Jágr zapowiedział rozegranie 34. sezonu w karierze
49-letni hokeista Jaromír Jágr nie zamierza wieszać łyżew na kołku. Słynny czeski sportowiec właśnie uzyskał ze swoim klubem HC Kladno awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. "Wciąż to mam" mówi Jágr, który jest właścicielem, zawodnikiem, a także pełni wiele innych funkcji we własnej drużynie. Wśród czeskich kibiców, ma status kultowy - czytamy na portalu sport.interia.pl
Jeszcze do niedawna Jaromir Jagr występował w NHL. Swoje występy w najlepszej lidze świata zakończył po sezonie 2017-18, później skupiając się już na prowadzeniu własnego klubu Rytiri Kladno.
- Wierzę, że wciąż to mam. Tu ciągle chodzi o ciężką prace i dawanie z siebie wszystko. Muszę trenować ciężej niż wszyscy, unikać przybrania na masie. Przywykłem do tego, że gdy chcę strzelić gola, to go strzelam. Teraz nie jest już to takie proste - powiedział Jagr.
Who doesn't love a little healthy competition between teammates?
On this date in 1996, Mario Lemieux and Jaromir Jagr both scored their 50th goal of the season in the same game. pic.twitter.com/nRLcMhBJyB
— Pittsburgh Penguins (@penguins) February 23, 2021
W swoim klubie z Kladna, złoty medalista olimpijski z Nagano z 1998 roku jest wszystkim. Szefem, pracownikiem i księgowym. Kladno jest oddalone zaledwie kilkanaście kilometrów od Pragi, ale za jego sprawą wzbudza zainteresowanie wszystkich.
W jego rękach jest ponad 70 procent udziałów drużyny. To właśnie Jaromir pozwolił odzyskać temu klubowi dawny blask po powrocie. W zespole "Rycerzy" spoczywają na nim różne obowiązki, właściciela, menadżera, zawodnika i głównego marketingowca.
Jagr maszynką do zarabiania pieniędzy
Jagr doskonale wie, że jest żywą maszynką do robienia pieniędzy i jego gra przyciąga na trybuny setki ludzi nie tylko z Kladna, ale z całych Czech i nie tylko.
To właśnie dzięki niemu zmęczony już życiem stary, 70-letni CEZ Stadion został odnowiony o multimedialne telebimy i na każdym meczu (jeszcze przed pandemią) jego trybuny wypełniają się niemal do ostatniego miejsca.
Kibiców przybywających na CEZ Stadion wita ogromny billboard z twarzą Jagra. Jego wizerunek wykorzystywany jest w wielu innych miejscach na stadionie, sprzedawane są odpowiednie gadżety, jest prowadzona sprzedaż sprzętu z serii JagrTeam.
Jest postacią absolutnie topową, każdy chce zrobić sobie z nim zdjęcie i prosi o autograf. Nawet na meczach wyjazdowych pod halą zawsze zbierał się tłum, który czekał na krótką chwilę spędzoną z idolem kilku czeskich pokoleń.
"Granie w hokeja to dla mnie wakacje"
Czech wcale nie jest rzadkim gościem w klubowym sekretariacie. Kiedy ściągał do drużyny kanadyjskich zawodników, to sam zajął się wszelką "papierologią" związaną z wizą pracowniczą dla Kanadyjczyka.
Jaromir nawet pojechał ze swoim asystentem na pocztę, aby osobiście upewnić się, że wszystkie dokumenty zostaną wysłane na czas.
JAROMIR JAGR, SUPERHUMAN LEGEND.
Jagr goes around not one, not two, but THREE Chicago players, and then backhands the puck into the net, thank you very much.
This guy has been making NHL players look like little kids on the local rink since 1990. pic.twitter.com/Q46RZJ6c9o
— Pittsburgh Penguins (@penguins) May 28, 2020
- Robię dosłownie wszystko w klubie. Wszystko. Próbuję nad wszystkim trzymać pieczę, nawet nad księgowością - powiedział Jagr w rozmowie z "The Athletic".
- Jestem tutaj cały czas. Granie w hokeja to dla mnie wakacje, ponieważ cała robota związana z byciem właścicielem pochłania dużo czasu. To dobre wyzwanie, ale nie mam w ogóle wolnego czasu. Muszę opiekować się zawodnikami, podpisywać z nimi kontrakty, rozmawiać z ich agentami. Mam kontrolę nad wszystkim - sprzedażą biletów, zarządzeniem lodowiskiem. Nie mamy tylko seniorskiej drużyny. Mamy 11 grup młodzieżowych w wieku od pięciu do 21 lat - kontynuuje Jaromir.
Zawodnicy grający w Kladnie nie mają łatwo, dzielą szatnie z szefem
Zawodnicy decydujący się na grę w Kladnie nie mają łatwo. To wymagający przełożony, a sytuacje utrudnia jeszcze dzielenie z nim szatni.
- Muszę być ostrożny w tym, co do nich mówię. Kiedy jesteś szefem i coś ci się nie podoba, zwracasz na to uwagę. Ja jestem w innej sytuacji, bo normalnie menadżer nie musi martwić się, że na drugi dzień zawodnik nie poda mu krążka na lodzie. Nie chce im rozkazywać - mówi Czech.
Jak wygląda jego "normalny" dzień? Rano załatwia sprawy organizacyjne w siedzibie klubu, potem wskakuje na lód na pierwszy trening, popołudniu jedzie na miasto gdzie ma pozostałe obowiązki związane z drużyną i ponownie wraca na trening na lodzie.
Potem praca w biurze, poszukiwanie wzmocnień do drużyny i ostatni wieczorny trening. Jeśli ktoś chce zdobyć autograf Jaromira to, jeśli tylko pojawi się pod lodowiskiem w Kladnie w dowolny dzień tygodnia to niemal na pewno uda mu się złapać Czecha osobiście.
Sukcesy to jego drugie imię
Sukcesy? To jego drugie imię. W najlepszej lidze świata NHL jest drugi w klasyfikacji punktowej wszech czasów (1921), trzeci w golach (766), piąty w asystach (1155) i trzeci w rozegranych meczach. Pięciokrotnie był najlepiej punktującym zawodnikiem NHL (Art Ross Trophy).
Został uznany MVP rozgrywek w 1999 roku. Jest członkiem Triple Gold Club, czyli wąskiego grona ludzi związanych z hokejem na lodzie, którzy zdobyli Puchar Stanleya, mistrzostwo świata i olimpijskie złoto.
Idol na lodzie i poza nim
Kultowy status zdobył jednak nie tylko osiągnięciami na lodzie, a swoim podejściem do życia. W 2015 roku na jaw wyszła afera, w której Jagr uniknął szantażu ze strony 18-letniej modelki, którą poznał na nocnej imprezie w jednej z praskich dyskotek.
Hokeista spędził upojną noc z kobietą, ta rano potajemnie zrobiła sobie z nim "selfie" i kolejnego dnia zażądała 50 tysięcy koron (wówczas odpowiednik około 20 tysięcy złotych), grożąc upublicznieniem fotografii.
Co zrobił pięciokrotny olimpijczyk w obliczu, być może, nadchodzącego medialnego linczu na jego osobie? Powiedział, że nie zależy mu na tym i sam puścił zdjęcie w obieg. Jagr był wówczas singlem, a opinią na swój temat nie przejmował się wcale.
Słynne "selfie" zrobione bez wiedzy Jagra /Twitter.com /twitter
Wiele sławnych osób z Czech i całego świata po tej sytuacji udzieliło mu wyrazów wsparcia. Niektórzy po prostu podziwiali go za to, jak załatwił tę sprawę.
Michał Ruszel / sport.interia.pl
Komentarze