Polski hokej zmierza ku upadkowi
Rozmowa z jednym z najlepszych w historii polskich hokeistów Walentym Ziętarą, o aktualnej sytuacji w polskim hokeju i jego perspektywach.
Jak Pan się zapatruje na to co obecnie dzieje się w polskim hokeju?
- Powiem szczerze, że dla mnie to nie jest już ani cyrk, ani kabaret tylko tragedia. Zmierzamy prostą drogą do upadku tej dyscypliny. Robi się wszystko na opak. Sam kilka dni temu zrezygnowałem z uczestnictwa w Radzie Trenerów PZHL. Nie chcę swoim nazwiskiem firmować czegoś co powstaje dosłownie na wariackich papierach. Mamy początek września, a tak naprawdę nikt nic nie wie. I to nie tylko mówię to o seniorach, ale żadna kategoria wiekowa nie ma opracowanego systemu rozgrywek.
Liga zawodowa w Polsce jest potrzebna?
- O jakiej lidze zawodowej my rozmawiamy. Przede wszystkim trzeba zdefiniować to pojęcie. Liga zawodowa to nie jest tylko kwestia opłat jakie kluby mają wnieść do związku. Liga zawodowa nie tylko powinna zająć się organizacją meczów, ale przede wszystkim dbać o sprawy marketingowe. To liga jest dla klubów, a nie kluby dla ligi. Kluby powinny mieć korzyści finansowe i promocyjne w związku z udziałem w rozgrywkach. Ich obowiązkiem jest tylko wpłata określonej sumy wpisowego. To liga ma obowiązek znaleźć sponsora, a zyski dzielić między kluby. To wszystko musi być przemyślane, zorganizowane i dopięte na ostatni guzik. U nas nie ma w chwili obecnej nawet namiastki ligi zawodowej. Dlatego lepiej sobie tym głowy nie zawracać.
Czyli na razie powinno zostać wszystko po staremu?
- Tak. Bo na dziś nie ma innego wariantu. Dotychczasowe reguły są jasne i przejrzyste dla wszystkich. Jest 8 drużyn. Wycofał się Sosnowiec w związku z tym w jego miejsce zgodnie z regulaminem wskakuje Podhale, jako drugi w kolejności najlepszy zespół z I ligi. Oczywiście wcale nie jestem za tym aby zamykać drogę innym polskim klubom. Jeżeli chce wejść Krynica lub Opole. Proszę bardzo. Zróbmy ligę open. Kto ma budżet, powiedzmy na poziomie dwóch milionów, gra w najwyższej lidze. Bez żadnych dodatkowych opłat za „dzikie karty". Po co robić komuś na złość? Zniszczono hokej w Gdańsku, Toruniu czy Janowie. Teraz pora na kolejne miasta, łącznie z Nowym Targiem, który tak wiele zrobił dla tej dyscypliny w Polsce? Chce zniszczyć się klub, który dziś daje do reprezentacji Polski w różnych kategoriach wiekowych 20 zawodników. Zamiast rozszerzać, rozbudowywać hokej, dla naszego wspólnego dobra, to teraz jeden działacz drugiemu rzuca kłody pod nogi. Wszystko robi się na wariata, byleby być przy władzy. Szwajcarzy aby dojść do tego poziomu na jakim są teraz, zaczęli to robić już 30 lat temu. Pomalutku, stopniowo z odpowiednim programem sportowym i organizacyjnym, zaczynając od młodzieży, pięli się w górę. My robimy wszystko na odwrót. Ktoś się uparł, by kłaść nacisk na pierwszą reprezentację. Tylko co dalej. Kto będzie w niej grał za 5-10 lat, jak teraz kadry młodzieżowe są zepchnięta na dalszy plan? Ktoś wymyślił aby w każdej drużynie mogło grać 8 obcokrajowców. Czyli lekko licząc, zabiera się około 60 miejsc polskim zawodnikom. Nie stać nas na to! Dobrze. Ściągajmy obcokrajowców, ale maksymalnie 3-4 i to z takim uwarunkowaniem, że mają być to gracze z najwyższych lig świata. Nigdy nie zrozumiem działaczy, którzy decydują się na zawodnika np. z II ligi słowackiej, zamiast wziąć np. reprezentanta Polski do lat 20. I jak to się kończy? Ano tak, że ten młody, obiecujący chłopak skończy z graniem. W Nowym Targu wreszcie zaczęto iść w tym kierunku. I dziś ta drużyna oparta na młodych wychowankach, toczy równorzędne boje z mocną kadrowo Unią, a nawet potrafi wygrać z Katowicami. Za dwa, trzy lata znów trzeba się będzie liczyć z Podhalem.
Prezes PZHL Piotr Hałasik cieszy się jeszcze Pana zaufaniem?
- Nie znam człowieka, więc trudno mi się wypowiadać na jego temat. Spotkaliśmy się raz. Niezrozumiałe są jednak dla mnie jego działania. Bo gdybym widział w nich konkretny program, sens i logikę to słowa bym nie powiedział. Ale tu nie ma niczego. W interesie nas wszystkich, którym dobro hokeja leży na sercu, powinien być rozwój tej dyscypliny, a ja mam wrażenie, że robi się wszystko aby ją zniszczyć.
Pomysł z zatrudnieniem na stanowisku selekcjonerów duetu Zacharkin – Bykow sprawdził się?
- Trenerów zawsze ocenia się przez pryzmat wyników. A oni ich jak na razie nie mają i raczej nie widzę perspektyw aby to się zmieniło. Obaj kosztują PZHL ponad milion złotych, co przy obecnym jego zadłużeniu może doprowadzić do tragedii. Kto to będzie później spłacał? Kluby? To będzie się ciągnęło latami. Druga sprawa młodzież. Ten temat totalnie zszedł na drugi plan. Tylko nieliczni wiedzą z jakimi problemami borykają się nasze kadry u-18 czy u-20. Przerażają mnie te głosy jakie dochodzą do mnie ze zgrupowań. Już nie mówię o kadrze u-16, którą nie wiadomo dlaczego rozwiązano. Tłumaczono, że decydujące okazały się względy finansowe. A tymczasem ktoś wymyślił powstanie Dream Teamu. Pomysł nie jest zły, ale musi być przede wszystkim opracowany dokładny plan funkcjonowania takiej drużyny. To musiała by być drużyna w całości stworzona przez grupę 25 najlepszych polskich zawodników, a nie tak jak to wygląda obecnie. Kolejne rzecz to taki zespół nie może się ograniczać tylko i wyłącznie do gry w lidze polskiej. Albo na stałe trzeba byłoby ją przenieś do mocnej zagranicznej ligi, albo grę w Polsce łączyć z minimum dwoma-trzema meczami w miesiącu w Rosji, Szwecji czy Kanadzie. Wtedy to miałoby sens. W obecnej formie powstanie Dream Temu tylko osłabia polskie kluby. Wyciąga z nich najlepszych zawodników, a tak naprawdę organizacyjnie jest na totalnym dnie. Obiecuje się nie wiadomo jakie pieniądze zawodnikom a na razie nie widać aby te obietnice zostały dotrzymane.
Od kilku miesięcy w klubie MMKS Podhale pełni Pan rolę szefa do spraw wyszkolenia. Jaki ma Pan pomysł na sprawowanie tej funkcji?
- Dużo zawdzięczam temu klubowi i w jakiś sposób chciałbym się mu odwdzięczyć. A, że zdrowie już nie pozwala mi na wojaże po świecie, to zdecydowałem się pomagać tutaj na miejscu. Marzy mi się odbudować te nasze nowotarskie tradycje hokejowe. Zarząd na czele z Panią prezes jest bardzo temu przychylny. To długofalowy plan, który wymaga nie tylko nakładów finansowych, ale i zaangażowania nie tylko mojego, ale wszystkich trenerów jacy pracują w klubie. Chcielibyśmy zacząć od tego aby powołać do życia szkołę nauki jazdy na łyżwach dla dzieci od 1 do 4 klasy z terenów Nowego Targu i okolic. Potem powiedzmy z tej grupy tysiąca czy dwóch tysięcy dzieci, wyselekcjonować już określoną grupę naborową. Dużo tu jednak zależy od podejścia zarówno władz miejskich jak i dyrektorów szkół czy też rodziców. Trzeba po prostu zrozumieć idee tego pomysłu. Nie zależy nam aby zmuszać dzieci do hokeja. Sprawa jest prosta. Jeżeli dziecko złapie tego przysłowiowego „bakcyla" to zostanie w klubie, jeżeli nie, to po prostu zrezygnuje. Nikt na tym nie traci, a wszyscy mogą zyskać.
Rozmawiał Maciej Zubek
Komentarze