Jágr: Nie jestem skory do wspominania, ale igrzysk w Nagano nie da się zapomnieć
Znowu was wszystkich pozdrawiam i tym razem zacznę jeszcze wspomnieniem o Nagano. To już piętnaście lat, jak wygraliśmy olimpiadę, ale jak zauważyłem, dużo się o tym w Czechach mówiło. Nie dziwię się. Ja także ten turniej często i chętnie wspominam, bo przecież tego nie da się zapomnieć. U was w Sporcie [chodzi o portal www.isport.cz – przyp. tłum.] już o tym trochę mówiłem, ale chyba nie zaszkodzi, jeżeli teraz dodam jeszcze jakieś spostrzeżenia.
Trochę żałowałem, że w sobotę nie mogłem być w Pradze, gdzie spotkało się większość moich kolegów z dawnej drużyny. Widziałem jedynie zdjęcia i filmy, które bardzo mnie rozbawiły. To super móc widzieć wszystkich chłopaków po tylu latach. Widzieć, jak się kto zmienił, albo i nie. Akurat niektórym już trochę włosów ubyło, innym coś przybyło, prawda, Prochy? Mam na myśli Martina Procházkę, teraz już także słynnego tancerza, gdyby przypadkiem – choć nie wydaje mi się – ktoś nie wiedział.
Dla wszystkich musiało to być fajne spotkanie po tylu latach. Nigdy nie zapomnę przede wszystkim przywitania na Rynku Staromiejskim, akurat szkoda, że potem nie mogliśmy w domu bawić się z kibicami, bo zaraz wracaliśmy za ocean. A tam już potem ten nasz sukces niemal nikogo nie interesował…
Do złotego medalu doprowadziła nas głównie zespołowość. Kilka dni temu ktoś mi przypomniał, że wtedy podobno powiedziałem w gazecie, żeby następnym razem w spisie przed imieniem napisano mi: 68 D, czyli defensor. Możliwe, że rzeczywiście tak było, bo mówiłem już wiele takich bzdur… Chyba musiałem mieć na myśli to, że oprócz akcji ofensywnych skupiałem się także na obronie. Dlatego że w Nagano wszyscy musieliśmy myśleć o drużynie. Co było decydujące. Ja wtedy w NHL byłem przyzwyczajony do strzelania bramek w każdym meczu, na olimpiadzie natomiast było całkiem inaczej.
Oczywiście jeszcze pamiętam, jak strzeliłem bramkę Amerykanom. Można powiedzieć, że to jest moja typowa akcja, o której wspomniałem w instruktażowym filmie na Facebooku. I mam nadzieję, że któryś z tych młodych chłopców, którzy to wykorzystają, będzie mieć możliwość dostać się na podobny wielki turniej.
Bardzo im tego życzę, nawet jeśli prawdą jest, że ten już się chyba nie powtórzy. Był to pierwszy raz, gdy na olimpiadzie mogli się pokazać gracze z NHL, tak że to było coś wyjątkowego. Nie jestem skory do wspominania, ale Nagano nie da się zapomnieć. Nigdy. To jest straszne, gdy sobie człowiek uświadomi, jak ten czas leci. To już piętnaście lat…
A wracając do teraźniejszości, krótko wspomnę jeszcze Kladno. Starali się bezpośrednio dostać do ćwierćfinału, ale ostatecznie się nie udało. Ale i tak jest dobrze, bo Rycerze dostali się do eliminacji i będą zaczynać u siebie. Co w przypadku serii, w której gra się tylko do trzech zwycięstw, daje pewną przewagę.
Oczywiście będę za nich trzymał kciuki, aby doszli jak najdalej. Wiecie, w play off może się wydarzyć wszystko. Powiedzcie sami – kto z was by przypuszczał, że w ubiegłym roku Puchar Stanleya wygra Los Angeles? A nie jest to jedyny zaskakujący zwycięzca z ostatnich lat. W sporcie więc nie możecie niczego przewidzieć. I to jest dobre.
Autor: Jaromír Jágr
Tłum. Tomasz Powyszyński
Źródło: isport.blesk.cz
Komentarze