Królowie wyprzedzili Kojoty
Hokeiści Los Angeles Kings dzięki pościgowi w końcówce drugiej i w trzeciej tercji wyprzedzili Phoenix Coyotes nie tylko w bezpośrednim meczu, ale także w tabeli Pacific Division.
Mecz pomiędzy Kings a Coyotes był spotkaniem dwóch drużyn jak dotąd spisujących się w NHL zaskakująco dobrze, ale nawet to nie skłoniło kibiców w Glendale do liczniejszego stawienia się w hali Jobing.com Arena. Mecz na żywo oglądało tylko 5 855 widzów. Ci, którzy przyszli nie zobaczyli jednak wielkiego spotkania. Dość długo mimo niezłej gry Kings w obronie zanosiło się na zwycięstwo "Kojotów". Do 40. minuty gospodarze prowadzili 3:1 po golach Shane`a Doana, Martina Hanzala i Scottie`ego Upshalla, ale na niespełna minutę przed końcem drugiej odsłony Ryan Smyth z bliska wepchnął krążek do bramki w której stał Jason LaBarbera, co było tylko zapowiedzią kłopotów gospodarzy w trzeciej tercji.
W niej kolejno trafiali Justin Williams, Drew Doughty i już do pustej bramki ponownie Smyth, co dało gościom wygraną 5:3. W bramce Coyotes tym razem nie stanął rewelacyjny na początku sezonu Ilia Bryzgałow, a były zawodnik Kings LaBarbera. Kanadyjczyk jednak zaprezentował dyspozycję podobną do tej z powodu której w stolicy Kalifornii z niego zrezygnowano. LaBarbera nie miał większych szans przy golu Doughty`ego, kiedy 19-latek uderzył potężnie spod linii niebieskiej, ale przy wcześniejszych trzech trafieniach kanadyjski bramkarz powinien zachować się lepiej. Jego vis-a-vis, Jonathan Quick również zagrał znacznie poniżej oczekiwań, ale 13 interwencji wystarczyło mu do odniesienia zwycięstwa.
LaBarbera uznał swój błąd przy golu Kings na 2:3 za kluczowy moment spotkania. - Spanikowałem mając krążek na kiju i głupio zagrałem go do "narożnika". To była po prostu zła decyzja - mówił po meczu. Tymczasem strzelec zwycięskiego gola, Drew Doughty był zaskoczony łatwością, z jaką go zdobył. - Nikt z nich nie próbował tak naprawdę zablokować mojego strzału, więc miałem otwartą drogę i strzeliłem tam, gdzie nie było bramkarza - tłumaczył nr 2 ubiegłorocznego Draftu. Pierwszego gola Kings strzelił Anže Kopitar, który zanotował także dwie asysty i z 24 punktami wrócił na prowadzenie w klasyfikacji punktowej NHL. Jego zespół zdobył już 20 punktów i wyprzedził w walce o drugie miejsce w Pacific Division Coyotes. Ekipa Dave`a Tippetta z 18 "oczkami" jest trzecia.
Phoenix Coyotes - Los Angeles Kings 3:5 (1:1, 2:1, 0:3)
0:1 Kopitar - Smyth - Drewiske 15:59
1:1 Doan - Jovanovski - Lombardi 19:59 PP
2:1 Hanzal - Doan 20:37
3:1 Upshall - Lang - Vrbata 34:44
3:2 Smyth - Stoll - Doughty 39:02
3:3 Williams - Smyth - Kopitar 46:44
3:4 Doughty - Simmonds - Handzuš 55:09
3:5 Smyth - Kopitar 59:21 EN
Strzały: 16-27.
Minuty kar: 7-13.
Widzów: 5 855.
Philadelphia Flyers bez większych problemów rozprawili się z Tampa Bay Lightning i uniknęli spadku na ostatnie miejsce w Atlantic Division. "Lotnicy" wygrali 6:2, mimo że musieli zagrać znów bez Danny`ego Briere`a i Smona Gagné, który z powodu dzisiejszej operacji pachwiny opuści 6-8 tygodni. Po dwa gole i asystę zaliczyli Jeff Carter i Mike Richards, gola i dwie asysty Scott Hartnell, a drugą bramkę w drugim meczu w NHL zdobył zastępujący Briere`a David Laliberté. Dla Lightning 11. gola w tym sezonie strzelił Steven Stamkos. 19-latek jest obecnie wiceliderem klasyfikacji strzeleckiej całej ligi. Po meczu zawodnicy Lightning mieli za zamkniętymi drzwiami w szatni spotkanie tylko we własnym gronie.
Philadelphia Flyers - Tampa Bay Lightning 6:2 (2:0, 3:1, 1:1)
1:0 Richards - Pronger - Hartnell 08:29
2:0 Hartnell - Richards - Giroux 19:15 PP
3:0 Carter - van Riemsdyk - Pronger 23:20
3:1 Stamkos 25:18
4:1 Laliberté - Carter - van Riemsdyk 26:24
5:1 Richards - Hartnell - Giroux 26:59
6:1 Carter - van Riemsdyk - Timonen 48:56 PP
6:2 Halpern - Wright - Tanguay 54:57
Czwarty mecz z rzędu wygrali hokeiści New York Islanders, którzy tym razem pokonali 3:1 Edmonton Oilers. Dwa gole dla zwycięzców strzelił Brendan Witt, dla którego był to pierwszy w 14-letniej karierze mecz z więcej niż jedną bramką w NHL. Wynik meczu otworzył za to John Tavares. Zawodnik wybrany przez Islanders z numerem 1 czerwcowego Draftu z 5 golami przewodzi tabeli strzelców wśród debiutantów. Zespół Scotta Gordona na początku sezonu przegrywał wszystko, co było do przegrania, ale teraz ma na koncie już 15 punktów, co daje mu siódmy bilans w Konferencji Wschodniej mimo że nadal to Islanders są najgorszym zespołem Atlantic Division. Tymczasem Oilers przegrali 5 z 6 ostatnich spotkań i po niezłym początku rozgrywek szukają sposobu na wyjście z kryzysu.
New York Islanders - Edmonton Oilers 3:1 (1:1, 2:0, 0:0)
0:1 Moreau - Stortini - Cogliano 11:02
1:1 Tavares - Moulson - Weight 14:51
2:1 Witt - Nielsen 22:32
3:1 Witt - Weight - Tambellini 32:35
Komentarze