Koszmar Boyle'a (VIDEO)
Przez 60 minut gry w meczu nr 3 ćwierćfinału Konferencji Zachodniej NHL pomiędzy Colorado Avalanche, a San Jose Sharks żaden zawodnik nie potrafił umieścić krążka w bramce. Już po 51 sekundach dogrywki Dan Boyle to zrobił i był to jeden z najbardziej koszmarnych momentów w jego bogatej karierze.
Boyle próbował backhandem podać do stojącego za bramką Douglasa Murraya, ale po jego zagraniu "guma" w jakiś sposób wpadła do bramki "Rekinów" obok zszokowanego Jewgienija Nabokowa. Gola zaliczono Ryanowi O'Reilly'emu, który naciskał Boyle'a, choć 19-latek sam nie był pewny, czy dotknął krążka po zagraniu obrońcy Sharks. Ta jedyna bramka w spotkaniu dała Colorado Avalanche prowadzenie w serii play-off z najlepszym zespołem sezonu zasadniczego w Konferencji Zachodniej 2-1. Dan Boyle zjeżdżał z lodu machając kijem, jak gdyby chciał powtórzyć swoje zagranie, tym razem zupełnie inaczej. W internecie już można obejrzeć tę akcję w stylistyce filmów z aktualnej kampanii reklamowej NHL "History Will Be Made" z pytaniem "Co gdyby Dan Boyle nie zawiódł?"
-Na pewno będę miał koszmary- mówił po meczu zupełnie przybity kanadyjski obrońca. -Jako zawodnikowi nie może ci się zdarzyć nic gorszego.Z pewnością trochę mnie to będzie "kłuło". To było zupełnie niewiarygodne zakończenie, ale taki był cały wczorajszy mecz. Sharks oddali w nim 51 strzałów, a Avalanche 17 i to licząc z tym ostatnim, który oczywiście przypisano O'Reilly'emu. Mimo to po 60 minutach był remis. Ostatnia akcja zepchnęła w cień to, co działo się wcześniej, ale nie byłoby jej, gdyby nie heroiczna postawa w bramce gospodarzy Craiga Andersona, który obronił wszystkie 51 uderzeń. Anderson jeszcze jako zawodnik Florida Panthers słynął z tego, że im więcej strzałów musi bronić, tym lepiej się spisuje, ale w barwach Avalanche jeszcze "shutoutu" przy tak dużej liczbie uderzeń rywali nie miał.
Bramkarz drużyny z Denver po meczu pomniejszał jednak wartość swojego występu. - Chłopcy walczyli bardzo twardo mimo przeciwności - mówił po meczu. - Przed nami wciąż długa droga. Musimy się cieszyć ze zwycięstwa, ale natychmiast trzeba wrócić do ciężkiej pracy i skupić na jutrzejszym meczu. Hokeiści San Jose Sharks po trzech spotkaniach z Avalanche mogą spokojnie stwierdzić, że szczęście nie jest jak na razie po ich stronie. Wczorajszy decydujący gol przebił wszystko, co do tej pory się zdarzyło, ale wcześniej w meczu numer 1 strzał Chrisa Stewarta dał decydującego gola "Avs" tylko dlatego, że odbił się od łyżwy Roba Blake'a, a w drugim spotkaniu ten sam Blake próbując wybić krążek trafił w twarz Marc-Édouarda Vlašića po czym "guma" wtoczyła się do bramki Nabokowa.
Hokeistom z Kalifornii pozostaje wiara w odmianę losu lub swoją lepszą skuteczność, bowiem choć w liczbie strzałów podczas całej serii mają obecnie przewagę 129-69 to jedyny raz na proawdzenie wyszli w dogrywce meczu numer 2, co oczywiście dało im od razu zwycięstwo w spotkaniu. By wygrać całą rywalizację "Rekiny" muszą teraz choć raz wygrać na wyjeździe. Udawało im się to we wszystkich pięciu ostatnich seriach play-off, ale tylko dwie z nich kończyły się zwycięstwem ekipy z San Jose. Mecz numer 4 odbędzie się we wtorek w Denver.
Colorado Avalanche - San Jose Sharks 1:0 (0:0, 0:0, 0:0, 1:0)
1:0 O'Reilly 60:51
Strzały: 17-51.
Minuty kar: 14-6.
Widzów: 18 007.
Stan rywalizacji: 2-1. Czwarty mecz we wtorek w Denver (COL).
Cenne wyjazdowe zwycięstwo odnieśli Phoenix Coyotes, którzy pokonali w Joe Louis Arena Detroit Red Wings 4:2. Zespół Dave'a Tippetta wyszedł w ćwierćfinale na prowadzenie 2-1 i znów do awansu wystarczą mu zwycięstwa u siebie. Po golu i asyście zaliczyli Petr Průcha i Radim Vrbata, a trafił również Wojtek Wolski, który jako jedyny zawodnik zdobywał bramki we wszystkich trzech spotkaniach tej rywalizacji. Wczorajszy mecz przyniósł jednak także złą wiadomość dla fanów "Kojotów", bowiem kontuzji doznał ich najskuteczniejszy w sezonie zasadniczym gracz i kapitan, Shane Doan. 33-letni skrzydłowy opuścił taflę w 22. minucie i już na nią nie wrócił. Nie wiadomo, czy zagra we wtorek w czwartym meczu. Phoenix Coyotes pierwszy raz od 1999 roku wygrali dwa mecze w play-off.
Detroit Red Wings - Phoenix Coyotes 2:4 (1:1, 0:1, 1:2)
0:1 Lepistö - Hanzal - Průcha 00:29
1:1 Filppula - Stuart - Zetterberg 14:42 PP
1:2 Wolski - Lombardi - Stempniak 39:28
1:3 Průcha - Vrbata - Hanzal 48:16
2:3 Franzén - Bertuzzi - Zetterberg 49:59
2:4 Vrbata - Bertuzzi - Michálek 51:38
Strzały: 31-33.
Minuty kar: 6-10.
Widzów: 20 066.
Stan rywalizacji: 1-2. Czwarty mecz we wtorek w Detroit.
Stan rywalizacji udało się wyrównać drużynie Chicago Blackhawks. Podopieczni Joela Quenneville'a pokonali przed własną publicznością Nashville Predators 2:0 i doprowadzili do wyniku 1-1 w całej serii. Oznacza to, że w każdej z ośmiu par pierwszej rundy play-off zanotowano po pierwszych dwóch meczach remis, co zdarzyło się po raz pierwszy od wprowadzenia systemu "best-of-seven". Wczoraj w bramce Blackhawks Antti Niemi zrehabilitował się za słaby występ z piątku i broniąc 23 strzały zaliczył pierwszy w karierze "shutout" w play-off. Gole strzelili Dave Bolland i Patrick Kane. Żeby jednak pokonać niżej notowanego przeciwnika w całej rywalizacji "Hawks" muszą choć raz wygrać w Nashville, gdzie teraz rywalizacja się przeniesie. Być może w meczu nr 3 dla "Preds" zagra już Patric Hörnqvist.
Chicago Blackhawks - Nashville Predators 2:0 (0:0, 1:0, 1:0)
1:0 Bolland - Toews - Kane 28:44 PP
2:0 Kane - Sharp 44:18
Strzały: 33-23.
Minuty kar: 14-14.
Widzów: 22 158.
Stan rywalizacji: 1-1. Trzeci mecz we wtorek w Nashville.
Prowadzenie w rywalizacji z New Jersey Devils objęli Philadelphia Flyers, którzy pokonali wczoraj "Diabły" po dogrywce 3:2. Drużyna "Lotników" miała w dodatkowym czasie gry najbardziej niespodziewanego bohatera, ponieważ gola na wagę zwycięstwa zdobył czwarty w sezonie zasadniczym pod względem liczby minut karnych Daniel Carcillo. Wcześniej zaliczył on także asystę, a pozostałe bramki dla Flyers zdobyli Claude Giroux i Mike Richards. Oba trafienia dla "Diabłów" zanotował Brian Rolston, ale jego drużynie było trudno wygrać skoro oddała tylko 19 strzałów. Jeśli Devils nie wygrają w Filadelfii także we wtorek to w oczy zajrzy im widmo odpadnięcia z play-off w pierwszej rundzie po raz trzeci z rzędu. Dłuższa taka passa zdarzyła się klubowi dotąd tylko raz.
Philadelphia Flyers - New Jersey Devils 3:2 (1:1, 1:1, 0:0, 1:0)
0:1 Rolston - Kowalczuk - Zajac 07:15 PP
1:1 Giroux - Timonen - Pronger 08:49 PP
2:1 Richards - Carcillo 21:15
2:2 Rolston - Kowalczuk - Eliáš 36:38 PP
3:2 Carcillo - Richards - Gagné 63:35
Strzały: 34-19.
Minuty kar: 18-12.
Widzów: 19 957.
Stan rywalizacji: 2-1. Czwarty mecz we wtorek w Filadelfii.
Pittsburgh Penguins dzięki wczorajszemu zwycięstwu 4:2 z Ottawa Senators wiedzą, że do wygrania ćwierćfinału Konferencji Wschodniej wystarczą im już tylko zwycięstwa w ich "białej" Mellon Arena. Sidney Crosby i Bill Guerin zaliczyli po golu i asyście, a dla mistrzów NHL trafili także Oleksij Ponikarowsky i Jewgienij Małkin. To wszystko pozwoliło "Pingwinom" odzyskać przewgę swojej tafli straconą w meczu numer 1. Na 40 sekund przed końcem pierwszej tercji Peter Regin umieścił krążek w bramce Penguins, ale zrobił to nogą i po analizie wideo gol nie został uznany. Obie drużyny ponownie spotkają się w stolicy Kanady ponownie we wtorek.
Ottawa Senators - Pittsburgh Penguins 2:4 (0:1, 1:2, 1:1)
0:1 Ponikarowsky - Dupuis - Gonczar 01:17
1:1 Fisher - Regin - Cullen 21:53 PP
1:2 Małkin - Talbot 25:57
1:3 Crosby - Cooke - Guerin 39:15 PP
1:4 Guerin - Kunitz - Crosby 44:27
2:4 Cullen - Alfredsson - Spezza 52:58 PP
Strzały: 22-24.
Minuty kar: 24-12.
Widzów: 20 119.
Stan rywalizacji: 1-2. Czwarty mecz we wtorek w Ottawie.
Zagranie Dana Boyle'a
Komentarze