nie może być ich jednak za dużo. Musi to być zawodnik z charakterem, który będzie dawał jakość przez długi okres czasu. Brytyjczycy i Węgrzy mają taką filozofię, ale my musimy przede wszystkim szkolić swoich graczy – tak natomiast podchodzi do kwestii zawodników spoza granic Polski, reprezentujących nasz kraj.
Przy okazji kolejnych obostrzeń doszło także do dylematów i rozważań, czy lepszym rozwiązaniem jest gra mimo przeciwności losu, czy jednak przerwanie rozgrywek do czasu powrotu kibiców.
– Zawsze powtarzam, że musimy grać w hokej. Przerwa nie pomoże zawodnikom. Ci zawodnicy mają przecież okres przygotowawczy. Ligowa pauza byłaby dla mnie dużym problemem, choć dla samych zawodników gra bez kibiców także nie byłaby najlepsza – to stanowisko Kalábera.
W najbliższym czasie kibiców czekają dwa elektryzujące pojedynki pomiędzy JKH GKS Jastrzębie a GKS-em Tychy. Najpierw zmierzą się oni w niedzielę na niwie ligowej, a już we wtorek czeka ich bój o Superpuchar Polski.
– Mnie interesuje tylko niedziela, a dopiero później wtorek. Zawsze z Tychami mamy ciężkie mecze, to dobra drużyna, a Tychy to trudny teren. Wygraliśmy tu jednak dwa Puchary Polskie i mam nadzieję, że uda się po raz trzeci. Każdy mecz zaczyna się od 0:0, i niezależnie w niedzielę czy we wtorek zrobimy wszystko, by wygrać – nie ukrywa ekscytacji dwumeczem.
Komentarze