Więcej, dłużej, lepiej?
Reprezentacja Polski potrzebuje lekarstwa, by wyjść z marazmu w którym tkwi od lat, ale jeśli coś ma jej pomóc, to z pewnością nie proponowane przez PZHL organizowanie permanentnego zgrupowania kadry.
W obecnej sytuacji dyscypliny w Polsce awans na Igrzyska Olimpijskie w Soczi jest celem zupełnie nierealnym, a w ciągu zaledwie dwóch lat realny się nie stanie. Mimo wszystko jednak cieszyć może fakt, że polscy działacze i trenerzy wreszcie zaczynają przyznawać, że hokej w naszym kraju nie stoi nawet na przyzwoitym poziomie. Dotąd bowiem można było odnieść wrażenie, że środowisko jako całość jest zadowolone z obecnej sytuacji.
Kiedy już w związku ustalono, że nie dzieje się dobrze przyjęta została zasada "kto zepsuł, niech naprawia". I tak oto za przygotowanie Programu przygotowań do Igrzysk Olimpijskich wzięła się grupa ludzi doświadczonych, od lat obecna w polskim hokeju i odpowiedzialna za jego obecny stan, nazwana dla niepoznaki "grupą uznanych polskich trenerów".
W kadrze od lat zmieniają się trenerzy, przychodzą nowi zawodnicy, tylko jedno jest niezmienne - przekonanie, że im dłuższe będą zgrupowania reprezentacji tym lepiej. Nic więc dziwnego, że ww. grupa forsuje taką propozycję i tym razem. W zaprezentowanym w ubiegłym tygodniu planie jako pierwszy (najważniejszy?) filar rozwoju zapisano "wydłużenie okresu przygotowawczego z 52 do 120 dni w cyklu rocznym dla kadry seniorów i U20". 4 miesiące zgrupowań kadry w dyscyplinie, w której sezon - jak zauważa sam PZHL - trwa 8 miesięcy. Żony zawodników pewnie już są przerażone, nie mniej niż trenerzy klubowi. Przy wdrożeniu tego pomysłu w najbliższych dwóch latach przed zgrupowaniami należy się spodziewać dalszego wzrostu liczby "spraw osobistych" i "kontuzji".
Ale żarty na bok. Pomysł rady mędrców polskiego hokeja automatycznie spycha nasz kraj do głębokiego hokejowego trzeciego świata. Jeśli nawet w kolejnych sezonach oprócz Mistrzostw Świata będą cztery przerwy reprezentacyjne (w 2012-13 dwie zostaną poświęcone na kwalifikacje olimpijskie), to uzbiera się w nich miesiąc zgrupowań, drugi tradycyjnie zajmą rekordowo długie co roku przygotowania do MŚ, a gdzie pozostałe dwa?
Według planu przygotowań nacisk ma być położony na okres letni. Czyli powtórka sprzed obecnego sezonu i kuriozalnych wyjazdów reprezentacji na klubowe turnieje do Zwolenia, Sosnowca i Weisswasser. W cywilizowanym hokejowym świecie żadna reprezentacja z klubami nie gra, zdarza się to jedynie jeszcze słabszym od Polaków. A sierpień nie jest w hokeju czasem dla reprezentacji i innych rywali niż kluby PZHL w tym miesiącu nie znajdzie. Nawet niezawodna, pogrążona w kryzysie Ukraina, która jako ostatnia chce jeszcze grać z Polską w tym okresie zawiedzie.
Najtęższe umysły polskiego hokeja zaproponowały więc położenie w przygotowaniach kadry nacisku na okres, w którym akurat są najmniejsze szanse na znalezienie sparingpartnerów. Ile z obiecanych 9 milionów złotych pochłonie takie rozłożenie akcentów?
Pomysł ten jest jednak tylko kontynuacją tego, co znamy od lat. Kiedy w ubiegłym sezonie Sokił Kijów już po trzech meczach pożegnał się z rywalizacją w półfinale play-off ligi białoruskiej trener Ołeksandr Seukand powiedział "szkoda, że śnieg jeszcze leży, a my już skończyliśmy sezon". Dzień później zakończyły się rozgrywki PLH. Co roku kończą się, gdy śnieg jeszcze leży, po to by reprezentacja lepiej przygotowała się do Mistrzostw Świata.
Choć od lat nie daje to żadnych efektów nikt nie wpadł na to, by ten stan rzeczy zmienić. W ubiegłym roku w Toruniu Polacy mieli za sobą najdłuższy obóz przygotowawczy ze wszystkich drużyn. Z meczu na mecz grali gorzej, a na koniec przegrali z Wielką Brytanią, która zebrała się 5 dni przed turniejem. Przed tegorocznymi MŚ w Lublanie dłużej od "biało-czerwonych" przygotowywali się Chorwaci i Koreańczycy. Zajęli dwa ostatnie miejsca.
Najlepszym na turnieju w stolicy Słowenii gospodarzom wystarczyły niecałe dwa tygodnie wspólnych treningów. Ich kapitan, Tomaž Razingar pytany przed imprezą przez słoweńskich dziennikarzy, czy to nie za mało odparł, że długość jest idealnie taka, jak powinna być. Polacy trenowali o 11 dni dłużej, ale rywalom nie podołali. Skoro długie zgrupowania nie dają żadnych efektów w PZHL-u uznano więc, że... powinny być jeszcze dłuższe. Prawo przechodzenia ilości w jakość w czystej formie.
Być może niedługo dojdziemy do schematu wielomiesięcznych zgrupowań, jakie zwykle mają południowokoreańscy piłkarze przed Mistrzostwami Świata. Tylko co to da? Wiara, że słabi zawodnicy będą lepiej grać w hokeja, jeśli dłużej potrenują razem wydaje się cokolwiek naiwna, a co gorsza jak pokazuje przykład zgrupowań przed MŚ nawet jeśli coś nie daje efektów, to PZHL i tak się tego dla zasady trzyma.
Zresztą jeśli coś nie wyjdzie - w 2018 roku też są Igrzyska i znów będzie okazja do stworzenia planu przygotowań do nich. A któż lepiej podoła temu zadaniu niż "grupa uznanych polskich trenerów"? Ta sama od lat...
Komentarze