Radek Bonk specjalnie dla Hokej.Net
Rozmowa z kapitanem trzynieckich Stalowników o karierze, dzisiejszym meczu z reprezentacją Polski i nadchodzącym sezonie.
Jakie są pańskie oczekiwania w związku z nadchodzącym sezonem czeskiej ekstraligi?
W Trzyńcu w ostatnich latach są duże nadzieje na sukces. Po zdobyciu mistrzostwa przyszedł słabszy sezon i w tym roku wszyscy chcą wypaść zdecydowanie lepiej. Mamy bardzo dobry zespół i oczywistym celem jest gra w play - off. A potem atak na tytuł mistrzowski.
Wspomniał Pan o zeszłym sezonie. Jak Pan ocenia w nim grę zespołu i własną?
Nie był to dobry sezon zarówno w wykonaniu moim jak i całego zespołu. Chyba za długo mieliśmy w głowach wcześniejszy rok i zdobyty tytuł. Obecnie myślimy tylko o nadchodzących rozgrywkach a o tym co było w zeszłym sezonie musimy jak najszybciej zapomnieć.
Był Pan wybrany z bardzo wysokim, trzecim numerem w drafcie NHL i spędził Pan tam kilkanaście lat. Jak oceniłby Pan ten okres? Czy mógł Pan osiągnąć więcej?
Jest jasne, że każdy chciałby osiągnąć jak najwięcej. W ciągu 15 lat moja rola się tam zmieniała. Na początku byłem typowym napastnikiem, potem trenerzy zaczęli ustawiać mnie jako defensywnego napastnika. Także mogło być więcej ale równie dobrze mogło być i mniej i myślę, że kariera była dobra.
O Pucharze Stanley'a marzy każdy hokeista. Kiedy w Pana przypadku było najbliżej zdobycia tego trofeum?
Ja myślę, że największą szansę miałem bodajże w 2003 roku, kiedy grając w Senatorach przegraliśmy z New Jersey na własnym lodzie siódmy mecz w finale Konferencji Wschodniej. Gdybyśmy wygrali ten siódmy mecz to w finale spotkalibyśmy się z Anaheimem i nie byliśmy bez szans na końcowy sukces. Niestety, tak się nie stało i będzie to mnie prześladować chyba do końca życia.
Który bramkarz sprawiał lub sprawia Panu największe problemy?
Wszyscy....ja nie jestem typowym strzelcem jak np. Martin Růžička. Większość swoich goli zdobywam z dobitek także nie ma dla mnie większego znaczenia kto broni. No, chyba żeby był mały, taki z czwartej, piątej klasy to może miałbym znacznie lepsze osiągnięcia strzeleckie (śmiech).
Grał Pan wielokrotnie na Mistrzostwach Swiata. W 1996 roku zdobył Pan złoty medal. Kapitanem zespołu był wtedy Robert Reichel, który w swojej książce napisał, że musiał z Panem przeprowadzić rozmowę dyscyplinującą. Czy pamięta Pan o co poszło?
Przyznam szczerze że nie. To było dość dawno, ja w ciągu swojej kariery miałem wiele takich rozmów jednak jeśli chodzi o szczegóły to nie potrafię ich przytoczyć.
Obecnie Pan jest kapitanem zespołu. Czy często zdarza się Panu prowadzić tego typu rozmowy z nazwijmy to niepokornymi kolegami?
Oczywiście, zawsze zdarzają się sytuację, że komuś trzeba coś powiedzieć. Jednak u nas w Trzyńcu nie spoczywa to tylko na moich barkach. W zespole są też inni doświadczeni hokeiści jak Honza Peterek czy Venca Varad'a i oni w takich przypadkach również doskonale spełniają tego typu rolę.
A jak Pan motywował swój zespół w mistrzowskim sezonie, kiedy przegrywaliście ze Slavią 1:3 w meczach?
Po czwartym meczu po przyjeździe do Trzyńca zamknęliśmy się w kabinie i omówiliśmy wiele rzeczy. Przede wszystkim jednak wbiliśmy sobie do głów, że jesteśmy lepszym zespołem i nie możemy z nimi przegrać. Jak się potem okazało rozmowa ta była skuteczna i udało nam się odwrócić losy serii.
Ile lat jeszcze kibice hokejowi będą Pana podziwiać na lodzie?
Nie wiem! Dopóki będę miał zdrowie i czuł, że mogę coś wnieść do zespołu to będę grał. Ale jeśli stwierdzę, że nie ma już sił i że nie będę prezentował odpowiedniego poziomu to z pewnością powieszę łyżwy na kołku.
Przed wami towarzyski mecz z Polską. Czy grał Pan już przeciwko Polakom, może zna Pan niektóre nazwiska?
Oczywiście, przeciwko Czerkawskiemu i Oliwie nie raz grałem w NHL, ale przeciw polskiej reprezentacji nie grałem nigdy. Jestem już 14 lat poza czeską reprezentacją, stąd dzisiejszy pojedynek jest chyba jedyną okazją aby zmierzyć się z Polską. Naprawdę nie wiem co oczekiwać po tym spotkaniu, choć myślę, że powinien to być dobry mecz.
Kilka dni temu Polską reprezentację objął rosyjski trener Igor Zacharkin, który w swojej kolekcji ma mistrzowskie tytuły jako asystent Wiaczesława Bykowa. Jak Pan myśli, czy w związku z tym może to już wpłynąć na lepszą postawę rywali?
Trudno mi powiedzieć, czy już teraz będzie widać inny styl gry, z pewnością gracze będą mieć większą motywację aby pokazać się przed nowym trenerem. Jednak w dalszej perspektywie dobry rosyjski trener znacząco poprawi poziom gry waszej reprezentacji.
Według Pana ile to może trwać?
Trudno mi powiedzieć, oprócz dobrego trenera na sukces składa się wiele czynników. Nie znam dobrze polskiego hokeja, nie wiem jak u was wyglądają sprawy organizacyjne, ile razy wasza reprezentacja będzie miała zgrupowania. Jednak myślę, że pod koniec sezonu powinny już być efekty.
I na koniec pytanie - klasyka z ČT 4: pańska rada dla młodych hokeistów.
Hokej jak zresztą każdy inny sport musi sprawiać przyjemność. Ja i czterdziestoletni Honza Peterek czujemy się jeszcze trochę jak te małe dzieci, bardzo chce nam się grać. Nie można tego traktować tak, że muszę w przyszłości dostać się do NHL. Przede wszystkim trzeba mieć radość z gry.
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiał Jacek Radzieńciak. Po raz kolejny nad poprawnością języka czeskiego czuwał masażysta Stalowników Pan Rudolf Tluszczyk.
Komentarze