Hokeiści Podhala walczą, choć nikt im nie płaci
Osłabieni kadrowo, beznadziejnie słabo i z wielkimi poślizgami opłacani hokeiści MMKS/Podhala Nowy Targ znowu pokazali góralski charakter. Pokonali 5-4 mistrza Polski Comarch/Cracovię na jego lodowisku.
W Krakowie musieli radzić sobie bez czołowych obrońców Rafała Dutki i Sebastiana Łabuza. Na lodzie musieli pierwszoplanowe role odgrywać siedemnastolatek Filip Wielkiewicz czy osiemnastoletni Dawid Olchawski. Podopieczni Jacka Szopińskiego wygrali dopiero pierwszy mecz w tym roku, ale zacięcie i do końca walczyli w każdym spotkaniu, nawet z pozostającym w tym sezonie poza zasięgiem konkurencji KH Ciarko Sanok. "Biednemu wiatr w oczy" - stara prawda dotyczy również "Szarotek". O jego silniejsze podmuchy starają się sędziowie. A to w meczu z Jastrzębiem sędzia uznaje rywalom gola strzelonego ręką, a to w Sanoku "Górale" dostają karę z kapelusza i w osłabieniu tracą gola na 9 sekund przed końcem III tercji zabierającego im choćby punkt. Na otarcie łez pozostała satysfakcja, że jako jedyni świetnie dysponowanemu w Przemysławowi Odrobnemu strzelili sześć goli.
Co szczególnie bulwersujące, podhalańskiemu hokejowi wieją w oczy niektórzy pracownicy magistratu Nowego Targu. Okazuje się, że z transzy za promocję miasta przez hokej, na klubowe konto trafiło tylko 33 proc. z kwoty 0,5 mln zł. Powód? Oficjalnie, źle wypełniony formularz przez pracowników Podhala (zamiast "stypendia" w opisie wniosku mieli wpisać "wynagrodzenie"). Nieoficjalnie, niechęć do wspomagania drużyny zagrożonej spadkiem z hokejowej ekstraklasy. - Co będziemy karmić żywego trupa - słychać po magistrackich korytarzach.
- Zamiast wykazać dobrą wolę, zadzwonić bądź podejść do odległej o 200-300 m od magistratu siedziby Podhala i poinstruować, jak naprawić błąd formalny, bezduszny urzędnik wysyła pismo tradycyjna pocztą. Wszystko to sporo trwa, a my powoli nie mamy nawet za co kupować żywności. Większość z nas jest utrzymywanych przez rodziców - opowiadał mi jeden z hokeistów.
Choć nie chce się do tego przyznać (honor), w długach tonie także trener Jacek Szopiński, który musi na dodatek przyjmować na klatę wyzwiska niezadowolonych po porażkach kibiców, ale serce i ambicja nie pozwalają mu na pozostawienie okrętu. Zwłaszcza wtedy, gdy na jego burcie pojawia się woda.
Żeby było jasne, zarobki hokeistów Podhala to drobne sumy, najczęściej 1,8-3 tys. zł. Nijak się mają do płacowej czołówki ligowej, która sięga, a w wypadku kilku gwiazd nawet przekracza 25 tys. zł miesięcznie.
Zachowanie miejskich urzędników jest niezrozumiałe. Podhale jest miejskim klubem, dzięki miastu trwa po rezygnacji ze sponsorowania Podhala przedsiębiorcy Wiesława Wojasa. Burmistrz Nowego Targu, Marek Fryźlewicz, chcąc mieć pewność co do społecznego poparcia dla hokeja, przeprowadził w jego sprawie referendum. "Szarotki" wygrały je stosunkiem głosów 70-30, tylko nie wiadomo, dlaczego teraz przegrywają z bezdusznymi urzędnikami.
- Ciekaw jestem, gdyby choć jedna wypłata tego urzędnika zależała od tego, czy wygra mecz i czy gdyby znalazł się w naszej sytuacji, rozumiał ją, to też bawiłby się w wysyłanie pocztą papierków powodując nasze poślizgi płacowe - dziwią się rozgoryczeni hokeiści.
MMKS Podhale, poza hokeistami, nie ma obecnie żadnego pracownika. Zarząd stanowią społecznicy, rodzice hokeistów. Prezes Mirosław Mrugała namówił do wejścia do zarządu przyjaciół, wielu z nich w ratowanie hokeja zaangażowało prywatne pieniądze. Nierówna walka z biedą, w jakiej znalazł się klub, wycieńczyła i przetrzebiła działaczy. Zostało ich trzech. - Uparliśmy się, by dociągnąć to do końca sezonu, później mówimy "pas" - mówią.
Jeśli nie znajdą się nowi ludzie z pomysłami, energią potrzebnymi do znalezienia pieniędzy, Podhale Nowy Targ już za dwa miesiące będzie historią. Piękną, wspaniałą, ale minioną.
INTERIA.PL / Michał Białoński
Komentarze