Większy limit obcokrajowców ma obniżyć pensje
O zwiększeniu limitu obcokrajowców w lidze jako sposobie na obniżenie wymagań finansowych graczy dyskutuje się nie tylko w Polsce. W jednej z najsilniejszych europejskich lig właśnie również pojawił się ten temat.
Od czasu do czasu także w naszym kraju powraca dyskusja o podniesieniu limitu zawodników zagranicznych. Zwolennicy pomysłu argumentują, że zmusiłoby to do obniżenia wymagań finansowych polskich hokeistów zarabiających powyżej swoich umiejętności, zaś przeciwnicy twierdzą, że jeszcze bardziej ograniczyłoby szanse wejścia do ligi dla młodych polskich hokeistów.
Dokładnie ten sam temat i te same argumenty z obu stron padają aktualnie w Szwajcarii. Stołeczny klub SC Berno zaproponował kilka miesięcy temu podniesienie limitu dla zawodników zagranicznych w tamtejszej National League z 4 do 6. Wszystko przez nakręcającą się spiralę oczekiwań płacowych zawodników i windowanie przez kluby wysokości kontraktów, co powoduje problemy finansowe.
Propozycję klubu z Berna miały popierać m.in. HC Davos, Lozanna HC i Servette Genewa. Ten ostatni został niedawno szczególnie dotknięty kryzysem finansowym i był bliski bankructwa. Na razie jednak limit podniesiony nie zostanie. Propozycji nie poddano pod głosowanie podczas czerwcowego spotkania klubów i nie ma jej na agendzie kolejnego posiedzenia zaplanowanego na ten tydzień. Prezes SC Berno Marc Lüthi wciąż jednak chce forsować tę koncepcję.
Jego klub tego lata wycofał się z licytacji kontraktowej w głośnej sprawie swojego bramkarza Leonardo Genoniego. Umowa tego gracza z "Niedźwiedziami" wygasa po zakończeniu sezonu 2018-19. Klub chciał przedłużyć kontrakt, ale nie był gotowy na walkę z agresywnie działającym na rynku transferowym EV Zug. Genoni wciąż będąc zawodnikiem klubu z Berna związał się z EVZ aż na 5 kolejnych lat. Takie kontrakty z rocznym wyprzedzeniem nie są w Szwajcarii rzadkością. Duże wrażenie zrobiła jednak w tym przypadku kwota.
Dziennik "Neue Zürcher Zeitung" pisze, że Genoni w Zugu rocznie będzie zarabiał prawie 800 tysięcy franków szwajcarskich (ok. 3,05 mln. złotych). Kilka dni temu z kolei obecny bramkarz EV Zug Tobias Stephan podpisał rozpoczynającą się od przyszłego sezonu trzyletnią umowę z Lozanna HC. Zdaniem tej samej gazety będzie zarabiał ok. 650 tysięcy franków rocznie. Jak widać, klub z Lozanny, mimo chęci obniżenia wynagrodzeń w lidze sam dostosowuje się do warunków gry i winduje wysokość kontraktów. Jeszcze kilka lat temu obecny właściciel LHC, amerykański milioner Ken Stickney był dyrektorem ds. hokejowych EHC Kloten, gdy temu klubowi groziło bankructwo. Wtedy narzekał na rosnące wynagrodzenia, przewidując, że nadmuchiwanie tej bańki doprowadzi do kryzysu ligi.
Kilkanaście dni temu dużo mówiło się także o opiewających na mniej więcej 700 tys. franków rocznie ofertach z Zugu dla najlepszego strzelca ostatnich play-offów Grégory'ego Hofmanna z HC Lugano oraz gracza HC Davos Enzo Corviego. Obu kontrakty kończą się za rok, a bije się o ich usługi niemal cała liga.
Dziennikarz "NZZ" Nicola Berger pisze, że tylko kwestią czasu wydaje się przebicie przez któryś ze szwajcarskich klubów granicy miliona franków rocznie dla zawodnika. Ale ten wyścig może się dla całej National League skończyć źle. - Koszty szybują w górę, bo mamy fundamentalny problem: jest za mało najwyższej klasy szwajcarskich zawodników, żeby odpowiednio zasilić 12 ligowych drużyn. Zwłaszcza, że coraz więcej graczy wyjeżdża za Ocean. Jeśli popyt jest większy niż podaż, to wynagrodzenia muszą rosnąć - pisze Berger.
Niektórym wydawało się, że sytuację finansową klubów poprawi nieco podpisana przed rokiem nowa, znacznie bardziej lukratywna od dotychczasowej umowa na prawa telewizyjne do ligi, która od lat cieszy się największą frekwencją na trybunach w Europie. Tymczasem sytuacja stała się chyba jeszcze gorsza, bo zawodnicy i ich agenci wiedząc o większych pieniądzach od telewizji podnieśli swoje oczekiwania płacowe.
Wcześniej w Szwajcarii proponowano m.in. wprowadzenie limitu wynagrodzeń dla klubów na wzór NHL, ale ta koncepcja nie zyskała akceptacji. Teraz mówi się więc o podniesieniu dopuszczalnej liczby hokeistów zagranicznych. W radykalnej wersji nawet do 8, ale bardziej realne jest wprowadzenie limitu 6. Berger pisze: "Myśl jest taka, że 24 dodatkowych zagranicznych hokeistów obniżyłoby wynagrodzenia. Przeciętny dyrektor sportowy mówi sobie: 'Zamiast Szwajcara za 400 tys. franków mógłbym mieć równie dobrego Czecha albo Fina za 150 tysięcy'".
Ta dyskusja to także starcie między dwoma ludźmi uważanymi za najpotężniejszych w szwajcarskim hokeju ligowym. Marc Lüthi jest przywódcą obozu opowiadającego się za zwiększeniem limitu obcokrajowców, ale po drugiej stronie stoi prezes Zürich Lions i Hokejowej Ligi Mistrzów Peter Zahner, który przed tym przestrzega. - To byłoby złe dla ligi i dla reprezentacji. Zepsuć coś można bardzo szybko, ale naprawienie tego może zająć lata - mówi.
Komentarze