W austriackiej EBEL głównie ruch transferowy odbywa się wewnątrz ligi, ale nie brakuje również nowych twarzy, których zadaniem jest podniesienie poziomu rozgrywek i pokazanie nowej hokejowej jakości.
Faza ćwierćfinałowa zakończyła się jednego dnia we wszystkich czterech parach jednocześnie. Właśnie we wtorek awans do najlepszej „czwórki” potwierdziły ekipy z Wiednia, Salzburga, Linzu i Bolzano.
Słowa piosenki Niebiesko-Czarnych „ale za to niedziela, niedziela będzie dla nas” mogą śpiewać wszystkie trzy ekipy rywalizujące we wczorajszych meczach ćwierćfinałowych w delegacji. Niespodzianki w Salzburgu i Wiedniu przedłużyły żywot „Buldogom” i „Rekinom”.
Liwest Black Wings Linz po raz drugi z rzędu zdobyli osiem bramek w meczu, dzięki czemu wyrównali stan rywalizacji z Medvescakiem Zagrzeb na 2-2, po tym jak pierwsze dwa mecze padły łupem chorwackich „Niedźwiedzi”.
Siedemnaście sekund przed końcem ostatniej tercji padła pierwsza bramka, a wyrównanie stało się faktem na sekundę przed końcową syreną. Takie rzeczy rozgrywały się w starciu KAC Klagenfurt - Südtirol Alperia Bolzano.
W organizowanej przez Austriaków lidze EBEL rozpoczęła się w piątek rywalizacja ćwierćfinałowa. Po dwa mecze padły łupem gospodarzy i gości, a zatem mit o przewadze własnego lodu nie ma tutaj zastosowania. Do awansu potrzebne są cztery wygrane.
KAC Klagenfurt musiał w niedzielę udać się do miasta Mozarta i Straussa, bynajmniej nie po to aby delektować się muzyką wiedeńskich klasyków, ale by stoczyć ciężki bój z liderującymi w lidze EBEL Vienna Capitals.
KAC Klagenfurt przystępował do meczu z Graz 99ers jako wicelider tabeli. Nie wykorzystał atutu własnego lodowiska i uległ swoim oponentom w stosunku 1:2.