5 rzeczy, które wiemy po Kijowie
Reprezentacja Polski rozegrała jedne z najgorszych Mistrzostw Świata w historii, spadła w światowym rankingu i prawdopodobnie pierwszy raz w historii wyląduje w hokejowej trzeciej lidze. Wszystko to efekt jednego turnieju. Oto 5 rzeczy, które wiemy po MŚ Dywizji I w Kijowie.
1. Ukraina zawsze wygrywa z Polską
Nie jest ważne w jakim kryzysie znajduje się ukraiński hokej, z Polakami Ukraińcy problemów nie mają. Wadym Szachrajczuk mówił w ubiegłym roku, że jeśli nic się nie zmieni w ciągu 5 lat Ukraina wyląduje w dywizji II, Michaił Zacharow zanim przestał być selekcjonerem apelował, by ratować sytuację naturalizacjami. Ukraina ma dziś najstarszą reprezentację świata i nawet gdy do Sanoka na turniej EIHC przyjechały jej głębokie rezerwy byli to gracze zaawansowani wiekowo, bo dobrej młodzieży po prostu nie ma.
Nie przeszkodziło to Wiktorowi Pyszowi twierdzić przed Mistrzostwami Świata, że jego zespół dzięki listopadowemu zwycięstwu ma nad rywalem psychiczną przewagę, choć wówczas w Sanoku grało tylko trzech zawodników z kadry na turniej w Kijowie. Ukraińcy po raz czwarty z rzędu nie zdołali awansować do elity, od spadku z niej osunęli się w światowym rankingu o 5 miejsc, a w tym roku spadną przynajmniej o jedno kolejne.
W kijowskim "Pałacu Sportu" zespół przekroczył kolejną granicę zajmując najgorsze miejsce od awansu na zaplecze światowej elity i przegrywając z Wielką Brytanią. Od powstania rankingu IIHF "Sbirna" nigdy nie uległa w meczu o punkty rywalowi notowanemu tak nisko. Polacy na swoje pierwsze ważne zwycięstwo nad sąsiadami wciąż muszą poczekać. Za kadencji Wiktora Pysza na 7 z nimi spotkań "biało-czerwoni" wygrali wspomniane jedno w Sanoku, zremisowali towarzysko w Kijowie odmawiając strzelania rzutów karnych i 5 razy przegrali. Można odnieść wrażenie, że gdyby na lód w ukraińskiej ekipie wyszli spoglądający z logo mistrzostw książe Kij, Szczek i Choryw i tak skończyłoby się jak zwykle.
2. Polska NIE jest na poziomie dolnej czwórki elity
Nie jest nawet na poziomie górnej czwórki I Dywizji. Skoro Polacy nie awansowali do elity już po raz dziewiąty z rzędu powinno być jasne, że są słabsi od każdej z drużyn w niej występujących i żeby o tym wiedzieć nie potrzebowaliśmy kolejnych mistrzostw. A jednak przekonanie, że Polacy dorównują najsłabszym ekipom elity (zapewne wszystkim, które akurat grają o utrzymanie) zupełnie serio wyrażał niedawno sam trener kadry narodowej.
Jeśli faktycznie dorównują, to dlaczego przez 9 lat gry w I Dywizji z wyżej notowanymi w rankingu drużynami zdołali wygrać na Mistrzostwach Świata jedynie dwa razy? A mowa przecież tylko o zespołach z tej samej, I Dywizji, bez sięgania w dolne rejony elity. Z ekipami w nich się znajdującymi Polska nie grała, bo do czołowej "16" nie była w stanie awansować.
3. Litera "C" jest za ciężka dla Leszka Laszkiewicza
Nie ma wątpliwości, że Leszek Laszkiewicz może być liderem zespołu w ważnych meczach. Pokazywał to w play-offach PLH, pokazywał w Pucharze Kontynentalnym. Niestety nie pokazuje w reprezentacji. W ostatnich czterech turniejach, na których był kapitanem drużyny narodowej gracz Cracovii strzelił łącznie 5 goli. Za mało jak na napastnika regularnie nazywanego "najlepszym polskim hokeistą".
Po fatalnym występie przed rokiem w Lublanie tym razem znów zawiódł. Gol na 2:3 z Kazachstanem w meczu, w którym Laszkiewicz grał naprawdę dobrze mógł być ważny, a że nie był to inny problem. Ważniejsze, że był dopiero jego drugim na Mistrzostwach Świata w ostatnich 3 latach. Przed dwoma laty w Toruniu, gdzie Laszkiewicz gola nie zdobył liderem ofensywy był Mikołaj Łopuski, przed rokiem w Słowenii Jarosław Rzeszutko, tym razem Grzegorz Pasiut. W tym czasie kapitan reprezentacji Polski w lidze do siatki trafił 92 razy i w nowym sezonie zapewne znów będzie strzelał regularnie. Dlaczego nie w kadrze?
4. Długie przygotowania nie mają sensu
Jak co roku PLH kończyła rozgrywki za wcześnie i jak co roku reprezentacja przygotowywała się do Mistrzostw Świata bardzo długo. Jak co roku nic to nie dało. Tym razem do tradycyjnych prawie miesięcznych przygotowań doszła jeszcze kuriozalna sesja sierpniowa, w trakcie której reprezentacja grała mecze na turniejach z drużynami klubowymi. Drużyna Pysza grała w sierpniu, gdy na lodzie nie uświadczy się innych reprezentacji, a w trakcie lutowej przerwy międzynarodowej w Polsce rywalizowała liga...
8 letnich meczów z klubami, w tym boje tak egzotyczne jak ten wygrany po rzutach karnych z najsłabszą drużyną sezonu zasadniczego 2. Bundesligi, z Zagłębiem Sosnowiec i Metalurgsem Lipawa miały dać efekt gdy przyjdzie do najważniejszej imprezy sezonu. Dziś można powiedzieć: "sprawdzam" i zobaczyć, że latem Polacy stracili niemal cały miesiąc. Co gorsza wygląda na to, że fakty nie są w stanie nikogo w PZHL-u przekonać, że polska reprezentacja gra ze sobą za długo, a liga za krótko i na kolejne lata planowane są kolejne stachanowskie dawki zgrupowań kadry. Zwłaszcza, że trener jest przekonany, iż jego zespół zrobił w tym sezonie bardzo duży postęp.
5. Nie warto chwalić na zapas
Polski hokej nie odżył, jak wyrwało się zachwyconemu dziennikarzowi "Przeglądu Sportowego" po zwycięstwach nad Litwą i Estonią. Rywalami, z których jednego w Kijowie na lodzie reprezentował prezydent krajowej federacji, a drugiego prowadził trener wybrany zamiast poprzedniego, z którym estońscy działacze zapomnieli po awansie do I Dywizji porozmawiać o przedłużeniu umowy.
Przy każdej polskiej wizycie na Mistrzostwach Świata mówi się, że Polacy mają trudną grupę (zawsze rzekomo trudniejszą od drugiej, choć system "węża" idealnie wyrównuje siły) i niekorzystny terminarz. Przed rokiem był niekorzystny, bo Polska zaczynała od dwóch najsilniejszych rywali, tym razem dlatego, że zaczynała od dwóch najsłabszych, a z dwoma uważanymi za najsilniejszych miała grać dzień po dniu.
Mimo słabości dwóch pierwszych rywali po ograniu ich w powietrzu zawisło mnóstwo optymizmu. Polski hokej "odżywał" dwa lata temu po porażce 1:2 z Ukrainą i przed rokiem po minimalnej porażce ze Słowenią. W tym sezonie "nowych żyć" było zatrzęsienie. Zwycięstwo w towarzyskim meczu z Francją w Tychach, rekordowa wygrana z Holandią i sukces z rezerwami Ukrainy w Sanoku, wreszcie zwycięstwa z Litwą i Estonią. Robiąc kolejne kroki do przodu Polska spadła dziś o następne miejsce w rankingu IIHF.
Komentarze