„A kiedy to wszystko się skończy, zostanę strażakiem” – „Rozmowa Tygodnia” z Carlem Hudsonem
Sezon 2021/2022 wystartował, czas więc na wywiad z cyklu „Rozmowa Tygodnia”. Naszym pierwszym gościem był doświadczony defensor Carl Hudson. Nowy zawodnik GKS-u Katowice opowiedział o potencjale GieKSy, życiu w Katowicach, oraz hokejowej emeryturze, która tak naprawdę emeryturą nie będzie. Wspomniał też swoich irlandzkich korzeniach oraz przytoczył romantyczną historię w Air Force.
HOKEJ.NET: – Zdążyłeś się już nauczyć jakichś polskich słów?
Carl Hudson: Niezbyt wielu. Potrafię powiedzieć „dziękuję”, wiem, jak powiedzieć „jeden” i wiem, że „apple” to „jabłko”. Na razie tyle.
Nieźle! Zaaklimatyzowałeś się już wraz z rodziną w Polsce i w Katowicach?
– Zdecydowanie, póki co czujemy się świetnie. Mieszkamy w centrum miasta, chcieliśmy poznać nieco ten styl życia.
To największe miasto, w jakim mieszkaliście do tej pory?
– Od momentu, kiedy pojawiły się dzieci - tak. Wcześniej z żoną mieszkaliśmy w Cardiff, które nie jest wcale małe. Crimmitschau z kolei to bardziej miasteczko niż miasto. W Kanadzie mamy dom na wsi.
Które miejsca w okolicy już odwiedziliście?
– Byliśmy z dzieciakami w wesołym miasteczku, zaliczyliśmy spacer po Dolinie Trzech Stawów. Zresztą szkoła mojego syna mieści się nieopodal. Odwiedziliśmy też oczywiście zoo.
Jaką rolę odegrał w Twoich przenosinach do Katowic Jacek Płachta?
– Rozmawiał kilka razy z moimi agentami, pytając o plany i przyszłość. Znał mnie. Ma szerokie znajomości w Niemczech, wiedział, czego może się po mnie spodziewać i chciał, bym grał dla Katowic.
Miałeś wtedy inne opcje i oferty na stole?
– To działo się relatywnie wcześnie, tuż po zakończeniu sezonu. Nie miałem nic konkretnego na papierze, to były tylko słowne zapytania i zainteresowania. GKS szybko przybył z konkretami.
Przypuszczam, że to nie była łatwa decyzja. Pochodzisz z kraju, który jest kolebką hokeja i otrzymałeś ofertę - z kanadyjskiej perspektywy - egzotyczną.
– Na pewno początkowo pojawiały się wątpliwości i rozterki, by tu przyjechać. Nie byłem pewny, czego mogę się spodziewać. Szczególnie w mojej sytuacji, kiedy duże znaczenie ma dla mnie komfort rodziny. Jednak i trener, i dyrektor sportowy zapewniali mnie, że to profesjonalne i dobre miejsce. Ostatecznie zdecydowaliśmy się, by poznać kolejny kraj.
I po tych kilku tygodniach możesz powiedzieć, że to była dobra decyzja?
– Absolutnie tak. Jesteśmy tu szczęśliwi.
Jaki hokej będzie grał GKS w kolejnym sezonie? Odbyłeś już wiele jednostek z drużyną, rozegraliście kilka sparingów. Jak oceniłbyś potencjał zespołu?
– Mamy bardzo dobry zespół, szczególnie teraz, kiedy wszyscy zawodnicy są do dyspozycji trenera. Liczna grupa polskich hokeistów wróciła ze zgrupowania reprezentacji. To też o czymś świadczy, że tak wielu graczy GKS-u występuje w kadrze. Jeśli dysponujesz potencjałem kadrowiczów, od razu wiesz, że taką drużynę stać na wiele. W wielu krajach panuje przekonanie, że zagraniczny zaciąg wygra dla Ciebie mistrzostwo. Ja uważam, że kluczem jest posiadanie czołowych hokeistów krajowych. My ich mamy, dzięki czemu stworzymy silny zespół. Czuję, że zagramy dobry sezon.
Jeśli miałbyś wybrać najbardziej utalentowanych graczy GKS-u, kogo byś wskazał? Kto Ci zaimponował na treningach? Czyje umiejętności robią na Tobie największe wrażenie?
– Oczywiście naszego kapitana, Grzegorza Pasiuta. Jest silny, bardzo utalentowany i świetnie jeździ na łyżwach. Patryk Wronka ma niesamowite umiejętności, znakomicie kontroluje krążek. Bartosz Fraszko dysponuje kapitalną szybkością i świetnym strzałem.
Przeniosłeś się do Europy w 2012 roku...
– Tak! To już dziewięć lat.
...jesteś silnie związany z ojczyzną? Odwiedzacie Kanadę regularnie?
– Wciąż mamy tam dom. Jesteśmy w Kanadzie każdego lata. Co roku spędzamy tam od 2,5 do 4 miesięcy. I tam będziemy żyć, kiedy skończy się moja przygoda z hokejem.
Plany są już bardzo konkretnie wytyczone?
– O tak.
Wtedy Carl Hudson zamieni zawód hokeisty na profesję trenera od przygotowania motorycznego?
– Zajmowałem się motoryką w kilku drużynach, w których grałem. Ale organizuję także camp dla dzieciaków każdego lata. Bez lodu, tylko sala gimnastyczna. Udało nam się już przeprowadzić trzy edycje. Chciałbym to kontynuować. Ale moim głównym celem jest przebranżowienie na strażaka.
Strażaka? Dlaczego?
– Rozmawiałem z wieloma zawodnikami, którzy po zakończeniu karier decydowali się na ten zawód. To praca bardzo podobna do gry w hokeja. Musisz funkcjonować w zespole. Stacja przypomina hokejową szatnię. Nie widzę siebie, siedzącego za biurkiem i grzebiącego w papierach. Tego lata zacząłem już pierwsze strażackie kursy i nauki.
2010 rok. W sieci można odnaleźć informację na temat Twojego krótkiego stażu na Florydzie, w ekipie Panthers.
– To długa historia. Nie chcesz tego słuchać. Skrócę to maksymalnie. Po college’u przeniosłem się do Rochester (Rochester Americans, American Hockey League - przyp. red.). Nieźle tam wyglądałem i latem po restrukturyzacji w Panthers okazało się, że mój menedżer zna kilka osób decyzyjnych. Podpisałem roczny kontrakt, pojechałem na obóz z drużyną i w jego trakcie przyplątała się kontuzja barku. Pewnie wiesz, jak potoczyła się pozostała część tego epizodu.
A irlandzkie obywatelstwo?
– Moja babcia urodziła się w Irlandii, pracowała dla sił powietrznych i w czasie służby poznała mojego dziadka, Kanadyjczyka. Przeniosła się dla niego do Kanady.
Co za romantyczna historia!
– Sześć lat temu dowiedzieliśmy się, że mogę otrzymać obywatelstwo Irlandii. Mam więc irlandzki paszport, mój syn także i moja córka również będzie miała taką możliwość.
Odwiedziłeś już Twoją drugą ojczyznę?
– Tylko dwa razy, ale spotkałem członków rodziny od strony babci. Wspaniałe przeżycie.
Rozmawiał: Dominik Kania.
Komentarze