Skandal bukmacherski. Były bramkarz Podhala w kluczowej roli
Były bramkarz Podhala Nowy Targ odegrał ważną rolę w skandalu bukmacherskim, za który inny dawny zawodnik "Szarotek" odpowiada teraz przed sądem.
Przed sądem w Mińsku trwa proces czterech hokeistów oskarżonych o celowe przegranie meczu białoruskiej Extraligi, by zarobić w zakładach bukmacherskich. Chodzi o rozegrane w listopadzie ubiegłego roku spotkanie Dynama Mołodeczno z HK Mohylew. Ten pierwszy zespół przegrał 5:6, mimo że w drugiej tercji prowadził już 5:1. Na ławie oskarżonych zasiadają czterej byli hokeiści Dynama: Aleksiej Iwanow, Siarhiej Szeleh, Nikita Ustinienka i Alaksandr Syrej, który w sezonie 2016-17 reprezentował barwy Podhala.
Syrej w swoich wyjaśnieniach składanych przed sądem opowiedział dziś o okolicznościach całej sprawy. Według niego pośrednikiem w całej sprawie był mieszkający w Rosji były bramkarz nowotarskiej drużyny Andriej Gawriłow, który zakończył już karierę. W sezonie 2013-14 wystąpił w barwach Podhala w 10 meczach naszej ligi. Z Syrejem zna się jednak nie z Polski, a z wcześniejszych czasów, gdy wspólnie grali w drużynie Jermak Angarsk w rosyjskiej Wyższej lidze.
- Wciągnąłem w to Gawriłowa, który mieszka w Rosji. Powiedziałem mu, że razem możemy zarobić pieniądze na porażce mojej drużyny. Oddzwonił i powiedział, że w to wchodzi - wyjaśniał Syrej według informacji serwisu by.tribuna.com. - Początkowo to miało być 500 tysięcy rubli (ponad 28 tys. zł według obecnego kursu - przyp. red.), a Gawriłow powiedział, że załatwi kolejne 500.
W całym spisku uczestniczyło 7 zawodników Dynama, którzy zostali już zawieszeni przez Federację Hokeja Białorusi (FHB). 3 kolejnych było o sprawie poinformowanych, ale nie zgodzili się na odpuszczenie meczu.
- Po pierwszej tercji prowadziliśmy 3:1, później już 5:1. Gra wyglądała normalnie, nie robiliśmy nic, żeby przegrać - opowiadał Syrej przed sądem. - Po drugiej tercji napisał do nas na Telegramie Władimir Malewicz (były rosyjski hokeista, grał z Gawriłowem w KHL w HK Soczi - red.) Dlaczego on? Bo Gawriłow go prosił. Pytał co się dzieje i dlaczego wygrywamy. Odpisałem, że nie wszyscy grają tak, jak powinni, ale że zrobimy wszystko co się da. Pokazałem tę wiadomość Wiaczasłauowi Lisiczkinowi. Zrozumiał o co chodzi.
To Lisiczkin, zawodnik drużyny prezydenta Łukaszenki, według Syreja, był pomysłodawcą ustawienia meczu. On jednak przed sądem nie stanął, ponieważ wyraził czynny żal. Syrej zaś założył grupę w serwisie Telegram, na której wszyscy zamieszani w sprawę się kontaktowali.
- W trzeciej tercji odpuszczaliśmy, graliśmy pasywnie i zaczęliśmy przegrywać. Ostatecznie skończyło się 5:6 - opowiadał w sądzie były obrońca Dynama. - Gawriłow i Malewicz mieli przelać pieniądze z Rosji. Razem to było milion rubli do podziału dla wszystkich.
Pieniędzy hokeiści jednak nie otrzymali, bo już wcześniej na ich tropie była białoruska policja. - Dzień po meczu mieliśmy spotkanie z władzami klubu. Działacze powiedzieli nam, że organy ścigania się nami zajęły. Kolejnego dnia zostaliśmy zatrzymani. Na początku nie chcieliśmy się przyznać, chcieliśmy to kryć, ale ostatecznie się przyznaliśmy - mówił Syrej. - Powiedziałem Gawriłowowi i Malewiczowi, że nie będziemy brać żadnych pieniędzy i żadnych nie dostałem. To miał być łącznie milion rubli do podziału.
Dlaczego postanowił zarobić w nielegalny sposób? - Potrzebowałem pieniędzy, bo klub zalegał mi z wypłatami. Mam rodzinę, kredyty, buduję dom. Pieniądze były mi potrzebne. Nie interesowało mnie, kto jeszcze będzie w tym uczestniczył. Nikogo do tego nie wciągałem ani nie zmuszałem do niczego - powiedział. - To była każdego indywidualna decyzja.
Za udział w ustawieniu meczu jemu i jego kolegom grozi do 3 lat więzienia. Syrej kilka dni po feralnym meczu został przez Dynamo zwolniony. Dograł sezon w Chimiku Nowopołock, ale ten klub rozstał się z nim, gdy został zdyskwalifikowany przez FHB.
Zarówno Gawriłow, jak i Malewicz stanowczo zaprzeczają wersji Syreja. - W ogóle nie wiem, skąd się to wzięło - powiedział były bramkarz Podhala w rozmowie z rosyjskim dziennikiem "Sport-Express. - Rzeczywiście znam się z Alaksandrem Syrejem, raz zadzwonił do mnie i mówił, jaką trudną sytuację ma w klubie, ale na tym się rozmowa skończyła. Nie miałem płacić nikomu żadnych pieniędzy. Skąd w ogóle wziąłbym milion rubli? Dawno skończyłem grać w hokeja i nie mam nic wspólnego z bukmacherami. Rozmawiałem z Malewiczem i on też jest w szoku.
Malewicz twierdzi z kolej, że Syrej wspominał mu o możliwości zarobienia w zakładach bukmacherskich, ale on nie był tym zainteresowany. - Dowiedziałem się o tym z mediów i byłem w szoku. Grałem kiedyś z Syrejem, ale ostatnio prawie nie mieliśmy kontaktu - mówi. - Jesienią zadzwonił do mnie i mówił, że klub mu nie płaci. Wspominał coś o jakichś zakładach, ale ja tego nie chciałem słuchać. Reputacja jest dla mnie ważniejsza. Słyszałem, że Sytej powiedział, że prowadzili 5:1, ja do nich napisałem w przerwie czy zadzwoniłem i przegrali 5:6. Chciałbym mieć takie magiczne moce, żeby wpływać na wyniki meczów. To jakiś absurd.
W trakcie śledztwa na jaw wyszło także, że w mediach społecznościowych oskarżeni zawodnicy rozpowszechniali materiały pornograficzne, co na Białorusi jest zakazane. Syrej tłumaczył dziś, że o tym nie wiedział. - Wysyłałem filmiki do kolegów dla żartu. Nie wiedziałem, że to jest karalne. To było wysłane na grupę całej drużyny. Teraz wiem, jakie jest prawo i źle się czuję z tym, co zrobiłem - mówi.
Także Szeleh w swoich wyjaśnieniach powiedział dziś, że nie zdawał sobie sprawy z łamania prawa. - Nie było na tym czacie żadnych dzieci, więc nie wiedziałem, że jest to przestępstwo, ale przyznaję się do winy - powiedział. Za rozpowszechnianie pornografii grozi na Białorusi do 2 lat więzienia.
Komentarze