Puchar Caldera: Remis w finale (WIDEO)
Rywalizacja o Puchar Stanleya została ostatniej nocy polskiego czasu rozstrzygnięta. Tymczasem walka o Puchar Caldera trwa i nie zamierza się kończyć.
W cieniu piątego meczu finału play-offów NHL w Cedar Park w stanie Teksas ostatniej nocy odbyło się czwarte spotkanie w finale ligi AHL. Texas Stars przed własną publicznością po zaciętym meczu pokonali Toronto Marlies 3:2 i doprowadzili do remisu 2-2 w całej serii.
Jak zwykle w tym finale o zwycięstwie przesądził jeden gol różnicy. Ale po raz pierwszy zdarzyło się, że wygrała drużyna, która prowadziła 1:0. Choć i to mogło się zmienić. Gospodarze prowadzili nawet już 2:0 do 37. minuty, w której jednak przyjezdni odpowiedzieli im dwiema bramkami w odstępie zaledwie 40 sekund i wyrównali stan spotkania. Ostatnie słowo należało jednak do "Gwiazd". W 50. minucie Justin Dowling przed bramką sprytnie dostawił kij do krążka wystrzelonego z dystansu przez Matta Mangene'a i dał miejscowym zwycięstwo 3:2.
Wcześniej najjaśniej błyszczącą "Gwiazdą" był partner Dowlinga z ataku Curtis McKenzie, który jak przystało na kapitana prowadzi swój zespół do zwycięstw. 27-latek został przez Dallas Stars wybrany w drafcie NHL 9 lat temu, ale tylko poprzedni sezon zaliczył w całości w najlepszej lidze świata. Wczoraj dwukrotnie trafił do siatki i z 10 golami został samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców w play-offach, a z 19 punktami wysunął się na czoło klasyfikacji punktowej. To właśnie atak złożony z niego, Dowlinga i Travisa Morina sprawia w finałowej rywalizacji najwięcej problemów graczom filii Toronto Maple Leafs.
Świetny mecz między słupkami rozegrał też wczoraj bramkarz gospodarzy Mike McKenna. Co prawda pierwszego gola autorstwa Dmytro Timaszowa wpuścił dość pechowo i można się zastanawiać czy nie powinien zachować się w tamtej sytuacji lepiej, ale łącznie obronił 29 strzałów. Gracze Marlies znają już dobrze jego możliwości, bo przed rokiem to właśnie McKenna stał w bramce ekipy Syracuse Crunch, która wyeliminowała zespół z Toronto w półfinale konferencji wschodniej. Wczoraj oprócz Timaszowa bramkarza gospodarzy pokonał Andreas Johnsson. Najskuteczniejszy gracz Marlies w tych play-offach wreszcie strzelił swojego pierwszego gola w finale po przepięknej dwójkowej wymianie krążka z Justinem Hollem.
Trener Stars Derek Laxdal po meczu chwalił zespół za reakcję w trzeciej tercji na stracone w bardzo krótkim czasie prowadzenie. - Wszyscy wiedzieli, jaka jest stawka. Gdybyśmy przegrali tę trzecią tercję, to przegrywalibyśmy już 1-3 w serii - powiedział Laxdal. - Chłopcy musieli w przerwie wziąć głęboki oddech, a ja zmieniłem trochę ustawienie formacji, ale to ten pierwszy atak z McKenzie'em i Dowlingiem nas prowadził. Mimo zwycięstwa "Gwiazdy" nadal są w finale w gorszej sytuacji, bo to rywale mają przewagę własnej tafli. Drużynie Laxdala pozostał już tylko jeden, ostatni mecz u siebie. Będzie to spotkanie numer 5 w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu. Później rywalizacja wróci do Toronto, gdzie rozegrany zostanie na pewno mecz numer 6, a jeśli będzie trzeba, to także 7.
Marlies dwie poprzednie rundy play-offów przeszli bez porażki, a do momentu przegranej w drugim spotkaniu finału mieli na koncie 10 zwycięstw z rzędu. Rywale w finale stawiają im jednak poważny opór. - Oczywiście w naszej konferencji wschodniej są też silne fizycznie zespoły, ale wydaje mi się, że żaden nie jest tak szybki i nie ma takiej głębi składu jak Stars - mówi trener ekipy z Toronto Sheldon Keefe. - Oni są trochę podobni do nas, ale jeśli się dojdzie do finału to można się tego spodziewać.
Texas Stars - Toronto Marlies 3:2 (1:0, 1:2, 1:0)
1:0 McKenzie - Flynn - Morin 10:50 (w przewadze)
2:0 McKenzie - Dowling 26:00
2:1 Timaszow 36:11
2:2 Johnsson - Holl - Aaltonen 36:51
3:2 Dowling - Mangene - Morin 49:58
Strzały: 18-31.
Minuty kar: 6-6.
Widzów: 6 863.
Stan rywalizacji: 2-2. Piąty mecz w sobotę w Cedar Park (Teksas).
Komentarze