Mistrzostwa świata nie przyciągają gwiazd
Mistrzostwa mistrzostwom nierówne - najlepiej widać to w zestawieniu championatu hokeistów i piłkarzy. Nazwa niby ta sama, w praktyce jednak, hokejowe mistrzostwa świata to o wiele mniejszy prestiż, i zdecydowanie skromniejsza liczba gwiazd.
Mistrzostwa świata zaczęły tracić na znaczeniu już pod koniec lat 70. ubiegłego stulecia, głównie za sprawą rozgrywanego w latach 1972-91 cyklu kanadyjsko-radzieckich super serii, a także atrakcyjniejszego formułą i zestawem uczestników turnieju o Puchar Kanady. Mistrzostwom nie pomogła nawet decyzja Światowej Federacji Hokejowej o dopuszczeniu udziału zawodowych hokeistów.
Nie oznacza to jednak, że w najnowszej historii nie było bardzo mocno obsadzonych edycji MŚ. Najwięcej gwiazd można było podziwiać w 2005 roku w Austrii. Dzięki lokautowi w NHL, trenerzy mieli do dyspozycji prawie wszystkich najlepszych zawodników. Wiele hokejowych osobistości zjechało rok wcześniej do Pragi i Ostrawy. Powodów do narzekań nie mieli też ci, którzy w dwóch ostatnich latach odwiedzili Kanadę bądź Szwajcarię.
Ale nie da się ukryć, że obecnie hokejowe mistrzostwa świata elity są imprezą drugiej kategorii. Czołowe reprezentacje wystawiają zazwyczaj drugi lub trzeci garnitur zawodników. Kanadyjczycy i Amerykanie niemal co roku grają w innym zestawieniu (w Ameryce Północnej MŚ traktowane są lekkim z przymrużeniem oka). W optymalnych składach przyjeżdżają jedynie drużyny z końca pierwszej i początku drugiej dziesiątki. Najgorzej wygląda sytuacja w latach olimpijskich.
Po udziale w igrzyskach olimpijskich, większość uznanych zawodników grających w NHL nie pali się do przyjazdu na MŚ. Niektórzy mówią o tym otwarcie, inni zasłaniają się rzekomymi problemami osobistymi, zmęczeniem lub kontuzjami. Przekłada się to niestety na rangę turnieju oraz atrakcyjność spotkań. Ucierpieli na tym Łotysze, którzy byli gospodarzami turnieju w 2006 roku. Wiele wskazuje na to, że również niemiecka impreza pod względem sportowym będzie o wiele skromniejsza od tych rozgrywanych w Szwajcarii (2009) i Kanadzie (2008).
Zasadne staje się więc pytanie, czy w roku olimpijskim powinno się rozgrywać MŚ? Przypomnijmy, iż w okresie od 1920 do 1968 roku takowych nie organizowano (tytuł mistrza świata automatycznie przyznawany był złotemu medaliście olimpijskiemu – przyp. red.). Trudno jednak przewidzieć, jak będzie wyglądał turniej olimpijski w Soczi. Władze ligi NHL już po igrzyskach w Turynie (2006) zapowiedziały, iż nie chcą zobowiązań olimpijskich po 2010 roku. Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie musi więc liczyć z tym, że na igrzyskach w 2014 roku zabraknie graczy ligi NHL.
Jedną z niewielu gwiazd, która nigdy nie odmówiła przyjazdu na MŚ jest Aleksander Owieczkin. Zawodnik od momentu swojego debiutu w reprezentacji seniorów (2004), grywał w nich regularnie. Wyjątek stanowi zeszłoroczny turniej w Szwajcarii, kiedy to Rosjanin razem ze swoim klubem, Washington Capitals, uczestniczył w play-offach ligi NHL. Takich graczy, jak „Ovi” jest jednak niewielu.
Właśnie mało sprzyjający czas rozgrywania MŚ elity jest kolejną barierą, uniemożliwiająca znanym hokeistom uczestnictwo w walce o mistrzowski tytuł. Rozpoczynająca się pod koniec kwietnia bądź na początku maja impreza zbiega się w czasie z play-offami w National Hockey League. Zawodnicy zaangażowani w rywalizację o Puchar Stanley’a nie mają więc szans na grę w MŚ.
IIHF oraz sztab współpracowników wciąż pracuje na tym, by zachęcić gwiazdy do uczestnictwa w MŚ i tym samym przywrócić imprezie dawną rangę. Stąd właśnie pomysł rozegrania w Niemczech meczu na otwartym stadionie. Niewykluczone, że widowiska podobne do tego, które podziwialiśmy w piątek w Gelsenkirchen staną się tradycją MŚ, tak jak w NHL tradycją stały się noworoczne pojedynki z cyklu „Winter Classic Game”. Jeśli tak będzie, wizerunek i prestiż hokejowych MŚ poprawi się na pewno. Bo która z hokejowych gwiazd nie chciałaby reprezentować swojego kraju w takim spotkaniu?
Komentarze