Haas: Wreszcie dopisuje nam szczęście
O znakomitej postawie oświęcimskiej Unii, ważnych golach oraz o współpracy z trenerem Jiřím Šejbą rozmawiamy z Radimem Haasem, napastnikiem biało-niebieskich.
HOKEJ.NET: – Nie przestajecie zaskakiwać. Najpierw wygrana z Tauronem KH GKS-em Katowice (4:0), potem z MH Automatyką Gdańsk (3:2), aż w końcu sensacyjne zwycięstwa z mistrzowską Comarch Cracovią (3:2) i rewelacją rozgrywek JKH GKS-em Jastrzębie (5:4). Co jest przyczyną tak dobrej postawy Waszego zespołu?
Radim Haas: – Odpowiedź na to pytanie jest bardzo złożona. Przede wszystkim realizujemy założenia taktyczne, gramy bardzo zespołowo i wreszcie zaczęło dopisywać nam szczęście. Niezmiernie cieszy nas to, że potrafimy powalczyć z silniejszym rywalem, a nawet urwać mu punkty. Wiemy, że jeśli chcemy spełnić cel, który postawiło przed nami szefostwo klubu, musimy wygrywać nie tylko przed własną widownią, ale również przywozić punkty z obcych hal.
Początek wtorkowej potyczki z JKH nie układał się po Waszej myśli. Gdy na początku drugiej tercji na 3:1 dla jastrzębian podwyższył Martin Vozdecký, wydawało się, że trzy punkty zostaną na Jastorze…
– To był bardzo dziwny mecz. Zaczęło się od radosnego hokeja z obu stron i prostych błędów. Chyba widać było, że zarówno my, jak i jastrzębianie mamy w nogach trudy ostatnich konfrontacji. Nasz zespół grał z Cracovią i wygrał ten mecz 3:2, a rywale stoczyli trudny bój z tyszanami, pokonując ich po dogrywce.
Ale rzeczywiście nie zaczęliśmy najlepiej. Na szczęście szybko się pozbieraliśmy i doprowadziliśmy do wyrównania. Gdyby rywal strzelił czwartego gola, to ten mecz mógłby się inaczej potoczyć.
Na pomeczowej konferencji prasowej trener Jiří Šejba powiedział, że mimo niekorzystnego wyniku, cały czas w Was wierzył.
– W boksie powtarzał nam, że musimy być cierpliwi i grać konsekwentnie, a okazje strzeleckie na pewno przyjdą. I rzeczywiście tak było. W trzeciej odsłonie zagraliśmy bardziej agresywnie i strzeliliśmy dwie bramki, przechylając szalę zwycięstwa na swoją stronę. Najpierw, podczas okresu gry w przewadze, ładnym strzałem z nadgarstka popisał się Jan Daneček, a później to ja wpisałem się na listę strzelców.
Może nie byliśmy od rywali zespołem lepszym, ale na pewno mieliśmy więcej szczęścia. Jednak fortunie też trzeba umieć pomóc.
Można powiedzieć, że jesteś specjalistą od ważnych goli? W meczu pierwszej rundy z MH Automatyką Gdańsk zdobyłeś złotego gola, a w starciu z JKH na 49 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry zapewniłeś Unii zwycięstwo.
– Staram się wykorzystać każdą z nadarzających się okazji. Ale nie mam jakiejś szczególnej recepty na tak ważne gole. Po prostu trzeba podjąć ryzyko, oddać strzał i mieć odrobinę szczęścia.
Nie da się ukryć, że pod wodzą Jiříego Šejby spisujecie się znakomicie. W 11 meczach zdobyliście 23 punkty, co jest świetnym osiągnięciem. Taki wynik pozwolił Wam awansować na szóste miejsce i wyprzedzić o pięć punktów MH Automatykę Gdańsk, do której mieliście już 9 „oczek” straty. Skąd taka metamorfoza?
– Wydaje mi się, że trener Šejba szybko do nas dotarł. Przekonał nas do swojej filozofii gry i jasno powiedział, czego od nas oczekuje. Z kolei my staraliśmy się jak najlepiej wykonywać jego polecenia. Jak widać, przyniosło to efekt. Jesteśmy na fali wznoszącej, więc chcemy jak najszybciej zapewnić sobie miejsce w szóstce. Pozwoli nam ono wystąpić w fazie play-off bez konieczności rozgrywania kwalifikacji. To dla nas plan minimum.
Trzeba jednak przyznać, że w ostatnim czasie również zacząłeś grać znacznie lepiej.
– Długo nie mogłem trafić do siatki, a z tego są rozliczani napastnicy. W ostatnim czasie nabrałem pewności siebie i zacząłem strzelać bramki. W tej chwili mam już ich na koncie już 12. Znakomicie rozumiem się z Martinem Kasperlikiem i Peterem Tabačkiem, z którymi tworzę drugą formację.
W piątek udajecie się do Tychów na starcie z miejscowym GKS-em. Wydaje się, że ten mecz będzie dla was prawdziwym sprawdzianem formy.
– Na pewno, bo zmierzymy się z liderem rozgrywek. Drużyną dobrze poukładaną i nie mającą problemów z odnoszeniem zwycięstw. Oczywiście mamy w pamięci nasze poprzednie spotkanie rozegrane w Tychach, które przegraliśmy dopiero po rzutach karnych. Pokazało ono, że da się powalczyć na tym trudnym terenie i wywieźć stamtąd niezwykle cenną zdobycz. Nie obrazilibyśmy się, gdyby ta sytuacja się powtórzyła.
Z pewnością będzie to szczególny mecz dla Waszego trenera, który po poprzednim sezonie został zwolniony z GKS-u.
– Chcielibyśmy zrobić mu prezent i zaprezentować się z dobrej strony. A jak będzie? Zobaczymy. Wszystko zweryfikuje lód.
Rozmawiał: Radosław Kozłowski
Komentarze