Bramkarz z NHL nie pomógł
- Pavelec won! - niektórzy kibice Białych Tygrysów nie przebierali wczoraj w słowach. Ondrej Pavelec zadebiutował przed własną publicznością, ale nie popisał się. Zawodnik Winipeg Jets był główną przyczyną porażki drużyny Liberca z beniaminkiem z Chomutowa 2:5.
Najlepszy aktualnie – obok Tomasa Vokouna - czeski bramkarz zawinił przynajmniej przy dwóch straconych golach. Trudno się więc dziwić frustracji fanów, bo Ondrej miał być dużym wzmocnieniem.
Gospodarze fatalnie weszli w mecz. Po 90 sekundach przegrywali już 0:2. Dwa pierwsze strzały od niebieskiej znalazły drogę do bramki Pavelca. Najpierw pokonał go Milan Prochazka, potem Jaroslav Haffenrichter.
Zimny prysznic na początku wyraźnie zszokował miejscowych, którzy nie potrafili wypracować sobie żadnej dogodnej sytuacji. W ofensywie panował chaos. Liberec z trudem wyprowadzał akcje z własnej tercji obronnej. Nie było nikogo, kto wziąłby ciężar gry na swoje barki. Tym razem przeciętnie prezentował się kapitan Petr Nedved. Niewidoczni byli także będący w dobrej formie ostatnio Jan Visek czy Tomas Urban. Rywal tymczasem kontrolował grę i dość spokojnie utrzymywał dwubramkową przewagę.
Na drugą tercję „Tygrysy” wyjechały wyraźnie zmotywowane. I kiedy wydawało się, że kontaktowa bramka jest tylko kwestią czasu, uderzył Chomutov. Na 3:0 podwyższył obrońca Martin Rygl.
Ten gol najbardziej obciąża konto Pavelca. Rygl bowiem bardziej wrzucał krążek w pole bramkowe niż strzelał. I choć gospodarzom udało się szybko odpowiedzieć celnym trafieniem, to już nie rozwinęli podciętych skrzydeł. Przełomowym momentem spotkania był niewykorzystany rzut karny przy stanie 1:3. Łukasz Krejczik próbował oszukać zwodem Milana Rehora, ale ten w ostatniej chwili wypchnął mu krążek spod patki kija.
Trzecia część była już tylko formalnością. Chomutov nastawił się na grę z kontry, natomiast Liberec bez większego pomysłu próbował rozmontować defensywę rywali. Przypominało to jednak walenie głową w mur.
Widać, że Mariana Jelinka czeka jeszcze sporo pracy, żeby poukładać grę zespołu. Białe Tygrysy były w ubiegłym sezonie królami swojego lodu. W tym sezonie natomiast zanotowały już dwie porażki i nie wywalczyły u siebie nawet jednego punktu.
Chomutov natomiast, choć pozbawiony jest gwiazd, gra bardzo prosty, ale skuteczny hokej. Na wyróżnienie zasłużyli wczoraj przede wszystkim Słowacy: Miroslav Zaleszak i Patrik Luszniak. Widać, że do formy sprzed lat wraca także były środkowy reprezentacji Czech Milan Kraft.
Liberec – Chomutov 2:5 (0:2, 1:1,1:2)
Bramki i asysty: 29. Kica (L. Krejčík, Galamboš), 42. Kudrna (Cebák, Víšek) - 1. M. Procházka (Rýgl, V. Polák), 2. Hafenrichter (Bartejs, Duda), 28. Rýgl (Zálešák), 42. Lušňák (Zálešák), 54. D. Hruška (Zálešák, J. Mrázek).
Liberec: Pavelec - Šmíd, Čakajík, Čutta, Výtisk, Derner, Jánošík, Cebák - Netík, P. Nedvěd, T. Urban - Novotný, R. Vlach, Vantuch - Galamboš, L. Krejčík, Kica - Špaček, Bulíř, Víšek - Kudrna.
Chomutov: Řehoř - Rýgl, J. Mrázek, Pavlas, Lučka, Palin, Bartejs, Pulpán - Důras, Kraft, Hřebejk - D. Hruška, M. Procházka, V. Polák - Duda, Sikora, Hromas - Hafenrichter, Lušňák, Zálešák.
Komentarze