Ilja Kowalczuk: Tworzymy jeden organizm. To nasza największa siła
Reprezentacja Rosji odniosła w tegorocznych mistrzostwach świata osiem kolejnych zwycięstw. Kadra pełna jest gwiazd światowego formatu, a jej grą kieruje 36-letni dwukrotny złoty medalista czempionatu i mistrz olimpijski Ilja Kowalczuk.
HOKEJ.NET: Jak ocenisz to ćwierćfinałowe starcie z reprezentacją USA?
To był ciężki mecz, ale trzeba powiedzieć, że skomplikowaliśmy go na własne życzenie. Zmarnowaliśmy dużo dobrych sytuacji, a ponadto pozwalaliśmy rywalom na strzelanie bramek, po których byli o krok od remisu. Na szczęście w trzeciej tercji zadaliśmy dwa ważne trafienie i udało się awansować do półfinału.
Powiedziałeś o wielu niewykorzystanych przez was sytuacjach strzeleckich. Czy to był największy mankament gry „Sbornej”?
Nie potrafiliśmy odpowiednio ujarzmić Amerykanów. Oni dopiero wczoraj wieczorem przyjechali tutaj z Koszyc, my jesteśmy w Bratysławie od początku turnieju, a tej różnicy nie było za bardzo widać na lodzie. Grali z nami, jak równy z równym. To klasowa drużyna, ale nie możemy się tym usprawiedliwiać. Powinniśmy być bardziej uważni, a od drugiej tercji daliśmy im się coraz mocniej rozkręcać.
Wygraliście, ale w protokole trudno szukać w miejscach poświęconych bramkom, takich nazwisk jak: Kowalczuk, Owieczkin, Kuzniecow. Z tych wielkich tylko Małkin, Kuczerow i Dadonow zaliczyli po asyście. Jak odniesiesz się do tego?
Jesteśmy jedną drużyną i my nie dzielimy się na lepszych i gorszych, bardziej znanych i mniej znanych. Być może takie dywagacje prowadzą dziennikarze, ale nie my. Każdy z kadrowiczów jest pełnoprawnym członkiem zespołu, a co za tym idzie w równym stopniu odpowiada za jego wyniki. Dzisiaj ciężar gry wzięli na siebie inny zawodnicy niż ci uważani powszechnie za pierwszoplanowe postacie. O to właśnie chodzi. To nasza największa siła. Tworzymy jeden organizm, przejmując od siebie nawzajem obowiązki i wspierając się.
W równolegle rozgrywanym ćwierćfinale Szwajcaria straciła prowadzenie na sekundę przed końcem trzeciej tercji. Teraz trwa dogrywka. Kogo zatem życzyłby sobie w sobotę Ilja Kuczerow? Kanada czy Szwajcaria?
Nie znałem wyniku meczu w Koszycach. Kanada uratowała się w ostatniej sekundzie? No proszę, ciekawa sprawa. W takim razie czekamy na wynik dogrywki, ale tak naprawdę dla nas to nieistotne kto ją wygra. Z kim przyjdzie nam zagrać, z tym zagramy. Obojętne. Skupiamy się na sobie, na tym, żeby poprawić ewentualnie jeszcze jakieś elementy, a nawet bardziej, żeby po prostu jak najlepiej je wykonać w czasie najbliższego meczu.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Komentarze