Victoria Cup po raz drugi
Już we wtorek w Zurychu hokeiści miejscowych Lions i Chicago Blackhawks zagrają o Victoria Cup. Ta impreza odbędzie się dopiero po raz drugi, ale już wywołuje pytania o przyszłość.
Kiedy przed dwoma laty ogłaszano pomysł rywalizacji zwycięzcy HokejowejLigi Mistrzów z drużyną NHL kibice i dziennikarze europejscy reagowalina ten pomysł entuzjastycznie. Ba, wielu z nich pozwalało sobie nawetna krytykę pod adresem NHL za to, że przynajmniej w pierwszych edycjachimprezy nie będzie w niej rywalizował aktualny mistrz najlepszej ligiświata niejako zapominając, że pozycja tej ostatniej nie jest whokejowym świecie równa jakiejkolwiek lidze europejskiej.
Dziś, jeszcze za nim na lód na Hallenstadionie w Zurychu wyjadąBlackhawks i Lions wszyscy, którzy zwłaszcza za Oceanem deprecjonowaliznaczenie rywalizacji o Victoria Cup mają okazję do pewnej satysfakcji.Wtorkowy mecz będzie de facto pierwszym, w którym Europę będziereprezentował zwycięzca Ligi Mistrzów. Tymczasem za rok z pewnością taknie będzie. Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie (IIHF) bowiem pozaledwie jednym sezonie tych rozgrywek odwołała kolejną edycję.
Prezydent René Fasel mimo serii swoich wpadek, z których ta była bodajnajwiększą pozostał na stanowisku, ale słabnąca pozycja IIHF wskazuje,że po pierwsze mistrza NHL do rywalizacji z europejskim klubem długonie uda się namówić, a po drugie nie wiadomo nawet, kto miałby za rok ibyć może w ewentualnych kolejnych edycjach Victoria Cup reprezentowaćEuropę (wznowienie Ligi Mistrzów w sezonie 2010-11 stoi pod znakiemzapytania).
W tym roku istniała jednak szansa, by nieco przypadkowo w Victoria Cupzagrał mistrz NHL, bowiem fakt wystąpienia w nim Blackhawks ogłoszonoprzed zakończeniem sezonu, w którym ekipa Joela Quenneville`a długopozostawała w rywalizacji o Puchar Stanleya. Odpadła dopiero w finaleKonferencji Zachodniej gładko przegrywając z Detroit Red Wings. Jutropo drugiej stronie lodu staną hokeiści Zürich Lions - zwycięzcy LigiMistrzów, ale jednocześnie zespół, który po zajęciu 2. miejsca wsezonie zasadniczym szwajcarskiej NLA odpadł w pierwszej rundzieplayoffów przegrywając wszystkie mecze.
Nie ma co ukrywać, że dla drużyny z Chicago wtorkowe spotkanie to poprostu część przygotowań do inauguracji rozgrywek ligowych 2009-10,która nastąpi dla nich w sobotę w Helsinkach meczem przeciwko FloridaPanthers. Dla trenera Quenneville`a to dobra okazja by upewnić się,których zawodników odesłać do domu przed pierwszymi meczami ligowymi.Do Europy przyleciało bowiem 29 graczy, a do meczów w Helsinkach będziemogło być zgłoszonych 24, pod warunkiem, że będzie wśród nich trzecibramkarz.
Quenneville przypomina, że zawodnicy muszą wykorzystać tę szansę by udowodnić mu, że zasługują na miejsce w składzie. - Rozmawialiśmy z nimi o tym. Te mecze w Europie są dla nas ważne. Po pierwsze chłopcy walczą o swój czas na lodzie, a po drugie w hokeja gramy po to, żeby wygrywać- mówi trener Blackhawks. W jego drużynie nie brakuje kłopotówzdrowotnych. Z drużyną oczywiście nie przylecieli: Adam Burish, któryzerwał więzadła w kolanie i Marián Hossa przechodzący rehabilitację pooperacji barku.
W Szwajcarii są za to Dustin Byfuglien, Jack Skille i Kris Versteeg,ale ich występy wciąż stoją pod znakiem zapytania. Trener ekipy zChicago uznał, że najlepszym sposobem na "jet lag" jest solidnytrening. Blackhawks przybyli do Europy w sobotę po południu, ale na ichbiologicznych zegarach był wtedy poranek po rozegranym dzień wcześniejmeczu z Minnesota Wild. - To dobrze, że od razu mieliśmy trening. Trochę się spociliśmy i powoli przyzwyczajamy się do różnicy czasu - mówił w sobotę bramkarz Cristobal Huet, który z pewnością będzie jutro numerem 1 ekipy zza Oceanu.
Zespół Chicago Blackhawks jak dotąd nie spisywał się w meczachprzedsezonowych najlepiej. W 4 spotkaniach zanotował bilans 1-2-1 i8-15 w bramkach. Przed Victoria Cup podopieczni Quenneville`a zagrająjeszcze dziś z mistrzem Szwajcarii, HC Davos. W tym spotkaniu w bramceszansę dostaną Antti Niemi i Corey Crawford walczący o prawo byciazmiennikiem Hueta.
Drużyna Zürich Lions do rywalizacji o Victoria Cup przygotowuje sięnieco inaczej, bowiem w Szwajcarii ruszył już sezon ligowy. Po 6meczach NLA "Lwy" z 14 punktami zajmują 4. miejsce w tabeli, alewszystkie drużyny będące przed nimi mają na koncie więcej meczów,bowiem zawodnicy Lions w ten weekend z powodu wtorkowego spotkania niegrali. W swoim osatatnim meczu ekipa z Zurychu pokonała HC Lugano 2:1po rzutach karnych dzięki trafieniu Jean-Guy Trudela.
Co ciekawe Lions we wtorek nie podejmą Chicago Blackhawks w tej samejhali, w której wygrywali Ligę Mistrzów, bowiem wówczas Hallenstadionbył zajęty przez inne imprezy i Szwajcarzy musieli zarówno w półfinale,jak i finale grać w Rapperswil. Optymizmem kibiców z Zurychu napawafakt, że w styczniowym finale CHL ich zespół po remisie 2:2 w pierwszymmeczu w rewanżu rozbił 5:0 rosyjski Metallurg Magnitogorsk, który przedrokiem w meczu o Victoria Cup prowadził z New York Rangers już 3:0, byjednak ostatecznie przegrać 3:4.
Trener Blackhawks nie jest jednak zbyt dobrze zorientowany w sile rywala. - Nie oglądałem ani meczu o Victoria Cup rok temu, ani żadnego meczu Ligi Mistrzów. Mamy zbyt napięty kalendarz, by śledzić europejski hokej- mówi Quenneville. 51-letni szkoleniowiec będzie musiał jutro pokonaćswojego vis-a-vis, Seana Simpsona, który w 1980 roku był jako zawodnikdraftowany właśnie przez Chicago Blackhawks, ale nigdy w tym zespolenie zagrał.
Simpson jak na razie prowadzi drużynę z Zurychu, ale nie wiadomo jakdługo to potrwa. Jego akcji u właścicieli klubu nie wzmocniłokompromitujące odpadnięcie z rozgrywek playoffs w sezonie 2008-09, atakże obecnie drużyna nie zachwyca ekspertów. Do tego przed kilkomadniami jasne stało się, że po sezonie ekipę opuści najskuteczniejszyjej zawodnik w poprzednich rozgrywkach i najlepszy strzelec pierwszejedycji Ligi Mistrzów, Ryan Gardner.
Urodzony w Kanadzie reprezentant Szwajcarii od nowego sezonu przezcztery lata będzie występował w SC Berno. Już dziś mówi się, żeodejście Gardnera to zapowiedź trudnych czasów dla klubu z północySzwajcarii. Właściciele uspokajają jednak, że nie zaczyna sięwyprzedaż, a ich klub jest w dobrej kondycji. - Gdyby było inaczej nie zaczęlibyśmy sezonu na tak wysokim miejscu w tabeli - mówi prezes Peter Zahner. Już jutro siłę drużyny "Lwów" sprawdzi zespół z najwyższej światowej półki.
Komentarze