Tom Coolen: Niektórych rzeczy nigdy nie zrozumiem (część II)
Wracamy do rozmowy z Tomem Coolenem, kanadyjskim trenerem Tauronu KH GKS-u Katowice. W drugiej części ten doświadczony szkoleniowiec poruszył dalsze kwestie związane z organizacją rozgrywek oraz obowiązującymi przepisami, ale opowiedział również o kilku innych zagadnieniach.
HOKEJ.NET: Ostatnim, który doszedł do pańskiej drużyny w tym sezonie był Oleg Jaszyn. To zawodnik, który w swoim cv ma ponad 300 gier na taflach KHL, a do Tauronu KH GKS-u przyszedł prosto z Siewierstalu Czerepowiec. W debiucie popisał się hat-trickiem w meczu z oświęcimską Unią i w zasadzie dalej nie błyszczał, przynajmniej nie na tyle, na ile można by oczekiwać od gracza takiego formatu. Jaka jest pańska opinia na temat rosyjskiego napastnika?
Jaszyn w KHL ustawiany był przeważnie w trzeciej formacji ataku. Do jego zadań nie należało w pierwszej kolejności strzelanie goli. Trudno jest zostać strzelcem wyborowym nagle, jeżeli nie miałeś ku temu wiele okazji przez dłuższy czas. Swoją przydatność do gry w naszym zespole przede wszystkim udowadnia bardzo dobrą postawą podczas osłabień, wygrywa dużo wznowień, jest waleczny, potrafi nieźle atakować ciałem. Nie każdego napastnika da się oceniać miarą strzelonych goli. Trzeba popatrzeć na to jakie miał zadania do tej pory, czego wymagano od niego w poprzednich klubach. Jeżeli w ten sposób spojrzymy na Olega, to po pierwsze trzeba powiedzieć, że przyjście do Katowic było bardzo dobrym ruchem z jego strony, a ja jako trener szczerze jestem zadowolony z jego postawy. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby ładował w każdym meczu po 3-4 bramki, ale to nie ten typ zawodnika, przynajmniej nie na obecnym etapie. Jednakże co do jego skuteczności, to w ostatnich czterech meczach zaliczył trzy asysty, nawet dzisiaj dograł krążek przy jednej z bramek. Chcę podkreślić, że to bardzo przydatny zawodnik, szczególnie dzięki waleczności i nieustępliwości.
Kontynuując wątek personalny, chciałem zapytać o 19-letniego Patryka Wysockiego, który tuż przed Świętami Bożego Narodzenia poleciał do Chin, gdzie w młodzieżowej drużynie Kunluna Red Star występował w rosyjskiej lidze juniorskiej MHL, czyli bodajże najbardziej renomowanych rozgrywkach dla młodych zawodników na naszym kontynencie. Czy jest pan zadowolony z takiego rozwiązania, no i jak ocenia pan ten ruch?
Zdecydowanie na plus. Taki młody, zdolny chłopak powinien wyjechać i grać w dobrych juniorskich rozgrywkach. Także jego pobyt w MHL trzeba mocno pochwalić. To bardzo dobry ruch, który pozwolił mu zmierzyć się z rówieśnikami będącymi wyżej niż on sam. Dzięki temu zyskał jakiś punkt odniesienia, w którym miejscu obecnie jest, a także dowiedział się nad czym pracować i do czego dążyć. My nie byliśmy w stanie zagwarantować mu wielu minut na lodzie. Wiadomo jakim składem dysponowaliśmy. Naprawdę ciężko było się do niego przebić, także to był doskonały ruch, że wyjechał i grał na wysokim poziomie. Jeśli będzie chciał, to być może będę w stanie załatwić mu wyjazd do Ameryki Północnej w następnym sezonie.
Ten sezon obfitował w wiele wydarzeń, ale do łatwych nie należał i nie należy. Były momenty wielkie, jak rekordowa seria zwycięstw, czy udział w Pucharze Kontynentalnym, ale były też chwile trudne, kiedy gra nie wyglądała najlepiej, no a teraz ciężkie play-offy. Z pewnością nie takie na jakie wszyscy liczyli w wykonaniu mistrza sezonu zasadniczego. Czy nie jest pan zmęczony już tym sezonem? Myśli nie uciekają gdzieś do miejsc i zajęć związanych z odpoczynkiem?
Absolutnie nie. To wszystko co się dzieje jest zbyt ekscytujące, żeby można być zmęczonym. To co za nami, było świetnym przeżyciem, z Pucharem Kontynentalnym na czele, który był doskonałym doświadczeniem dla moich chłopaków. Wracając do kwestii zmęczenia sezonem, to ani nie dotyczy to mnie, ani zawodników. Muszę pochwalić obecny system play-off w lidze. Gramy mecze oddzielone od siebie trzydniowym odpoczynkiem, to bardzo przydatne, żeby podleczyć ewentualne kontuzje. Standardowo gra się dwa mecze pod rząd, potem dzień, dwa przerwy i znowu dwa spotkania. Przy takim rozwiązaniu, o mój Boże, żeby wyjść nieraz nawet z niegroźnej kontuzji, to potrzeba dużo czasu, bo ciągle są mecze. Podkreślę jeszcze raz. Jestem w doskonałej formie, tak jak i moi zawodnicy.
Wielu zagranicznych hokeistów, kiedy z nimi rozmawiam, podkreśla, że niebywałym atutem naszej ligi jest jej wyrównany poziom, co pokazała pierwsza runda play-off i rywalizacja Unii z pana drużyną lub gdańskiej Automatyki z GKS-em Tychy. Czy uważa pan to za duży atut PHL?
Tak, to pozytywna rzecz, ale ja wciąż nie mogę się pogodzić z brakiem sztywno ustalonego limitu w kwestii zatrudniania obcokrajowców. Popatrzmy na przykład na gdańską Automatykę, gdzie było chyba dwunastu zawodników z zagranicy, a w innych klubach połowa tego, czyli sześciu. Tak nie może być. Przepisy powinny być jednoznaczne w tym elemencie. Nie chcę być źle zrozumiany, ale to uderza w dobro polskiego hokeja. Jeżeli są takie możliwości zatrudniania graczy z zagranicy, to wiadomo, że ci, którzy mają pieniądze skorzystają z tego. To zrozumiałe, ale na tym tracą polscy zawodnicy, dla których zaczyna brakować miejsca.
Zna pan dobrze zagadnienia związane z naszym rodzimym hokejem. Pracuje pan w kraju nad Wisłą już drugi sezon. Czy zatem pokusiłby się pan o wskazanie największego problemu tego sportu w Polsce, czegoś od czego należałoby zacząć w pierwszej kolejności?
Znam dobrze wszystkich zawodników grających w lidze, ale nie mam dostatecznej wiedzy na temat tego, jak zorganizowane są rozgrywki juniorskie, jaki jest cały system szkolenia. Wiem, że dobrze z młodzieżą pracują w Jastrzębiu, w Tychach, czy w Nowym Targu. Nie wiem jak wygląda to na przykład w Krakowie, a to przecież bardzo duże miasto. Będąc w Polsce zauważyłem, że naprawdę mały nacisk kładzie się na szkolenie i rozgrywki juniorskie. To powinien być najważniejszy temat. To jest fundament, na którym wszystko trzeba budować. Szkolenie i juniorzy to powinna być wyjściowa baza, taki główny element budowli, do którego dopiero dokłada się następne klocki. Jak można myśleć o silnym hokeju w danym kraju, jeżeli priorytetem nie jest szkolenie młodzieży? Myślę, że to jest obecnie największy problem polskiego hokeja. Jeśli nie ma odpowiedniego fundamentu, to budowla jaka by nie była architektonicznie ciekawa, to zawsze się posypie. To prosta zasada.
Na koniec chciałem spytać pana jako człowieka, który pracował z kadrą narodową biało-czerwonych jak ocenia pan szanse „Orłów Valtonena” w zbliżających się Mistrzostwach Świata Dywizji I Grupy B w Tallinnie?
Myślę, że reprezentacja jest gotowa na powrót do Dywizji IA. Oby tylko nie stało się tak jak w ubiegłym roku, kiedy z udziału w turnieju zostali wykluczeni: Patryk Wronka, Grzegorz Pasiut i Michael Cichy. Zostaliśmy pozbawieni trzech głównych centrów. Czyli niemal w każdej formacji posypał się kręgosłup i potem niestety gra nie wyglądała tak jak wszyscy by oczekiwali. Jeżeli Valtonen będzie dysponował pełnym składem, to można z optymizmem oczekiwać pojedynków polskiej kadry.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Komentarze