Bodó: Liczyliśmy na gola w dogrywce
Reprezentacja Węgier zjawiła się w Katowicach mocno okrojonym składzie w porównaniu do ostatniego dwumeczu w Budapeszcie. Jednym z kluczowych zawodników, którzy otrzymali powołanie, jest Christopher Bodó, napastnik Újpesti TE urodzony w Kanadzie.
Mówiąc z przymrużeniem oka, widzowie, którzy obejrzeliby jedynie pierwszą i ostatnią minutę meczu, nie przegapiliby zbyt wiele kluczowych momentów. Filip Komorski otworzył wynik po zaledwie 25 sekundach gry, natomiast Dominik Paś zdobył gola wartego zwycięstwo, kiedy to na zegarze widniało zaledwie 5 sekund do końcowej syreny.
– Przez cały mecz wynik utrzymywał się na styku, obydwie strony wykreowały sobie dobre szanse. W końcówce przydarzyła nam się wpadka, rywal umieścił krążek w pustej bramce i wygrał mecz. Mieliśmy nadzieję, że uda nam się trafić w dogrywce, nie spodziewaliśmy się straty gola w ostatnich sekundach, ale tak to już czasem bywa - analizuje Christopher Bodó.
Decydujące trafienie padło, kiedy wszyscy spokojnie oczekiwali na dogrywkę. Agresywny pressing Damiana Kapicy przyniósł jednak wiele pożytku, a gol Dominika Pasia zapewnił pierwsze zwycięstwo reprezentacji pod wodzą Róberta Kalábera.
– Wydaje mi się, że na to złożyło się kilka czynników. W końcówce przeciwnik osaczył naszego zawodnika, to była dla niego ciężka sytuacja, bo nie miał wsparcia. Zabrali mu krążek, kiedy nasi zawodnicy się zmieniali. To była nasza wpadka – tłumaczy 29-letni napastnik.
Węgier rodem z St. Thomas to jeden z najbardziej doświadczonych hokeistów, a w jego CV znajdziemy udane sezony w renomowanych rozgrywkach EBEL czy też słowackiej ekstralidze. A jak on sam ocenia swój występ?
– Wypadłem w porządku, ale na pewno mogłem zagrać lepiej. O tyle dobrze, że jutro czeka nas drugi mecz i mamy coś do udowodnienia. Sportowo nie był to najlepszy występ, ale pod kątem drużynowym zaprezentowaliśmy się całkiem nieźle, a patrząc przez pryzmat tego, że graliśmy po raz pierwszy w takim składzie, to było naprawdę dobrze. Mamy nadzieję, że jutro uda nam się zrewanżować – zapewnia.
Bodó w ubiegłym sezonie zaprezentował się z przyzwoitej strony w MAC Újbuda, występującym wówczas na najwyższym szczeblu rozgrywkowym na Słowacji. Po sezonie jego klub wycofał się jednak z rozgrywek, a on sam zdecydował się na powrót do rodzimej ligi, gdzie obecnie należy do najproduktywniejszych hokeistów tego sezonu. Nie da się jednak ukryć, iż stoi ona na niższym poziomie sportowym.
– Skończył mi się kontrakt. To miało też wiele wspólnego z pandemią koronawirusa, pieniądze także odegrały w tym swoją rolę. Wynikło to z potrzeby zmiany, tyle mogę powiedzieć – tłumaczy nam, dlaczego zdecydował się wykonać krok w tył.
Komentarze