Fučík: Gdańsk to najlepsze miasto, jakie odwiedziłem w karierze
Przed sezonem Tomáš Fučík zdecydował się na powrót na czeskie lodowiska. W rozmowie z portalem hokej.cz opowiedział on o swoich wzlotach i upadkach w trakcie bramkarskiej kariery.
Przypomnijmy, że w jeszcze zeszłym sezonie Tomáš Fučík strzegł bramki Lotosu PKH Gdańsk. Po upadku klubu pojawiła się natomiast oferta z czeskiej Dukli Igława, co stanowiło dla niego powrót do czeskich rozgrywek po blisko pięciu latach.
– W zeszłym roku grałem w Gdańsku, gdzie było świetnie. Całkiem możliwe, że to najlepsze miejsce, jakie do tej pory odwiedziłem dzięki grze w hokeja. To naprawdę ładne miasto ze wszystkim, czego człowiekowi potrzeba. W każdym razie chodziło głównie o możliwość powrotu do Czech – powiedział czeski bramkarz dla portalu hokej.cz.
Fučík uchodził kiedyś w swojej ojczyźnie za spory bramkarski talent. Później jego kariera jednak znacznie wyhamowała, a on sam grał dla klubów z Wysp Brytyjskich, Słowacji czy chociażby w Polsce: w Jastrzębiu-Zdroju i Gdańsku.
– Jestem zadowolony za ścieżki, którą podążam, choć nie jestem Bartošákiem ani Mrázkiem czy innymi odnoszącymi sukcesy zawodnikami. Mam swoją drogę, która nie wydaje mi się wcale zła. Inną rzeczą jest to, że cokolwiek doświadczasz w życiu, to doświadczenie czegoś cię nauczy – dodaje.
W CV 26-letniego bramkarza widnieją także Orli Znojmo, w których występował wspólnie z Patrikiem Nechvátalem.
– Przed wyjazdem grałem w Orli Znojmo, tam mogłem się lepiej spisać. Nikt w Znojmie nie znał mnie zbyt dobrze i prawdopodobnie nie wiedział zbyt wiele o tym, czego się po mnie spodziewać. Muszę szczerze powiedzieć, że w tamtym czasie nie mogłem w pełni pokazać swoich umiejętności w środowisku, w którym wisi nad tobą mały znak zapytania i wątpliwości. Obecnie traktuję to jako integralną część mojej pracy i zawsze jako największą siłę napędową oraz motywację, aby sobie z tym poradzić. W tym czasie w Znojmo musiałem przekonać ludzi w klubie i być może rozwiać drobne wątpliwości, które wtedy czułem. Chyba nie skorzystałem z okazji, aby zademonstrować to, co najlepiej potrafię – zaznacza.
Po opuszczeniu JKH Fučík przez krótki czas bronił w Wielkiej Brytanii, a następnie przeniósł się do słowackiego MsHK Żylina. W wywiadzie nie omieszkał podzielić się różnicami, jakie zauważa pomiędzy naszymi krajami.
– Dziennikarze na Słowacji często mnie o to pytali. Powiedziałbym, że styl słowackich klubów bardzo się zmienia, bo dwa lata temu - kiedy tam byłem, nie było jeszcze ograniczonej liczby obcokrajowców, którzy mogą grać w poszczególnych klubach. Teraz takie ograniczenie tam działa. Generalnie w każdym razie powiedziałbym, że słowacka Tipos Extraliga jest lepszej jakości, ale są w Polsce zespoły, które z pewnością byłyby konkurencyjne na Słowacji – tłumaczy.
Bramkarz rodem z Třebíča ma także krótki epizod w Hull Pirates, występujących na drugim poziomie rozgrywkowym w Wielkiej Brytanii.
– Zacznę od stwierdzenia, że w tym czasie miałem w Polsce dwa statystycznie bardzo dobre sezony. Dzięki temu liczyłem na to, że przeniosę się do lepszej ligi. Choć z Polski przyszło sporo świetnych ofert: mogę wymienić na przykład Kraków, ale chciałem zagrać gdzieś indziej. Po ciągłym oczekiwaniu na zadowalające propozycje w sierpniu było dla mnie jasne, że żadna oferta raczej już nie nadejdzie, więc zapadła decyzja o wyjeździe do Anglii. Pomyślałem sobie że wyjazd tam pozwoli mi podszlifować mój angielski, a po dobrych występach na lodzie w końcu przyszła oferta z Żyliny i po kilku meczach udałem się na Słowację. Byłem w Anglii tylko przez krótki czas, ale wiele się tam nauczyłem. Zwłaszcza jeśli chodzi o funkcjonowanie klubów i marketing. To niewiarygodne, jak Brytyjczycy zasadzie mogą zapełniać hale robiąc show z drugoligowego hokeja. Fascynowała mnie ich umiejętność pracy z kibicami, na przykład podczas różnych wydarzeń towarzyszących meczom Dzięki temu mogą sprowadzić na stadion młode pokolenie – zachwyca się oprawą brytyjskiego hokeja.
Powrót do Czech stanowi więc dla niego mały restart kariery. W końcu ponownie zyskał szansę zaistnienia na wyższym poziomie. Zobaczymy, jak ją wykorzysta.
– Byłoby miło, gdyby mi się udało. Powiedziałem już, że jedną z kluczowych ról po moim powrocie odegrał Petr Jaroš i chciałbym to powtórzyć. Dzięki niemu nie mogę się doczekać każdego treningu, wspaniale jest pracować z trenerem, którego wyniki mówią same za siebie. Jestem pewien, że wielu bramkarzy chciałoby być na moim miejscu – kończy z entuzjazmem.
Komentarze