MHC wciąż walczy. Zawodnicy rezygnują z części pensji!
Hokeiści MHC Martin chcą uratować drużynę, której grozi widmo bankructwa. W tym właśnie celu zrezygnowali z 40 procent należnych im pensji.
Długi ekipy z Martina rosły bardzo szybko. To właśnie one spowodowały, że czwarta drużyna poprzedniego sezonu nie otrzymała licencji na występy w Tipsport Extralidze. Hokeiści postanowili uratować klub, w którym jeszcze do niedawna występowali i zrzekli się 40 procent swoich zaległych poborów.
Na spotkaniu z mediami i kibicami była obecna większa część zawodników drużyny z sezonu 2016/2017. Chociaż większość zawodników znalazła sobie nowy klub, obecnością na tym spotkaniu pokazali, że chcą pomóc martińskiemu hokejowi. - Jest to ostatnia próba, żeby hokej w Martinie dalej funkcjonował i żeby zawodnicy dostali to, co im się należy. Trzeba postawić mocny krok, znaleźć winnych i obrać właściwy kierunek da martińskiego hokeja - powiedział napastnik Jaroslav Markovič.
Inicjatorem spotkania był inny atakujący Branislav Rapáč, który przed mediami i kibicami przeczytał oświadczenie zawodników i trenerów drużyny MHC Martin. - Zawodnicy i trenerzy drużyny MHC Martin ze względu na możliwość utrzymania klubu w najwyższej klasie rozgrywkowej na Słowacji zrzekają się 40 procent z należnych im pensji z sezonu 2016/2017.
Klub nie płacił zawodnikom od początku roku. Większość z nich nie dostała wypłaty za trzy miesiące oraz za play-off, w którym sensacyjnie pokonali HC Koszyce. Gracze zdają sobie sprawę z tego, że odzyskanie pozostałych 60 procent nie będzie jednak proste. Wiele zależeć będzie od tego, czy miejscowi radni będą chcieli pomóc drużynie. Problemem może być również komisaryczny zarząd, który sprawował pieczę nad klubem, ale do dziś nie rozdzielił jeszcze miejskiej dotacji.
- Może być i tak, że nie zobaczymy żadnych pieniędzy. Dzięki naszej rezygnacji z części pensji jest szansa, by rozwiązać ten problem. Jesteśmy tego świadomi, że radni nie muszą tego uchwalić. Naszym głównym celem jest jednak uratować martiński hokej. Zasłużyło sobie na to miasto, ale przede wszystkim kibice. Cieszymy się, że pan Zdenko Kozàk się od nas nie odwrócił, lecz podał nam pomocną dłoń. To, że rezygnujemy z części wypłat, może okazać się pomocne dla młodszych roczników: juniorów i młodzików. Mamy nadzieję, że uda się ugasić wszystkie polityczne sprawy i sprawić, żeby klub znów zaczął dobrze funkcjonować. Chodzi o to, żeby hokej był bardziej transparentny niż teraz - powiedział Branislav Rapáč.
Na rozwiązanie sytuacji ma także nadzieję członek rady nadzorczej MHC Martin Zdenko Kozák, który jest także miejscowym radnym.
- Wielu zawodników, w tym tych, którzy nie pochodzą z Martina, zrezygnowało z 40% swoich zaległych pensji, tylko po to, żeby klub mógł egzystować. Czas pokaże, czy będzie występował w najwyższej klasie rozgrywkowej, czy w pierwszej lidze. Do ostatniej chwili największy akcjonariusz klubu deklarował, że sprzeda swoje akcje sponsorowi z Bratysławy. Wszyscy na to czekali, ale to się nie stało - przyznał Kozák.
- Prawdą jest, że w MHC Martin problemy nawarstwiały się od pewnego czasu. To, co zaczęło dziać się od kwietnia do dzisiaj, nie wystawia nam najlepszej laurki. Na najbliższej radzie zdecydujemy, czy miasto wyjdzie z zarządu komisarycznego, a jeśli tak, to czy wypłaci dotację klubowi MHC. Nie chodzi tylko o seniorów, ale także o to, żeby dalej funkcjonował młodzieżowy hokej. Jak upadnie klub, to młodzieżowcy szybko spadną do najniższych rozgrywek. W przypadku gdy radni nie zagłosują za pomocą, zrezygnuje z mandatu radnego - powiedział Kozák, którego może liczyć na wsparcie prezydenta miasta Martin Andreja Hrnčiara. - Rozmawialiśmy i powiedział mi po męsku, że hokej nie upadnie. Będzie go wspierał.
By klub z Martina dostał licencję, musi wpłacić jeszcze około 100 tysięcy euro. Problemem może być fakt, iż wielu zawodników związało się już umowami z innymi klubami.
- Miałem ochotę zostać w klubie, tak jak większość zawodników z dużyny. Wierzyliśmy, że się wszystko ułoży, a długi zostaną spłacone. Wielka szkoda, bo nikt w niejasnej sytuacji nie mógł czekać w nieskończoność i musiał przyjąć oferty z innych klubów - zakończył Branislav Rapáč.
Komentarze