Pajerski: Stawiałem sobie wyższe cele
Kopę lat – zagadnąłem Sebastiana Pajerskiego, byłego gracza Podhala Nowy Targ, który był pierwszoplanową postacią hokejowych zmagań podczas Igrzysk Polonijnych.
- Siedem lat minęło, gdy wyjechałem z kraju i nie występują już na ligowych taflach – przypomina. Nic ze swojej świetności nie stracił. – Technika kija zostaje, gorzej z kondycją, ale nie ma zbytnio czasu, by poświęcać się hokejowi – tłumaczy. –Trenuje tylko raz w tygodniu i to nie zawsze. Rodzina, praca to w tejchwili jest na pierwszym miejscu. Przyjechaliśmy się tutaj zabawić.Mogliśmy wystawić zdecydowanie mocniejszą ekipę. Brakuje Darka Zabawy, Mariusza Trzópka, Pawła Bomby...Przyjechaliśmy na własny koszt, sponsora mieliśmy tylko na kurtki ikoszulki. Między innymi dlatego tak trudno było zebrać skład. Z pracą wStanach jest krucho i każdy jej pilnuje. To, że tutaj jesteśmy, tozasługa Marka Batkiewicza i Piotrka Chudoby.
Pajerski wyjechał z kraju wnajlepszym dla sportowca wieku. Miał na koncie tytuł mistrza krajuzdobyty z „Szarotkami” (1994 r.), dwa udziały w mistrzostwach świata itytuł najlepszego strzelca w sezonie 2002/03 podczas gry w przewadze.Mógł się rozwijać...
- Tak samo myślałem – wyznaje. –Stawiałem sobie wyższe sportowe cele. Zapragnąłem dostać do lepszychlig niż polska. Próbowałem się przebić, ale się nie udało. Wtedystwierdziłem, że jeśli mam grać na średnim poziomie, to lepiejzrezygnować. Polska liga wszyscy widzieli jaka była i jak jest.Widziałem mecz z Tychami, chłopaki zmietli z lodu przeciwnika. Superzagrali. Z kilkoma grałem w jednej drużynie. Serdecznie życzę im, bypokonali Cracovię w finale.
Fot. Michał Adamowski
Pajerski pięć sezonów grał wkoszulce z szarotką na piersi. Pierwszy raz ubrał ją w sezonie 1993/94.Cztery sezony później, po nieudanym ataku na ekstraklasę z warszawską„szkółką” ( w ostatnim barażowym meczu, po wyjeździe Hnilička był rezerwowym bramkarzem), wyjechał za Ocean podnosić swoje hokejowe umiejętności.
- Niespodziewanie odezwał się mój menedżer,który zaproponował mi udział w obozie farmerskiego zespołu „lotników” zFiladelfii. Nie mogłem odmówić, to była moja życiowa szansa – twierdzi były skrzydłowy Podhala. –50 zawodników obserwowanych było przez sztab szkoleniowców. Nieprzebierano w środkach, każdy walczył o miejsce w drużynie takzawzięcie, że nieraz krew się lała. Nie ma się czemu dziwić, gdyż tylko18 „łapało” się do drużyny. Po dwóch tygodniach katorgi skierowano mniedo zespołu Indianapolis Ice, farmy zespołu Mighy Duks. Po zakończeniusezonu miałem okazję wznieść nad głowę główne trofeum ligi – Miron Cup,nagrodę dla najlepszej drużyny Central Hockey League. Satysfakcja byłatym większa, że w finałowej serii wpisałem się na listę strzelców, adwa razy trafiłem do protokołu zawodów jako asystent. Ostatni sezonmojego pobytu zza Oceanem był dość pechowy. Złamano mi nos i miesiącmiałem rozbrat z hokejem. Przez pół sezonu broniłem barw IndianapolisIce, a potem przeniosłem się do drużyny Macon Whoopee występującej wtej samej lidze. Po sezonie wróciłem do kraju, rozegrałem dwa ligowespotkania w barwach KTH Krynica i ponownie wyjechałem do USA. Byłem naobozie w Columbus Cottonmouths, farmerskiej drużynie Edmonton Oliers, apotem pięć spotkań rozegrałem w Kansas City.
Fot. Michał Adamowski
Nie zobaczyliśmy po latach firmowego zagraniaSebastiana. Przed nim drżeli bramkarze. Przy najeździe na bramkę,zostawił krążek z tyłu, co mogło sugerować, że go zgubił. Bramkarzrobił ruch bądź klękał, a on wtedy za nóg lokował go w okienku bramki.
Jest szansa, że jeszcze zobaczymy Sebastiana w barwach Podhala, tyle, że Old Boys. – Jeśli tylko dotrwam dwa lata, to jak najbardziej pomogę kolegom z Old Boys Podhale. Mają super drużynkę – powiedział na zakończenie.
Stefan Leśniowski / www.sportowepodhale.pl
Komentarze