Dyscyplina taktyczna kluczem do zwycięstwa
Tak grającą Unię Oświęcim jej kibice chcieliby oglądać zawsze. Biało-niebiescy po twardym i emocjonującym meczu pokonali Tauron KH GKS Katowice 4:0.
– Chcieliśmy pokazać naszym fanom, że porażka z Naprzodem była zaledwie wypadkiem przy pracy. Trzy punkty w starciu z czołową ekipą Polskiej Hokej Ligi bardzo nas cieszą – zaznaczył Adam Rufer, jeden z architektów zwycięstwa. Drugim był oczywiście Michal Fikrt, który według różnych danych obronił 35 lub nawet 40 uderzeń rywali. Co najważniejsze – zachował drugie w tym sezonie czyste konto.
Oświęcimianie zagrali dobrze taktycznie, skutecznie wyłączając z gry liderów katowickiego zespołu. Imponowali ofiarnością i nie unikali też twardych pojedynków pod bandami.
Świetne kontry
Spotkanie było bardzo wyrównane. Akcje przenosiły się spod jednej bramki pod drugą, ale gole nie padły. Wpływ na to miała dobra postawa golkiperów, którzy momentami popisywali się świetnymi interwencjami.
Strzelecki impas został przełamany w 31. minucie, tuż po tym, jak dwuminutową karę kończył odsiadywać Martin Kasperlik. Biało-niebiescy wyprowadzili wtedy szybką kontrę. Adrian Kowalówka przejechał z krążkiem dobrych kilkanaście metrów, a następnie dograł wzdłuż bramki do Adama Rufera. Czeski napastnik zamknął akcję popisując się pięknym uderzeniem bez przyjęcia.
Katowiczanie mogli szybko wyrównać, bo chwilę później Mateusz Gębczyk zarobił dwuminutowe wykluczenie. Michal Fikrt nie dał się pokonać, a i jego koledzy szybko wybijali gumę z własnej tercji. Po takim właśnie zagraniu Kamila Paszka, krążek trafił do kończącego karę Gębczyka. 22-letni defensor znalazł się w sytuacji sam na sam z Kamilem Kosowskim i podwyższył na 2:0.
Głową w mur
Ten gol pozwolił oświęcimianom kontrolować przebieg meczu. GieKSa musiała zaryzykować i zagrać znacznie ofensywniej. Sęk jednak w tym, że podopieczni Toma Coolena mieli ogromny problem ze znalezieniem sposobu na Michala Fikrta, który momentami bronił jak w transie.
Milowy krok w kierunku zwycięstwa biało-niebiescy zrobili na początku trzeciej odsłony. Kamil Paszek wygrał wznowienie, a Adam Rufer kropnął z pełnego zamachu. Guma znalazła się w katowickiej bramce po raz trzeci.
I nie ostatni, bo na niespełna cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry pieczęć na zwycięstwie postawił Martin Kasperlik. Dynamiczny skrzydłowy ze stoickim spokojem wykorzystał rzut karny, który został podyktowany za faul Jakuba Wanackiego.
Powiedzieli po meczu:Tom Coolen – Wiedziałem, że będzie to ciężki mecz, cięższy niż poprzednie spotkania z Unią. Mieliśmy wiele okazji bramkowych, ale żadnej z nich nie potrafiliśmy wykorzystać. Oddaliśmy około 40 strzałów i normalnie z tego powinno paść kilka goli. Gdybyśmy zdobyli choć jedną bramkę, a na dodatek jako pierwsi, to wydaje mi się, że to spotkanie potoczyłoby się inaczej. Przełomowym momentem tego meczu był gol na 2:0, którego straciliśmy kończąc grę w przewadze. Żeby była jasność – nie jestem rozczarowany postawą zawodników, tym razem po prostu zabrakło szczęścia.
Jiří Šejba – Wydaje mi się, że odkąd jestem trenerem Unii był to nasz najlepszy mecz. Pierwsza tercja była wyrównana, w drugiej momentami więcej z gry mieli rywale, ale to my strzelaliśmy bramki. Dwukrotnie ta sztuka udała nam się, gdy dopiero co zakończyliśmy okres gry w osłabieniu. Zrealizowaliśmy założenia taktyczne, byliśmy jednością na lodzie i na nasze konto wędrują trzy punkty.
Unia Oświęcim – Tauron KH GKS Katowice 4:0 (0:0, 2:0, 2:0)
Sędziowali:
Minuty karne:
Strzały:
Widzów:
Unia:
KH GKS:
Komentarze