Mistrz olimpijski i mistrz świata skazany na więzienie (WIDEO)
Były mistrz olimpijski i mistrz świata w hokeju został skazany na karę więzienia. Policja zatrzymała go, gdy kompletnie pijany prowadził samochód ciężarowy.
Były reprezentant Szwecji Ronnie Sundin usłyszał wyrok 2 miesięcy więzienia za prowadzenie samochodu pod silnym wpływem alkoholu oraz posiadanie noża o ostrzu długości kilkunastu centymetrów.
Sundin latem został zatrzymany przez policję prowadząc swoją niewielką ciężarówkę w sposób zagrażający bezpieczeństwu ruchu drogowego. Policjantów o jego niebezpiecznym zachowaniu na drodze poinformował jeden z kierowców jadących za nim. Gdy były hokeista został przebadany, okazało się, że ma w organizmie 2,58 promila alkoholu. W Szwecji, podobnie jak w Polsce, niedozwolone jest prowadzenie pojazdów po przekroczeniu 0,2 promila, a więcej niż 1 promil jest uważany za przestępstwo.
Sundin został skazany nie tylko za prowadzenie w stanie nietrzeźwości, ale także za posiadanie noża, który okazał się być niezgodny z przepisami zabraniającymi posiadania noży i innych niebezpiecznych przedmiotów. Były hokeista tłumaczył, że nóż należał do kogoś z jego rodziny, a on sam obecnie jest rzemieślnikiem i czasem z niego korzystał, nie zdając sobie sprawy z tego, że łamie prawo. Nie ma za to wytłumaczenia dla swojej jazdy pod wpływem alkoholu.
49-latek udzielił dziennikowi "Göteborgs-Posten" długiego, osobistego wywiadu, w którym opowiada o swoich problemach z prawem, alkoholem i o depresji.
- Przez całą wiosnę byłem smutny i przygnębiony, co miało związek z problemem w moim związku i nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Piłem więcej niż kiedyś - opowiada. - Siedziałem tylko na kanapie i pogrążałem się coraz bardziej w depresji. Pewnego dnia postanowił pojechać na cmentarz, gdzie jest pochowany jego ojciec. - Szukałem odpowiedzi na moje problemy. Siedziałem tam i myślałem, ale nie dostałem odpowiedzi, na jakie liczyłem - mówi. Po drodze kupił alkohol i wypił go na cmentarzu. Następnie wsiadł do samochodu i chciał pojechać do matki. Nie dotarł jednak, bo po drodze zatrzymała go policja.
- Świadkowie zeznawali, że zjeżdżałem na przeciwległy pas i na pobocze. Na pewno tak było. Ja pamiętam tylko tyle, że starałem się skupić, żeby się utrzymać na drodze - mówi. Zapytany przez dziennikarza czy zdaje sobie sprawę z tego, że mógł przejechać na przykład całą grupę dzieci z przedszkola odparł: - Zdecydowanie. Człowiek wtedy zupełnie nie myśli racjonalnie. Kiedy teraz o tym myślę na trzeźwo, to mam w głowie to, że następnego dnia mógłbym się obudzić i dowiedzieć, że zabiłem na przykład rodzinę z dziećmi.
49-letni dziś Sundin w 1996 roku został wybrany z numerem 237 draftu NHL przez New York Rangers, ale w NHL rozegrał w tej drużynie tylko 1 mecz. Największe sukcesy w karierze świętował z reprezentacją Szwecji w 2006 roku. Najpierw zdobył w jej barwach złoty medal Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Turynie, a później mistrzostwo świata. Nigdy nie słynął z wielkich umiejętności technicznych. Był obrońcą znanym z twardej gry, ale został legendą klubu Frölunda Göteborg. Rozegrał w jego barwach aż 891 meczów i zdobył 2 tytuły mistrza Szwecji. 3 lata temu odbyła się ceremonia zastrzeżenia numeru 23, z którym występował w drużynie "Indian".
Po zakończeniu kariery jednak zupełnie nie potrafił się odnaleźć. Próbował swoich sił jako trener młodzieży, ale robił to krótko. Już w 2009 roku został złapany na prowadzeniu samochodu pod wpływem alkoholu, jednak wtedy o zaledwie 0,02 promila przekroczył dopuszczalny limit. Sam przekonuje, że nie jest alkoholikiem. - Mogę powiedzieć, że zawsze piłem sporo alkoholu i że pod wpływem alkoholu robiłem głupie rzeczy. Przez całe życie - mówi. - Ale nie jestem kimś, kto tego potrzebuje dla zabawy. Lubię się czasem napić wina w piątkowy wieczór, gdy gotuję. Więc moim zdaniem nie jestem alkoholikiem.
Jednocześnie jednak przyznał, że wiosną tego roku pił za dużo. - Zawsze piłem dużo, ale wiosną to jakoś eskalowało pod wpływem tej depresji. Nagle zacząłem pić alkohol tak, jakby nie było niczego innego - mówi. - Kiedy grasz w hokeja, życie jest tak cholernie proste. Sprowadza się do tego, żeby w kwietniu zdobyć mistrzostwo. To jest to, co cię napędza. Jesteś w grupie, wszystko jest ustalone. Ale kiedy skończyłem grać, miałem problem. Jakie do cholery powinienem mieć teraz cele? Na czym polega to życie?
Dziś mówi, że tamta jazda samochodem po pijanemu była największym błędem w jego życiu, a ostatnie miesiące bardzo ciężko przeżył. Dawny twardziel na lodzie przyznaje, że wielokrotnie płakał w związku ze swoim życiem w ostatnim czasie. - Chłopaki nie płaczą - tak byłem wychowany. Zawsze uważałem, że to takie męskie, żeby nie płakać - mówi. - Jak byłem kontuzjowany czy miałem jakiś powód do smutku, to zawsze starałem się z tego żartować, bo uważałem, że tak robią mężczyźni. Ale płacz nie jest niemęski. Płakałem ostatnio mnóstwo razy.
Pomóc stara się mu jego były klub i niektórzy dawni koledzy z tafli. Sundin przekonuje, że obecnie nie jest w depresji, ale wciąż czuje się źle, a sama kara więzienia to jeszcze nie najgorsza rzecz, bo nadal nie poradził sobie sam ze sobą.
- Czuję się fatalnie. Osobiście mogę przyjąć tę karę i się nie przejmować, ale łatwiej by było, gdybym był sam, a mam jeszcze bliskich, na których to wpływa - mówi. - Oczywiście żałuję pewnych rzeczy i jestem zły na siebie za swoje zachowanie. Ale ta kara nie jest dla mnie "kropką nad i". Nigdy o tym tak nie myślałem, bo jest wiele innych rzeczy, które muszę zmienić. W sobie. Muszę znaleźć te małe radości w życiu codziennym. Trochę trudno jest mi zrozumieć, na czym życie polega. Muszę poznać siebie, wreszcie dorosnąć i nie przekraczać już więcej granic.
Komentarze