Puchar Caldera: Wygrali przy upale 100 stopni (WIDEO)
Na bardzo krótko Toronto Marlies stracili przewagę własnej tafli w finale zaplecza NHL. Tej nocy udało im się ją odzyskać w Teksasie, gdzie panują obecnie temperatury absolutnie nie kojarzące się z hokejem.
W niedzielę, w drugim meczu finału rozgrywek o Puchar Caldera przyznawany mistrzowi ligi AHL, ekipa z Toronto uległa u siebie Texas Stars, kończąc serię 10 zwycięstw i 13 kolejnych wygranych przed własną publicznością w play-offach. Wybierając się na trzeci mecz w Cedar Park w stanie Teksas podopieczni Sheldona Keefe'a mieli więc za cel odzyskanie przewagi własnej tafli i właśnie to zrobili.
Mimo że początkowo mecz nie układał się dla nich najlepiej. W 55. sekundzie drugiej tercji ładnym strzałem z nadgarstka Sheldon Dries dał bowiem prowadzenie gospodarzom i objął z 8 golami samodzielne prowadzenie w klasyfikacji strzeleckiej play-offów. Po trzech minutach odpowiedział jednak grający przeciwko swoim dawnym kolegom Chris Mueller, który 4 lata temu sięgnął w barwach Stars po Puchar Caldera. A ostatnie słowo należało do obrońcy ze Szwecji. Calle Rosén oddał w 33. minucie strzał spod linii niebieskiej i zaskoczył bramkarza rywali Mike'a McKennę trafiając na 2:1. Później gościom udało się utrzymać ten wynik do samego końca i prowadzenie w takich samych rozmiarach objęli w całym finale.
Rosén to nie ten strzelec ze Szwecji, na którego kibice Marlies liczyli przede wszystkim. Dużo mówiło się przy okazji dwóch pierwszych meczach serii finałowej o słabej postawie bardzo groźnego w poprzednich rundach ataku dwójki Szwedów Carla Grundströma i Andreasa Johnssona, a także Fina Miro Aaltonena. Trener Keefe od początku trzeciego spotkania zachował tę formację, ale gdy w trakcie meczu znów nie szło im najlepiej, postanowił rozdzielić zawodników. Dało to częściowy efekt, bo Johnsson jako pierwszy z tej trójki zdobył punkt w finale, popisując się pięknym podaniem do Muellera przy jego golu.
Bramkarz Marlies Garret Sparks obronił 19 z 20 oddanych w jego stronę strzałów, a jego vis-à-vis Mike McKenna skutecznie interweniował 22 razy. Gracze Marlies w całym meczu nie otrzymali ani jednej kary! Stars dostali jedną w trzeciej tercji. - Oczekiwaliśmy, że przez większość meczu to będzie gra w równych składach. Doszliśmy do tego etapu sezonu, w którym to zawodnicy, a nie sędziowie powinni rozstrzygać o wynikach. Cieszę się, że tak to wyglądało - skomentował po meczu trener gości, którego niektórzy wymieniają jako kandydata do objęcia zwolnionej wczoraj przez Douga Weighta posady trenera New York Islanders. Choćby dlatego, że prezydentem ds. hokejowych i tymczasowym generalnym menedżerem "Wyspiarzy" jest Lou Lamoriello, który zna Keefe'a z czasów swojej pracy w organizacji Toronto Maple Leafs.
Co ciekawe, jak dotąd wszystkie mecze w finale wygrywała drużyna, która jako pierwsza... traciła gola. Wszystkie też kończyły się jednobramkowym zwycięstwem. - Jedni i drudzy grają z wielkim zaangażowaniem, ten finał jest bardzo fizyczny i jest w nim dużo walki kijem o każdy krążek. Toronto ma szybką drużynę i my mamy szybką drużynę, więc jeden błąd czy jedno złe zagranie mogą cię drogo kosztować - powiedział po wczorajszym meczu trener Texas Stars Derek Laxdal.
Finał po przeniesieniu go do Cedar Park odbywa się przy panujących na zewnątrz mało hokejowych warunkach atmosferycznych, choć takich, jakie o tej porze roku nie są zaskakujące w Teksasie. Wczoraj w ciągu dnia było nawet 38 stopni Celsjusza, czyli 100 w skali Fahrenheita. Lód w hali HEB Center wytrzymał to jednak całkiem dobrze. Oby udało się także w dwóch kolejnych meczach, bo właśnie jeszcze dwaspotkania odbędą się w tej hali. Mecz numer 4 w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu.
Texas Stars - Toronto Marlies 1:2 (0:0, 1:2, 0:0)
1:0 Dries - Elie - Regner 20:55
1:1 Mueller - Johnsson - Smith 23:55
1:2 Rosén - Moore - Engvall 32:28
Strzały: 20-24.
Minuty kar: 2-0.
Widzów: 6 863.
Stan rywalizacji: 1-2. Czwarty mecz w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu w Cedar Park (Teksas).
Komentarze