Tomáš Sýkora o historycznym meczu. "Takiego spotkania jeszcze nie grałem"
W szóstym meczu półfinału play-off GKS Tychy pokonał po 126 minutach z TatrySki Podhale Nowy Targ 2:1. Ekipa z piwnego miasta, mając nóż na gardle stanęła na wysokości zadania i teraz rywalizacja przenosi się do Tychów. Tym razem, żadna drużyna nie ma już marginesu błędu.
Było to rekordowo długie spotkanie. Blisko 126 minut kibice musieli czekać na ostateczne rozstrzygnięcie, które padło po akcji Alexa Szczechury. Z pewnością żaden zawodnik obu ekip nie grał w takim wymiarze czasowym. Stawką dla drużyny gości było przedłużenie nadziei na grę w finale.
– Jest taka godzina, że w normalny dzień jestem jeszcze na chodzie. Zwykle chodzę spać tak o trzeciej. Jest dobrze, ale było ciężko. Zrobiliśmy to, wyrównywaliśmy stan rywalizacji, ale takiego meczu to w karierze jeszcze nie grałem – powiedział napastnik GKS-u Tychy.
Trójkolorowi oddali więcej strzałów na bramkę rywala, jednak Przemysław Odrobny był w bardzo dobrej dyspozycji. Gospodarze swoich szans szukali w kontratakach, ale i ta taktyka nie przynosiła zamierzonego efektu.
– Wydaje mi się, że byliśmy dzisiaj lepsi. Oddaliśmy masę strzałów. Świetnie dziś bronili obaj bramkarze. Postawa Johna Murraya, jak i Przemysława Odrobnego zdecydowała o losach tego spotkania i o tym, że trwało ono tak długo – powiedział 28-letni zawodnik.
Tyszanie mieli kilka strzałów niemal do pustej bramki rywali, jednak nowotarska bramka była dla nich jak zaczarowana.
– Musimy jeszcze popracować nad wykończeniem. Stwarzamy sobie te sytuacje, ale nie umiemy umieścić krążka w siatce. Mieliśmy świetne okazje w przewagach, można powiedzieć stuprocentowe. Z moich strzałów to w sezonie regularnych coś na pewno by wpadło do bramki – ocenił Słowak.
– Oglądałem wczoraj Cracovię, ale to co było dziś to było zupełnie co innego – dodał.
Statystyka strzałów wyniosła 86-55 na korzyść tyskiej drużyny. Przemysław Odrobny obronił więc o 30 uderzeń więcej od Johna Murraya.
– Ze statystyk wynika, iż oddałem dwadzieścia jeden strzałów, ale jak już wcześniej powiedziałem bramkarz bronił dziś bardzo dobrze. Mamy jeszcze jeden mecz. Następnym razem musimy grać całą drużyną. Musimy zrobić wszystko żeby znaleźć się w finale – zapowiedział zawodnik rodem z Bańskiej Bystrzycy
Ponad dwie godziny meczu na pewno dały się we znaki zawodnikom obu drużyn. Widać było zmęczenie hokeistów, ale goście na tle rywali wyglądali pod tym względem nieco lepiej.
– Z czasem tempo spadło w naszym meczu, ale uważam, że kondycyjnie byliśmy dobrze przygotowani. Po takim meczu ciężko w ogóle znaleźć odpowiednie słowa – ocenił „Syki”
Andrej Husau podjął śmiałą decyzję o rotacji w poszczególnych formacjach. Słowacki zawodnik został umieszczony w czwartej formacji, a dotychczas występował w pierwszej. Ta decyzja przyniosła zamierzony efekt.
– To jest zawsze sprawa trenera, w której piątce ktoś się znajduje. Cały sezon graliśmy razem, ale takie eksperymenty to zawsze ryzyko. Najważniejsze, że udało się wygrać ten pojedynek. Ich pierwsza formacja była przyzwyczajona do gry przeciwko dotychczasowej naszej pierwszej formacji. Można powiedzieć, że trochę ich oszukaliśmy, bo grali przeciwko innym zawodnikom w poszczególnych piątkach – skomentował Słowak.
Zarówno hokeiści gospodarzy, jak i gości mogli sobie pluć w brodę. Mieli mnóstwo okazji, ale nie potrafili ich wykorzystać.
– Skuteczność troszkę się zagubiła. Każdy nowy mecz przynosi nowe sytuacje i nowe okazje do strzelenia bramek. Kto był dziś na meczu ten widział, że było bardzo dużo sytuacji. Gra wyglądała dobrze, ale brakowało skuteczności – ocenił bramkostrzelny zawodnik.
Obrońcy tytułu kolejny mecz zagrają przed własną publicznością. To stawia ich w nieco lepszej sytuacji. Jednak, jak wszyscy dobrze wiedzą, play-off rządzi się własnymi prawami. Warto pamiętać, iż ostatni mecz tyszanie przegrali właśnie przy de Gaulle'a.
– Mecz u siebie stawia nas w lepszej sytuacji, ale ostatnio przegraliśmy na własnym lodzie. Musimy mieć to na uwadze, ale zrobimy wszystko, żeby w tym finale się znaleźć – podsumował Tomáš Sýkora.
Komentarze