Hokej.net Logo
KWI
18
KWI
19

Radziszewski: Żaden zawodnik nie może liczyć na podziękowanie od trenera Roháčka

Radziszewski: Żaden zawodnik nie może liczyć na podziękowanie od trenera Roháčka

Po blisko 20 latach kariera Rafała Radziszewskiego dobiegła końca, lecz on sam nazywa ją tylko przygodą. Przez cały jej okres śrubował bramkarskie rekordy, ale też zasłynął z niejednej kontrowersji. Zapraszamy na wywiad z jedną z najbarwniejszych postaci polskich lodowisk.


Czy długo zastanawiałeś się nad decyzją o zakończeniu kariery?


–W moim wieku na pewno przewija się więcej myśli o zakończeniu kariery, aniżeli jej kontynuacji, nie ukrywam jednak, że zamierzałem jeszcze pograć przez jeden sezon, by dociągnąć do „czterdziestki”. Niestety, nie udało się, a ja zostałem zmuszony do rezygnacji z hokeja już teraz.


Czy kryjesz w sobie żal do działaczy Zagłębia, czy jednak rozumiesz ich decyzję o odmłodzeniu składu oraz odciążeniu budżetu?


–Otrzymałem ofertę od Zagłębia, ale nie była ona dla mnie opłacalna, przede wszystkim ze względu na moje dojazdy z Krakowa, nie mam jednak do nikogo żalu. Wiadomo, że teraz nadszedł ciężki czas dla klubów utrzymujących się z miejskich dotacji. Każde miasto poniosło duże koszty związane z walką z koronawirusem, przez co sport zszedł na dalszy plan, nie inaczej jest w Sosnowcu. Stwarza to jednak szansę młodym zawodnikom, którzy mają okazją zabłysnąć w Polskiej Hokej Lidze.


Zakończyłeś karierę w miejscu, w którym wchodziłeś w świat seniorskiego hokeja. Historia zatoczyła koło?


–Pod żadnym pozorem nie określiłbym tego karierą. Karierę można zrobić za granicą, w Polsce można liczyć co najwyżej na hokejową przygodę. Miło, że skończyłem w Sosnowcu. Szkoda, że nie udało się wypracować lepszego wyniku, gdyż naszym celem była gra w fazie play-off. Niestety, w pewnym momencie odpuściliśmy zupełnie walkę z Toruniem. Nie zmienia to jednak faktu, że miło jest zakończyć grę w miejscu, w którym się ją rozpoczęło. Najpierw był u mnie Sosnowiec, następnie sezon w Nowym Targu, później nadszedł czas na przygodę w Krakowie.


Nazywasz to przygodą, a według naszych statystyk zaliczyłeś 826 spotkań na najwyższym poziomie, co jest rekordem wśród bramkarzy. Nie jesteś zbyt skromny?


–Nawet nie wiedziałem, że dzierżę ten rekord; nie śledzę statystyk. Mogło być ich więcej, mogło być też mniej, ale ja jestem zadowolony z tego dorobku.


Przylgnęła do Ciebie łatka zawodnika, którego nie imają się kontuzje. Zdradzisz nam swój sekret?


–Dzięki Bogu przez całą karierę uniknąłem poważniejszych urazów. Najpoważniejszy problem miałem z okiem, gdy wypadłem z gry na 2 — 3 tygodnie, ale można to nazwać kontuzją pozalodową. Grałem wtedy w squasha i doszło do nieszczęśliwego wypadku. Bywały też sezony, kiedy broniłem prawie we wszystkich meczach. Zdarzało mi się występować z drobnym urazem czy też chorobą, ale zdrowie dopisywało mi niemalże przez cały okres mojej gry.


fot. hokej.zaglebie.eu


Zaliczyłeś 59 spotkań z czystym kontem, co też jest ligowym rekordem. Co czułeś w końcówkach meczu, gdy nie wpuściłeś żadnej bramki i walczyłeś o shutout?


–Ta myśl na pewno pozostaje gdzieś z tyłu głowy i jest to przyjemne uczucie, gdy się uda, ale ja nie przywiązywałem nigdy żadnej wagi do liczb. Są zawodnicy, którzy zwracają na to uwagę, ale dla mnie najważniejsze było zwycięstwo. Szczerze powiedziawszy, myślałem że zaliczyłem mniej meczów na zero z tyłu, a osiągnąłem całkiem niezły wynik. Gdy wpuszczałem gola w samej końcówce, to koledzy śmiali się, że zrobiłem to celowo, by dać im szansę na nagrodę zawodnika meczu. Mówiąc poważnie, absolutnie nigdy nie wpuściłem w swojej karierze żadnej bramki intencjonalnie.


Przejdźmy do ostatniego rekordu wśród bramkarzy, a więc minut karnych, gdzie również okupujesz pierwsze miejsce. 172 minuty to dosyć mocno wyśrubowany wynik jak na golkipera. Z czego wynikała taka postawa między słupkami?


–Sędziowie się na mnie uwzięli i wlepiali te kary (śmiech). Zdarzyło się parę głupich wybryków, na które później byłem wyczulony. Nie zawsze da się jednak zapanować nad emocjami. Większość tych wykluczeń była w play-offach czy też innych meczach o dużą stawkę, w samym sezonie zasadniczym aż tyle się tego nie uzbierało. Otrzymałem trochę kar za uderzanie, ale w sytuacji, gdy napastnik zasłaniał mi pole widzenia, to starałem się go wypchnąć z pola bramkowego. Później znalazłem się pod stałą obserwacją arbitrów i byłem napominany, bym wystrzegał się takich zachowań.


Czasami jednak nie przebierałeś w środkach. Na liście Twoich przewinień znajduje się chociażby uderzanie łapaczką, czy wsadzenie kija między nogi rywala w pamiętnym meczu z Tychami.


–Tak jak mówiłem, to są emocje. Bez sentymentów dąży się do zwycięstwa za wszelką cenę. Przyznam, że były to głupie zachowania, ale perspektywa bramkarza jest często inna niż kibica na trybunach. Żałuję też niektórych głupich tekstów do sędziów, które nie były do końca kulturalne, ale przymykali oni na to oko, widząc, o jaką stawkę toczy się gra.


Jak ważnym dla bramkarza elementem jest psychika?


–Jest to pozycja, na której głowa odgrywa olbrzymie znaczenie. Przez cały mecz bramkarz ma świadomość, że jeżeli popełni błąd, to jego drużyna straci bramkę. Jest on ostatnim elementem zespołowej układanki, który może temu zapobiec. Gdy wpadnie szybko jedna i druga bramka, to można się podłamać psychicznie, wiedząc, że będzie ciężko o pozytywny wynik meczu.


fot. zaglebie.hokej.eu


Zawodnicy z pola mówią z przekąsem, że żaden bramkarz nie jest do końca normalny, skoro godzą się na łapanie krążków, które lecą z prędkością sięgającą nawet 180 km/h.


–To pozycja jak każda inna. Napastnik, który pracuje na bramkarzu i stoi na linii strzału, także jest narażony na oberwanie krążkiem. I tu mamy odpowiedź, dlaczego w Polsce mamy tak mało zawodników, którzy są dobrzy w tym elemencie – jest to po prostu niewygodne i czasami też boli. Moim zdaniem najlepszym hokeistą w tym aspekcie był Marcin Kolusz, który zdobył gros bramek dzięki temu, iż nie bał się stać w tym miejscu. Większość zawodników mimowolnie ucieka z pola bramkowego, przez co bramkarz ma ułatwione zadanie.


Na początku swojej gry w seniorskim hokeju wywołałeś nie lada sensację, gdyż grałeś z łapaczką po niestandardowej, prawej stronie. Z czego to wynikało?


–W Sosnowcu otrzymałem do wyboru dwa komplety rękawic, w tym jeden z łapaczką na prawą rękę. Podejrzewam, że gdyby każdy otrzymał taką opcję, to nie byłoby to takie rzadkie zjawisko. Gdybym nie otrzymał możliwości wyboru, to pewnie grałbym z łapaczką na lewej ręce. Później miałem problemy ze sprzętem, gdyż ciężko mi było znaleźć taki wariant w polskich sklepach, więc musiałem poszukiwać go u czeskich sprzedawców. Teraz to już nie kłopot, a młodzi bramkarze mają wybór.


Pamiętasz może, czy ktoś przed Tobą także bronił z łapaczką w prawej ręce, czy byłeś pionierem na polskich taflach?


–Przede mną był bramkarz z Bydgoszczy, Waldemar Urbański. Pamiętam, że bronił w SMS-ie Sosnowiec i pojechał nawet na Mistrzostwa Świata do lat 20. Niestety, skończył grę od razu po szkole. Teraz w lidze pojawiło się więcej bramkarzy prawostronnych.


Skąd Twój pseudonim „Dziura”? Koledzy często trafiali między parkany na treningach?


–Nawet już nie pamiętam, kto to wymyślił. Bodajże w Sosnowcu ktoś puścił takie hasło, ksywka poszła w świat i ciągnie się za mną do dzisiaj.


Wróćmy do niesławnego incydentu z kwietnia 2006 roku, który odbił się szerokim echem tuż po Mistrzostwach Świata w Tallinie, konkretnie po meczu z Austrią. Jak wspominasz tamtą sytuację?


–Moim zdaniem ktoś za bardzo to rozdmuchał, a związek miał związane ręce i musiał mnie ukarać. Ten mecz oznaczał dla nas koniec sezonu, więc pojawiło się rozluźnienie. Nie chcę się usprawiedliwiać. Było, minęło. Takie sytuacje pojawiają się po każdych mistrzostwach, tutaj to zostało źle odebrane. Otrzymałem karę finansową z klubu, ale przyjąłem to na klatę. Musiałem z tym żyć dalej, ale grałem swoje. To była dla mnie nauczka, i tyle mam do powiedzenia w tym temacie.


A co z sytuacją z 2015 roku? Czym zdenerwował Cię wtedy Włoch, że uderzyłeś go łapaczką w twarz?


–O tym właśnie mówiłem. Nasz obrońca rzucił mi przeciwnika na plecy. Ja widziałem to inaczej, patrzyłem w inną stronę. Reakcja była niepotrzebna, ale nie wiedziałem, że to nasz zawodnik zawinił w tej sytuacji. 5 minut osłabienia przy remisie było dla nas sporą komplikacją. Otrzymałem zawieszenie i musieliśmy występować ze zmiennikiem. Przeprosiłem za to całą drużynę i nic więcej nie mogłem zrobić.


fot. cracovia.pl


74 spotkania w kadrze, 10 turniejów, czy czujesz się spełniony w biało-czerwonych barwach?


–Zdecydowanie nie. Brałem udział w mistrzostwach świata, kiedy to niewiele brakowało nam do awansu. Zawsze, kiedy jechaliśmy na mistrzostwach, to kończyliśmy zazwyczaj na 2. — 3. miejscu. W końcówce mojego pobytu w kadrze wróciliśmy akurat bez medalu, ale zawsze trzymaliśmy się blisko czołówki dywizji IA. Po degradacji nie miałem już okazji zagrać w reprezentacji. Nie raz brakowało nam małego kroczku do awansu do Elity. Przykro patrzeć na naszą obecną sytuację i to, że musimy grać w dywizji IB. Mam nadzieję, że chłopcy pokażą, że są w stanie zrobić niespodziankę i powalczą o udział w igrzyskach. Liczę też, że wrócimy na należyty nam poziom.


Oceniłeś teraz dokonania drużynowe, a jak podszedłbyś do swoich występów indywidualnych? Odnoszę wrażenie, że nierzadko forma ligowa nie miała odzwierciedlenia podczas reprezentacyjnych występów. Czy po zakończeniu rozgrywek wpadałeś w mały dołek, czy to była po prostu weryfikacja poziomu naszej ligi?


–Zgodzę się po części, że to też była weryfikacja naszej ligi. Najlepszy indywidualnie turniej jaki wspominam przypadł wtedy, kiedy jechałem na turniej w 2005 roku jako drugi bramkarz, bo Tomek Jaworski był pewniakiem na „jedynkę”. Wypadł jednak z gry na 2 dni przed wyjazdem na Węgry. Broniłem wtedy w każdym meczu. Przegraliśmy mecz o awans wynikiem 2:3 z Norwegią, która od tamtej pory już nie spadła z Elity. Tym bardziej czuję żal, gdyż graliśmy naprawdę dobrze. Podczas moich występów nie odczuwałem żadnej presji, ale za każdym razem czegoś brakowało. Zawsze znajdowała się ta jedna drużyna, która była po prostu lepsza.


Jak reagowałeś na kibicowskie prowokacje po turnieju w Tallinie?


–Najbardziej obrywało mi się w Sanoku. Kibic drużyny przeciwnej zawsze chce zdeprymować i zdekoncentrować bramkarza, by się zdenerwował. Na mnie działało to mobilizująco i bardzo lubiłem grać w Sanoku. Po zakończeniu kariery otrzymałem masę wiadomości od kibiców z Sanoka, za które bardzo dziękuję. Na większości lodowisk znalazłyby się jednostki, które starały się mnie wytrącić z równowagi, ale nie traktuję tych osób poważnie.


Które spotkanie w przeciągu całej kariery najbardziej zapadło Ci w pamięć?


–Było wiele meczów, które wspominam i na pewno zostaną ze mną do końca życia. Z potyczek o tytuł mistrzowski najbardziej zapamiętam ostatnią batalię z Tychami, kiedy z rezultatu 1:3 w meczach udało nam się zwycięsko wyjść na 4:3. To było naprawdę coś niesamowitego, kiedy udało nam się na wyjeździe wybronić w potencjalnie ostatnim meczu sezonu. Wtedy było widać w szatni, że każdy uwierzył w tytuł mistrzowski. Nigdy nie przeżyłem takiej radości, jak po bramce Šinágla w dogrywce decydującego meczu.




Prawie całą karierę spędziłeś w Krakowie, ale zdarzył Ci się też roczny epizod w Podhalu. Każdy wiązał z Tobą duże oczekiwania, ale sam pobyt był krótki. Wspominasz ten etap pozytywnie czy negatywnie?


–To był naprawdę udany okres, spędzony z świetną drużyną i super zawodnikami w rewelacyjnej atmosferze. Wspominam pierwszy przyjazd do Sosnowca, kiedy w Zagłębiu była straszna bieda. Nie było widać pieniędzy, zespół istniał tylko na papierze. Do Nowego Targu wyjechałem jako młody zawodnik, nie wahałem się skorzystać z tej oferty. Zaczynałem jako drugi bramkarz, później broniłem na zmianę z Krzysztofem Zborowskim, a faza play-off należała już do mnie. Wygraliśmy Interligę, zdobyliśmy Puchar Polski, a w finale mistrzostw Polski przegraliśmy z Unią, która dysponowała silnym składem. Niewiele brakowało, a bym został na następny sezon, ale pojawiła się interesująca oferta z Krakowa. Cracovię trenował wówczas sosnowiczanin Mieczysław Nahunko, ściągnął również Damiana Słabonia i Piotrka Sarnika, z którymi się dobrze znałem. Początki były naprawdę ciężkie, było wtedy zaledwie kilkunastu zawodników, ale jakoś to funkcjonowało. W pierwszym sezonie zajęliśmy trzecie miejsce, a później było już tylko lepiej. Profesor zwiększał nakłady finansowe, a Cracovia rosła w siłę.


Jak wspominasz współpracę z Rudolfem Roháčkiem? Kiedyś go bardzo chwaliłeś, a później coś pękło.


–Potrafię odwzajemnić się okazanym mi szacunkiem. Kiedy pracujesz z kimś blisko 14 lat, to zdarzają się lepsze i gorsze momenty, a tych pierwszych było na pewno więcej. W moim ostatnim sezonie w „Pasach” przegraliśmy walkę o finał z GKS-em Katowice, który miał bardzo dobrą ekipę. Przyznam szczerze, że moje występy nie należały wtedy do najwybitniejszych. W meczu o brąz z Podhalem doszło do sytuacji, kiedy trener się do nas zupełnie nie odzywał. Po treningu wygłosił listę zawodników, którzy nie pojadą na to spotkanie. Nie siedziałem więc wtedy nawet na rezerwie, tak samo w drugim meczu. Nie walczyliśmy nawet o medal, bo trener nie wyrażał takich ambicji. Obowiązywał mnie jeszcze roczny kontrakt, a ja dostałem wypowiedzenie. Najbardziej zabolało mnie jednak to, że po tych wszystkich latach trenerowi zabrakło odwagi, by podziękować za cały okres współpracy. Później na siłę klub zorganizował jakieś pożegnanie, a on się wtedy pojawia i chce nam uścisnąć dłoń w podzięce. To chyba nie był najlepszy moment na jego obecność. Ta sytuacja nie dotyczyła tylko nas, bo nikt, kto odchodzi z Cracovii, nie może liczyć na zwykłe „dziękuję” z ust szkoleniowca.


Czyli jesteś zdania, że na pożegnanie z trenerem czas był wcześniej, aniżeli na ceremonii?


–Jak najbardziej. Nie mam żalu do nikogo, że postanowił przebudować drużynę. Przecież o to w tym wszystkim chodzi, żeby osiągać jak najlepsze wyniki. Zagraliśmy słaby sezon, mogliśmy rozstać się w przyjaźni, ale tak się nie stało. Cały pobyt w Krakowie wspominam jednakże niezwykle miło, był to czas pełen sukcesów.


7 zdobytych medali to ogromny dorobek, który z nich smakował najlepiej?


–Najlepiej wspominam pierwszy i ostatni. Zdarzały się też wariackie finały, kiedy prowadziliśmy w meczach 3:0 z Jastrzębiem, a później przegraliśmy 3 mecze, by wygrać w decydującym spotkaniu. Każde zwycięstwo smakuje niesamowicie, ale zdarzały się też porażki. Kiedy graliśmy w Nowym Targu z Podhalem byliśmy już niemalże pewni mistrzostwa, a zostaliśmy skarceni 0:4. Każda biografia ma swoje wzloty i upadki, nie inaczej było u mnie. Na pewno jednak zapamiętam każdą osobę, która tworzyła tę drużynę. To zostanie ze mną do końca życia, nie ma się co obrażać, życie toczy się teraz dalej.


W Krakowie grałeś od 2004 roku, a od tego czasu kończyliście rozgrywki częściej z medalem na szyi, niż bez niego. Przytrafiły się też medale, kiedy nikt na was nie stawiał. Czy działacze nie podchodzili zbyt gwałtownie do składu, wymieniając większość ekipy po drobnym potknięciu?


–Kiedy zdobywaliśmy złoto na 100-lecie klubu, w następnym sezonie mocno się osłabiliśmy. Wystarczy spojrzeć na Tychy, gdzie po każdym triumfie drużyna staje się jeszcze mocniejsza. Są mistrzami od 3 lat i dokonują jedynie drobnych korekt. Zdarzyło się jednak kilka razy, kiedy to mieliśmy potencjalnie gorszy skład niż GKS, a byliśmy w stanie z nimi wygrać. Teraz wszystko wskazuje na to, że mogą oni zdominować całą ligę na lata. U nas po mistrzostwie dochodziło czasem do wymiany nawet połowy składu.


Nie uważasz, że w Krakowie podejmowano zbyt duże ryzyko, dokonując tak istotnych zmian personalnych tuż przed fazą play-off?


–Moim zdaniem nie chodzi tu o finanse. Nie znam wizji zarządu, ale myślę, że trener może liczyć na spełnienie każdej zachcianki. Kwestie finansów czy premii nigdy nie były problemem, niestety po sukcesach skład był osłabiany. Najbardziej odbija się to na zawodnikach, którzy są związani z klubem przez dłuższy okres.


Osoba trenera to jedno, a co sądzisz o zachowaniu działaczy?


–Są tutaj dwie strony medalu. Danielowi Laszkiewiczowi wypowiedziano umowę na 2 tygodnie przed jej zakończeniem, mi został rok. W hokeju funkcjonuje to inaczej niż w piłce nożnej, nie możemy liczyć na wypłatę pełnej kwoty kontraktu w przypadku jej rozwiązania. W jego świetle zawodnik nie ma żadnych praw, klub może zrobić z nim wszystko. Działacze podążają w 100% za trenerem. Nie mam jednak do nich żadnych zarzutów, podziękowali mi po moim odejściu, a trener nic nie zrobił w tym kierunku.


Czy to prawda, że działacze Cracovii zawrócili Cię z drogi do Nowego Targu, gdzie miałeś już przedłużać umowę?


–Tak, to prawda, już byłem wstępny dogadany i miałem związać się z Podhalem na nowy sezon. Ale żeby dostać się do Nowego Targu, musiałem przejechać przez Kraków, gdzie spotkałem się z prezesem Adamem Ziębą. Zaproponowane warunki były dla mnie dużo korzystniejsze niż w Nowym Targu, więc postanowiłem dołączyć do „Pasów”. To była dobra decyzja, Cracovia jest jednym z najsilniejszych i najstabilniejszych finansowo klubów w lidze.


Czy swoją przyszłość dalej wiążesz z hokejem na lodzie?


–Na tę chwilę nie mogę niczego wykluczyć. Chciałbym przy nim zostać i mieć z nim ciągłą styczność. Grałem przecież przez całe życie, a teraz nadszedł czas, kiedy może mi go zabraknąć. Na ten moment nie mam ukończonych żadnych kursów, ale na pewno chciałbym podążyć w tym kierunku, chociaż jeszcze nie jest to odpowiednia chwila. Prowadzę własną firmę, co zajmuje mi sporo czasu. Zobaczymy, co czas przyniesie.


fot. zaglebie.hokej.eu


Rozmawiał: Sebastian Królicki

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
Wypowiedz się o hokeju!
Shoutbox
  • Luque: Rac już się w Naszej lidze chyba wyślizgał...
  • emeryt: trzeba bedzie poszukac nowego Raca na ellite...
  • szop: Rac cienki mocno nic nie wnosi do gry jak ma obcokrajowca Naszej lidze trzeba mlodych walczakow
  • Luque: Eme a co dobrego zagrał Rac w tym sezonie? 2-3 mecze z początku sezonu za Sidora?
  • szop: gosci z Kanady z Usa mlodych i ambitnych tam tego masa i chetnie przyjada za mniejszy hajs
  • Luque: Jak brać z USA/Kanady to takich Sadłochów czy jak kiedyś Mroczkowskich
  • emeryt: Luq problem jest taki że w Tychach mało kto wypłynon w ostatnim sezonie...co grał Bukowski,Korenczuk,Padakin itd
  • emeryt: przeciez dobrze wiecie kochani że w jednym klubie nie idzie,przechodzisz do innego i tam jestes liderem...,podobnie jak w robocie,trzeba znalesc swoje miejsce na ziemi
  • Luque: Eme przyczyna też jest prosta... takiego kontraktu jak w Tychach to gdzie indziej w PL już nie dostaną...
  • Luque: No i druga sprawa szatnia ma zbyt wiele do powiedzenia...
  • emeryt: masz racje ale to tylko potwierdza teze ze byc moze nie było to miejsce dla niego,finansowo owszem ale sportowo nie poszło
  • emeryt: Younan...w Cracovii czołowy def a w Tychach chyba szału nie było prawda?
  • Luque: Tu raczej niczego nie brakuje, zobaczymy jak to tąpnięcie wpłynie na zawodników ale wydaje mi się że jak kołcz 'Kryspin' (jak to mówisz) nie przesadzi i znajdzie zdrowy balans to będzie dobrze
  • Luque: Younan grał dobrze, trochę dziwiło że nie został u Nas
  • szop: Luq o tym mowie tam jest Naszych krajanow albo takich co maja korzenie na potege
  • szop: ale Rac sie ślizga od paru sezonów w paru juz klubach On tu jest za dlugo
  • szop: zreszta Ja uwazam ze ten słowacki talib jest juz cienki
  • whiteandblue: Ale to życie przewrotne. W kilka dni można nawet stracić tytuł naukowy :-). Infantylny Laskowski z tym "profesore" nie zauważył, że w finałach to ten zawodnik nie obronił matury a gdzie tam mgr, dr, prof :-)
  • Luque: "Talib" haha rozbroiłeś mnie ;p
  • jastrzebie: A młodzież Tyska tak dobrze prowadzona. Mistrz Polski w junior młodszy, młodzik. A trener sprowdzi więcej Suomi.
  • jastrzebie: Mądre to jest
  • Luque: Jastrzębiu jak będzie kołcz Naszą młodzież wprowadzał, pozbędzie się tłustych kotów to jeszcze możemy się zdziwić
  • szop: Luq no tak mi sie kojarzy :D
  • szop: ale przyznaj podobienstwo jest :)
  • szop: fajnie ze nawet My potrafimy razem sie posmiac hahahah
  • Luque: No jakby mu jakiś turban założyć to może coś by z tego było ;P
  • szop: bankowo do samolotu na wyjazd by nie wsiadl :D
  • jastrzebie: Rac kilka swietnych sezonów w JKH ale ostatni już słabo
  • Luque: Nie mów tak bo Emeryt się obrazi, toż to jego ulubiony grajek ;)
  • szop: i jezdzi z bomba po lodowisku :D
  • szop: Eme to nie klopot :D
  • emeryt: w JKh i Cracovii bardzo dobrze
  • szop: jastrzebie i to bardzo precz od NT
  • szop: tu ceni sie charakter
  • Luque: Szop tak patrzę na Wronka i nie wiem czy do końca charakter ;)
  • Luque: Wronkę*
  • emeryt: w sumie to i tak długo Rac wytrzymał bo zwykle drugi sezon czechosłowaków mocno słabszy
  • Polaczek1: Ciekawe gdzie pójdzie Bryk. Znow powrót do JKH ?
  • jastrzebie: W Cracovi już osłabł
  • Luque: Niejeden tam też dobrze umie liczyć dutki
  • szop: uwierz w tutaj mu go nie brakuje to Nasz chlop
  • Luque: Bryka to bym zostawił, na solidnego siepacza w obronie się nadaje, akurat on nie zawiódł
  • szop: Patryk nie gra za darmo proste Luq ale te pieniadze sa dobrze wydane a to najwazniejsze
  • szop: no Górale cenią dutki tak Nasza natura bywa
  • Luque: Pociecha bardziej mnie zawiódł, gdzie się podziały jego strzały z niebieskiej i dobra gra w przewadze... ale ma kontrakt więc zobaczymy w następnym sezonie
  • jastrzebie: Ciekawe jak Pela w Podhalu. Raczej 4 piatka
  • szop: mysle podobnie choc przy tym trenerze z Kanady moze i grac w 1 i rozbijac innych by reszta mogla sobie pograc tu nie ma reguly
  • Luque: Jaśkiewicz też... reprezentant co chce jechać na elitę a gubi krążki na niebieskiej i jeździ jak wóz z węglem... z Unią szczególnie się nie popisał
  • szop: zalezy co beda grac
  • szop: Jaśkiewicz nie pojedzie moim zdaniem w elicie trzeba umiec juz takie rzeczy
  • szop: Maciaś Wałęga Kolusz Wronka Johnny to powinny byc pewniaki Chmielewskiemu bymm podziekowal gosc kompletnie poza gra Zygmunt bez szalu tez lipa Dronia tak samo do odstrzalu
  • jastrzebie: Pela ma warunki, szybkość tylko ze jest zwariowany i wkrada się chaos w jego zagrania. Może inny trener go wyprowadzi.
  • Luque: Zygmunt w miarę ok, po drugie to jest też gość potrzebny do osłabień
  • Luque: Fajnie grali póki co Kapica z Tyczyńskim, starają się chłopaki
  • szop: jesli bedzie u Nas kanadyjski styl gry to w sam raz a wszystko na to wskazuje jastrzebie
  • szop: Luq moim zdaniem powinni tez jechac
  • narut: Zygmunt - bardzo fajnie, widać, ze jest na fali wznoszącej, jego gra na pewno będzie wyglądać lepiej, dziś w eksperymentalnym zestawieniu, Zygmunt, Wałęga, Kapica - moje kibicowskie marzenie, natomiast Chmielewski i tydzień temu i wcz. na zdecydowany plus, dziś może sobie nieco odpuścił ale i tak dawał jakość, nie wyobrażam sobie tej rep. bez niego..
  • Luque: Ciekawe co z Jeziorem, jakaś kontuzję tam miał, a to też taki zawodnik co w osłabieniu i ogólnie dużo pracuje kijem
  • Luque: No i Jezior też umie strzelić tak jak trzeba
  • Luque: Krzysiek Maciaś, fizycznie dobrze wygląda i stara się oddawać strzały ale musi jesteś więcej pracować, stać go na to
  • szop: Zygmunt zgodze sie ale bez Chmielewskiego sobie wyobrazam
  • narut: dziś Krzysiek też w dość eksperymentalnym zestawieniu, ale razem z Tyczyńskim (wcz. się spawdzało) i Michalskim tworzyłby na prawdę fajną, przynajmniej jak na nasze warunki i możliwości, IV linię napadu..
  • Luque: Narut to by mogła być ciekawa trójka, chętnie bym zobaczył jak zagrają
  • narut: Luque - mam nadzieję, że już w WB i to z powodzeniem.. natomiast na moje skromne oko największy poty co jest problem z formacją Alana (on trochę "szuka jeszcze swojej formy' ale też chodzi o wydobycie z niego tego co najlepsze), bo w pozostałych, poza taką IV bym nic nie ruszał..
  • Luque: Jest taka formacja co zna się jak łyse konie: Łyszczarczyk-Paś-Jeziorski ale nie pamiętam już kto tam robił za centra, ciekawe jakby razem znowu zagrali ;)
  • 6908TB: na portalu z[****] piszą że Unia interesuje się Aronem Chmielewskim
  • 6908TB: z.k.l.e.p.y.
  • 1946KSUnia: Ciekawa ta sytuacja z Chmielewskim. Niby Tychy były najbardziej zdeterminowane, ale jednak Unia, no zobaczymy. Bynajmniej Aron teraz miał pechowy sezon, ale w formie jest to wartość dodatnia. Doświadczenie będzie ważne w CHL
  • unista55: Nie interesuje się, tylko został zaproponowany. Zaproponowany klubowi to nawet chłop spod sklepu może zostać :)
  • unista55: A tamten portal lubi wysysać z palucha, nie raz byliśmy świadkami :)
  • 6908TB: słuszna uwaga, dzięki za poprawe ;)
  • szop: Dobrej nocy hokejowej braci
  • szop: jeszcze przejazd na mojej smigawce i do wyrka:)
  • Luque: Zawsze może chodzić o podbicie kontraktu...
  • KubaKSU: Info z tamtego portalu i wszystko jasne :D
  • wpv: Tak samo Dronia, Dupuy, Boivin, znamy te bajeczki. Zaraz na naszych łamach to zdementujemy ;)
  • narut: Luque ... faktycznie... przecież oni razem grali na mistrzostwach u20... :)
  • 1946KSUnia: Swoją drogą ciekawie rozwija się u sąsiadów nasz wychowanek Michał Kusak. W tym sezonie naprawdę fajne liczby i myślę, że zarząd mógłby w przyszłości pomyśleć o tym chłopaku, jeśli dalej będzie szedł w górę.
  • whiteandblue: 1046 nie sądzę. Rodzice Michała od najmłodszych lat bardzo dużo w niego inwestowali. Chyba nie po to żeby wylądował w THL.
  • PanFan1: Nie wiem w którym klubie THL wyląduje Aron i nic osobiście przeciwko niemu nie mam, a wręcz przeciwnie, duży szacun mam dla niego za podejście do gry w Reprze, zwłaszcza w czasach kiedy innym "gwiazdom" a to sprawy rodzinne wyskakiwały, a to ufoludki na balkonie wylądowali etc. Ale jedno wiem, którykolwiek klub THL go weźmie, wdepnie w bardzo głęboką i cuchnącą kupę.
  • whiteandblue: PanFan1 rozwiń ciut bo mnie to ciekawi. Kibicuję temu zawodnikowi od kilku lat.
  • KubaKSU: Wątpię by to była Unia :P
  • PanFan1: Powiem Ci W&B tak, chłopak odszedł z Trzyńca (przynajmniej taki był oficjalny powód) bo chciał grać w wyższych formacjach, mieć więcej "icetime", poszedł do przeciętnego czeskiego klubu i z mety dostał pierwszy czy drugi atak, w którym się nie sprawdził (tak ja wiem kontuzja ...) Ale po kontuzji zdążył już wrócić i nadal było słabo, na tyle słabo że w Ołomuńcu już go nie chcą. Przypominam sobie kiedy dwa lata temu walczyliśmy o awans do 1A w Tychach i na ostatni mecz (Polska/Japonia)
  • PanFan1: ... po zdobyciu mistrzostwa Czech, odwołano ekspresowo Arona, on oczywiście jak zawsze do Repry, natychmiast przyjechał i zagrał w w/w meczu kosztem Wronki którego odesłano do domu. Aron nie dość że grał w tym meczu słabo, to jeszcze popełniał takie wielbłądy że dobrze żeśmy tego meczu wtedy przez to nie przegrali.
  • PanFan1: Ołomuniec to nie jest (porównując go do topowych polskich klubów) nie wiadomo jak górnolotny poziom, przychodzili jak pamiętasz do Rudiego Czesi z takich klubów i ich występy w Cracovii wcale doopy nie urywały. Smutna prawda o Aronie jest taka, że chłopak jako zawodnik się już kończy, każdy widział jego ostatnie mecze w Reprze i delikatnie mówiąc szału nie było, a gdziekolwiek w THL trafi to: A) tanio nie będzie B) będzie chciał grać w pierwszych formacjach ....
  • PanFan1: ... co według mnie jest przepis na duże koszty utrzymania i marne osiągi w zamian

    Powtarzam mam do chłopaka ogromny szacunek za przeszłość w Reprze i za osiągnięcia w karierze, ale teraz po prostu trzeba umieć po męsku spojrzeć prawdzie w oczy.
  • whiteandblue: Pan..Możesz mieć dużo racji w ty co piszesz. Może jestem jeszcze w euforii po MP i pod wpływem "legendy" Arona, możliwe, że na tym etapie jego kariery zatrudnianie go to ryzyko. Chyba się z Tobą zgadzam.
  • Paskal79: Na Chmielewskiego stać jedynie Tychy Kato i jak wyląduje to w Tychach, a jak Łycha wróci do Nowego Targu to tym bardziej ,zawodnik dobry doświadczony, Ale strasznie zmanierowany i typowa gwiazdeczka,Uni nie stać na niego bardzo małe szanse na to że u nas wyląduje....
  • szop: podobnie jest z Pasiem oby daleko od NT obydwaj
  • Paskal79: Lepiej Pasia ni Chmielewskiego,Ja stawiam Paś w Tychach...
  • Paskal79: No bardzo dużo się dzieje w klubach,a to dopiero początek chociaż teraz można coś, wybrać ''bo potem będzie ,,przebrane '' tym z że cza mocno sakiewkę otworzyć....
  • whiteandblue: Powiem Wam, że to bardzo smutne o czym tu prawimy tzn bida aż piszczy skoro mówimy o raptem 3 nazwiskach Polaków na rynku. Smutne to
  • KubaKSU: A mówimy tylko dlatego, że zwiększa się limit Polaków...dlatego coś trzeba pozyskać...znowu się zaczną czasy ,gdzie polskie gwiazdy będą podbijać umowy i pójdą tam ,gdzie wycisna max
  • Paskal79: Panowie jest tylko jedna rzecz co przemawia do zawodnika...kasa nie miasto nie liga mistrzów nie kibice i atmosfera tylko kasa,w sumie to nic odkrywczego i normalnego
  • KubaKSU: Już wolę ligę z większą ilością obco,przynajmniej jest na co popatrzeć..im więcej Polaków tym poziom ligi będzie słabszy ..dopóki nie zmieni się system szkolenia ,dopóty zwiększanie limitu jest moim zdaniem beż sensu.
  • mario10: Jeśli by A.Chmielewski trafił do Unii to go będzie prywatny sponsor opłacał.
  • Paskal79: Marioe do Uni wątpię ...... I to mocno za niego można by dwóch dobrych obco...
  • Paskal79: Ja bym już wolał za niego z 3 młodych Polaków a są tacy....
  • whiteandblue: Zgadzam się z Panami Paskal i Kuba
  • KubaKSU: Pascal ,1 czy 2 Polaków na poziomie pasowałoby ogarnąć
Tylko zalogowani użytkownicy mogą korzystać z Shoutboxa Zaloguj się!
© Copyright 2003 - 2024 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe