Kilka wniosków po czterech kolejkach
Sezon Polskiej Hokej Ligi ruszył z kopyta. Pozostaje zapytać, czego dowiedzieliśmy się po tych meczach?
Pandemia koronawirusa i związane z nią przerwy w treningach odbiły się na obecnej formie zespołów. Widać, że niektóre ekipy wciąż nie mogą dostosować się do meczowego rytmu. A to – rzecz jasna – odbija się na wynikach spotkań.
Zdecydowanie więcej należy oczekiwać po drużynie GKS-u Tychy, który męczył się z beniaminkiem PHL – Ciarko STS Sanok (wygrana 3:2) i doznał wstydliwej porażki z JKH GKS-em Jastrzębie (3:7), a także po Re-Plast Unii Oświęcim. W przypadku biało-niebieskich kuleje gra w przewagach, a najlepiej świadczy o tym fakt, iż zespół z zachodniej Małopolski nie wykorzystał żadnego z sześciu okresów gier w podwójnej przewadze.
Nieregularni są też jastrzębianie, którzy w konfrontacjach z tyszanami i sosnowiczanami zdobyli po siedem bramek, z kolei w meczach z Unią i Stoczniowcem mieli spory problem z trafieniem do siatki.
Słabo spisuje się też GKS Katowice, bo pięć punktów zdobytych w czterech meczach to rezultat daleki od ideału. Poza tym odpowiedniej jakości w katowickiej bramce nie daje na razie Juraj Šimboch. Skuteczność oscylująca w granicach 88,4 procent i średnia wpuszczonych bramek na poziomie 2,67 to wyniki poniżej przeciętnej.
Prędzej odejdzie papież
Czeski ryt na razie nie wychodzi na dobre Comarch Cracovii. Porażka 0:5, poniesiona na własnym lodzie, wywołała zaniepokojenie nawet u optymistycznie nastawionych kibiców „Pasów”, którzy na forach internetowych mają coraz więcej pretensji pod adresem Rudolfa Roháčka. Sęk w tym, że profesor Janusz Filipiak darzy 57-letniego Czecha sporą sympatią i raczej trudno przewidywać, że zdecyduje się na zmianę szkoleniowca. W tym miejscu postawimy nawet nieco humorystyczną tezę, że prędzej abdykuje kolejny papież niż ekipę „Pasów” opuści „doktor Rudi”. Jeśli sytuacja się nie zmieni, to spodziewamy się, że po pierwszej rundzie ekipa spod Wawelu zakontraktuje dwóch napastników.
Trochę ponarzekaliśmy, więc teraz czas na małe wyróżnienia. Nie da się ukryć, że rewelacją rozgrywek jest na razie ekipa KH Energi Toruń, która z kompletem punktów prowadzi w tabeli Polskiej Hokej Ligi. Wydaje się, że Juryj Czuch dobrze zbilansował formacje i każda z nich daje zespołowi odpowiednią jakość. Nie da się ukryć, że zawodnikom z pola gra się znacznie łatwiej, gdy wiedzą, że mają za plecami klasowego bramkarza. Anton Svensson, który występował do tej pory w niższych ligach szwedzkich, może w tej chwili pochwalić się znakomitymi statystykami. Interweniuje ze skutecznością oscylująca w granicach 97 procent i wpuszcza średnio 0,75 bramki na mecz. Bylibyśmy zapomnieli, że zachował już dwa czyste konta.
Nie da się jednak ukryć, że papierkiem lakmusowym dla torunian będą zbliżające się mecze z GKS-em Tychy, Re-Plast Unią Oświęcim i JKH GKS-em Jastrzębie. Do tego czasu „Stalowe Pierniki” mogą mieć na swoim koncie sześć kolejnych zwycięstw.
Sanok i Gdańsk stawiają na młodzież
Najwięcej wychowanków widnieje w zespołach z Gdańska (19) i Sanoka (21). W takim samym kierunku miał pójść zgodnie z wypowiedziami Grzegorza Klicha zespół Zagłębia Sosnowiec, lecz w składzie ma już jedenastu obcokrajowców i sześciu Polaków spoza Sosnowca.
Jednak zespoły skazywane na porażkę nie raz będą sprawiały niespodzianki, stawiając się silniejszym rywalom. Zwłaszcza na własnym lodzie. Co ciekawe zainteresowanie hokejem w Sanoku przerosło najśmielsze oczekiwania i przed każdym spotkaniem są wyprzedane wszystkie bilety. A dostępna jest tylko połowa hali.
Gracze dodający kolorytu
Cieszymy się, że na polskich taflach występuje coraz więcej klasowych graczy. Poniżej pewnego poziomu nie schodzą Clarke Saunders, Klemen Pretnar, Michael Cichy, Miika Franssila czy Filip Stoklasa. W lidze pojawiło się też kilka ciekawych nazwisk na czele z Zackarym Phillipsem, Eliezerem Sherbatovem, Ryanem Glennem czy Jeanem Dupuisem.
Nie po raz pierwszy nie zgadzamy się z opinią wygłoszoną przez Gabriela Samoleja, który na łamach serwisu sportowepodhale.pl powiedział, że nie widzi żadnego „fajnego” transferu dokonanego w tym okienku.
– Duży ruch zrobił się wokół zawodnika z Izraela, ale zobaczymy czy tak samo będzie o nim głośno po występach w lidze. Do naszej ligi głównie przychodzą zawodnicy anonimowi, którzy w swoim CV mają wiele klubów. To tacy obieżyświaty. Potem wszystko wychodzi na lodzie i okazuje się, że nie są wielkimi grajkami – powiedział trzykrotny olimpijczyk. Tą wypowiedzią udowodnił, że poziom jego wiedzy o obecnym stanie ligowego hokeja nie jest zbyt wysoki.
Na koniec temat sędziów. Cieszymy się, że arbitrzy zaczęli nakładać kary meczu za faule zagrażające zdrowiu zawodników. Tak właśnie należy postępować ze wszelkimi atakami kolanem, natarciami czy kłuciami trzonkiem kija. Krótko mówiąc – z chamstwem. Naszym ligowym arbitrom brakuje jednak stanowczości i powtarzalności.
Niezwykle irytujące są błędy w protokołach meczowych dotyczące prawidłowego zapisu bramek i asyst. A jest ich naprawdę wiele. Weźmy pierwszy przykład z brzegu, czyli mecz GKH Stoczniowiec Gdańsk – GKS Katowice 2:4. Zobaczcie państwo, czym różni się sędziowska rzeczywistość od tej iście statystycznej.
Na tym zakończymy. Do zobaczenia za tydzień.
Komentarze