"Houston, mamy problem!" (?)
Comarch Cracovia przed sezonem dokonała solidnych wzmocnień i wydawało się, że bez problemu sięgnie po najwyższe laury w kraju. Tymczasem po czterech meczach półfinału play-off krakowianie remisują 2:2 z Sanokiem i wcale nie mogą być pewni gry w wielkim finale.
"Houston, mamy problem!" - zdaje się myśleć trener Roháček. Bo to nie tak wszystko miało wyglądać. Nie po to budowano drużynę za gigantyczne, jak na nasze warunki pieniądze, by teraz odpaść z ekipą, której przed sezonem groziło nawet wycofanie z rozgrywek. Nie po to ściągano reprezentantów Polski i zawodników takich jak choćby Svitana - który według popularnego portalu miał "roznieść" naszą ligę - nie po to profesor Filipiak otworzył szeroko sakwę z niemałą kasą, by klub miał walczyć tylko o brąz.
A przecież przed sezonem plany były iście mocarstwowe. Wygranie w cuglach mistrzostwa, a później tryumfalny marsz ku upragnionej Hokejowej Lidze Mistrzów. Tymczasem wydaje się, że perfekcyjnie nastrojona maszynka zaczyna się zwyczajnie przycinać. Wprawdzie krążek wciąż w grze i wszystko jeszcze zdarzyć się może, ale - nie oszukujmy się - gra "Pasów" nie wygląda olśniewająco. I mimo remisu 2:2 w całej rywalizacji, należy uderzyć się w pierś i stwierdzić obiektywnie, że to drużyna z Podkarpacia na dzień dzisiejszy prezentuje się lepiej na lodzie.
Krakowianie w czwartym meczu w Sanoku popełniali doprawdy szkolne błędy, a apogeum miało miejsce podczas gry przy wycofanym bramkarzu. Wtedy to jeden z defensorów gości podał we własnej tercji krążek na kij Dantonowi, a ten bezlitośnie dopełnił dzieła zniszczenia. A przecież te mecze miały być tylko kolejnym "spacerkiem" przed finałem z Tychami, które w czterech meczach nie pozostawiły złudzeń Podhalu.
Następne starcie już 8 marca i nie czarujmy się - będzie to najważniejsze spotkanie dla hokeistów Cracovii w sezonie. Spotkanie, które da odpowiedź na kilka ważnych pytań i pokaże, czy hasło "Powrót Mistrzów" nie jest tylko pustym sloganem. Kolejna porażka może być przysłowiowym gwoździem do trumny, a tłumaczenia trenera w stylu "Przegraliśmy przez błędy indywidualne" mogą tym razem okazać się niewystarczające...
Komentarze