W środę hokeiści KTH Krynica mieli wolne. Jedynie uczestniczyli w odnowie biologicznej. Jest to dla nich o tyle istotne, że już w piątek grają mecz w Jastrzębiu, a w niedzielę u siebie. Jednym słowem nie ma czasu na odpoczynek.
Do stanu 3-2 dla KTH mecz był ciekawy w wykonaniu obu zespołów.
- Trudno jest przejść do porządku dziennego nad wydarzeniami z Tych – dodaje Adam Kilar – Pomyłki sporo nas kosztowały. Jeden z przykładów. Zawodnik rywala stoi w polu bramkowym, my gramy w osłabieniu. Sędzia nie przerywa akcji, a ten hokeista zdobywa bramkę. Inne sytuacje. Prowadzimy grę, krążek zatrzymuje się na niebieskiej linii. Sędzia gwiżdże spalonego. Sytuacja odwrotna, dosłownie, tyle, że w wykonaniu GKS, a sędzia nakazał grać dalej. Zawodnicy to widzą i też analizują. Błędy się zdarzają, sędzia tez jest tylko człowiekiem. Tylko dlaczego w ostatnich minutach od stanu 3-2 dla nas, niemal wyłącznie zawodnicy KTH siedzieli na ławce kar?
Mimo przegranego meczu trenerzy KTH chwalili swoich zawodników.
- Od pierwszych sekund zespół zagrał z zębem, ambitnie i co ważne skutecznie – mówi Adam Kilar – Takie podejście do meczu cieszy. Mam nadzieję, że tak już będzie. Zawodnicy przekonali się, że można powalczyć nawet z tak dobrym przeciwnikiem jak GKS Tychy. Niestety znów mamy kontuzjowanego zawodnika. Podczas meczu doznał bardzo głębokiej ciętej rany Cieślicki, ale o tym dowiedzieliśmy się po spotkaniu. Ma już założone szwy. Prawdopodobnie nie wystąpi w piątkowym meczu. Podobnie jest z Chabiorem i Kostecki, który w Jastrzębiu chyba już wystąpi o ile pozwoli lekarz.
(JEC) / sadeczanin.info
Czytaj także: