Nowe wyzwanie Chabibulina
W drużynie Lew Praga jest kimś na wzór płatnerza. Rosyjski menadżer Raszyd Chabibulin ma za zadanie złożyć drużynę na przyszły sezon. Zawodników szukał przede wszystkim na północy. „Chcieliśmy na przykład Radko Gudasa, ale z niektórymi ofertami nie możemy konkurować” – wyjaśnia.
Po sezonie doszło do stosunkowo wielkich zmian w kadrze. Czy zawiódł was model czechosłowackiej ławki? Sportowo oceniliście sezon jako udany, więc dlaczego tak wielka rewolucja?
- W drużynie rzeczywiście doszło do dużych zmian w kadrze, te jednak miały kilka przyczyn. Niektórym graczom skończył się kontrakt, a przez to, że nie spełnili naszych oczekiwań, zdecydowaliśmy się kolejnych nie proponować. Niektórzy natomiast mają ambicję, by jeszcze raz spróbować w NHL.
A jeżeli chodzi o rozczarowanie?
- Nie powiedziałbym, że słowaccy gracze nas rozczarowali. Oczywiście, oczekiwaliśmy więcej na przykład od Marcela Hossy, ale w tej drużynie może nie było mu dobrze. Juraj Mikúš (napastnik – przyp. tłum) z powodu kontuzji nie miał udanego sezonu. W porównaniu z tym jego imiennik (Juraj Mikuš, obrońca – przyp. tłum) zagrał przyzwoicie i liczymy na niego w przyszłym sezonie. Myślę, że od strony sportowej pierwszy rok udał nam się dobrze. Naturalnie w play-off mogliśmy odegrać większą rolę, ale trafiliśmy na wyśmienitego przeciwnika.
Dlaczego przy składaniu drużyny na nowy sezon skierowaliście się na graczy ze Szwecji i Finlandii?
- Nie śledzimy tylko skandynawskiego rynku, ale rozglądamy się po całej Europie oraz za oceanem. Mamy na oku czeskich, wartościowych dla KHL graczy, w sprawie niektórych działaliśmy, ale z niektórymi ofertami nie możemy konkurować. Podam przykład, kontaktowaliśmy się z obrońcą Radko Gudasem, zaproponowaliśmy mu bardzo przyzwoity projekt, ale otrzymał wyśmienitą ofertę z Tampy i zdecydował się zostać w NHL. Negocjowaliśmy z Petrem Koukalem, ale z Niżniekamska dostał taką ofertę, której nie mógł odrzucić. Takich działań mieliśmy wiele, to są tylko przykłady. I nadal jesteśmy zainteresowani Czechami, prowadzimy z niektórymi z nich rozmowy i wierzę, że któryś z nich się u nas pojawi. Co zaś tyczy się finansowej strony umowy, wszyscy gracze są na tym samym poziomie, niezależnie od narodowości, w podstawie mają te same warunki finansowe. Jedyna różnica jest taka, że za każdego nowego czeskiego gracza musimy wypłacić odszkodowanie poprzedniemu klubowi.
W czeskiej drużynie na MŚ wystąpiło trzech graczy Lwa, nie jest to mało? Nie spodziewaliście się więcej?
- Wśród powołanych na MŚ mieliśmy czterech zawodników w czeskiej drużynie. W szerszej kadrze przed MŚ mieliśmy sześciu, siedmiu graczy. Jeszcze mieliśmy jednego gracza, stałego reprezentanta Ondřeja Němca, który przechodził rekonwalescencje po operacji. Tylu graczy w reprezentacji nie ma żadna ekstraligowa czeska drużyna i żadna inna w Europie. Trener drużyny narodowej ogląda wszystkie nasze mecze, mamy z nim wyśmienity kontakt.
Jeżeli chodzi o wzmocnienia przewidziane w projekcie – to tylko Pana zadanie czy włączają się też do tego trenerzy? Zagranicznych zawodników wiedzieliście na żywo czy korzystacie z polecenia agentów?
- Wyborem graczy do drużyny zajmuję się bezpośrednio ja, ale ostateczną decyzję dotyczącą konkretnego gracza podejmujemy wspólnie z prezydentem klubu, panem Myškovským, i z trenerami. Bierzemy pod uwagę różne czynniki, nie tylko umiejętności, ale i wartość gracza oraz przede wszystkim jego chęć gry w naszej drużynie. Oczywiście staramy się pozyskać maksimum informacji z wszystkich dostępnych źródeł i tworzymy odpowiednią analizę, a potem podejmujemy ostateczną decyzję. W kontakcie z agentem zawodnika jesteśmy wtedy, gdy chodzi o podpisanie umowy czy gdy rozmawiamy o finansowych i innych warunkach.
Czy wzmacnianie Lwa dobiega końca, czy jeszcze pracujecie w sprawie jakichś zawodników?
- Budowanie drużyny to niekończący się proces. Proces wybierania wzmocnień ciągle przebiega i będzie przebiegać, jesteśmy ludźmi jak wszyscy inni i możemy popełnić błąd. Dlatego nie wyklucza się tego, że dokonamy złych wyborów i będziemy to musieć naprawić w trakcie sezonu. Obecnie negocjujemy z niektórymi czeskimi zawodnikami i nie jest wykluczone, że w najbliższym czasie podamy informacje o nowych wzmocnieniach. Nie chciałbym jednak w tej chwili żadnych nazwisk, szczególnie nowych graczy, przytaczać, nie byłoby to zbyt dobre wobec innych. Nasze oczekiwania są takie, że wynik drużyny i jej osiągnięcia będą poprawione. Tym, którzy drużynę opuścili, chciałbym życzyć sukcesów. Wierzę, że Jakubowi Klepišowi będzie się dobrze wiodło w nowej drużynie, i mam nadzieję, że w KHL swoje pokaże jeszcze Marcel Hossa.
Nie boicie się, że międzynarodowa drużyna nie będzie mieć w Czechach tylu fanów?
- Ja się osobiście tego nie boję. Po pierwsze – KHL to międzynarodowy projekt i w wielu rosyjskich drużynach zagraniczni zawodnicy odgrywają ważne role. Po drugie mamy dostatecznie silnych i wyszkolonych hokeistów, którzy mają doświadczenie w grze na różnych poziomach. Szkielet drużyny, jego podstawę, tworzą czescy gracze i to jest słuszne. Kluczowe będą przede wszystkim wyniki drużyny. W Pradze jest wielu fanów, którzy rozumieją hokej i jeśli będą dobre wyniki i ciekawa gra, to kibice na takie mecze będą przychodzić. Myślę, że dla nich nie będzie decydujące, czy przeciwnikowi strzeli bramkę Vrána, Danielsson, Azevedo czy Novotný. Najważniejsze jest teraz dla nas, w tym krótkim czasie, dobrze przygotować drużynę i utworzyć z niej jednomyślny kolektyw. To jest nasze główne zadanie.
Autor: Jakub Hlaváč
Tłumaczył: Tomasz Powyszyński
Źródło: http://isport.blesk.cz
Komentarze