Lider poszuka punktów w domu
Seria gier wyjazdowych po przerwie na Mecz Gwiazd NHL nie wyszła drużynie Detroit Red Wings źle, ale po wczorajszej porażce w Glendale nic nie ucieszy lidera ligi tak, jak rzut oka na kalendarz kolejnych spotkań.
Red Wings zaczęli swoją podróż po Weekendzie Gwiazd od dwóch zwycięstw, ale kończyli ją dwiema porażkami. W sobotę w Edmonton ulegli Oilers po rzutach karnych 4:5, a wczoraj przegrali z Phoenix Coyotes 1:3. Po drodze drużyna Mike'a Babcocka straciła swojego pierwszego bramkarza, Jimmy'ego Howarda, który złamał palec. Zastępuje go Joey MacDonald, ale za wczorajszą porażkę trudno mieć pretensje do niego. Przy pierwszym golu przegrał pojedynek "sam na sam" z Boydem Gordonem, przy drugim, gdy strzelał Martin Hanzal był zupełnie zasłonięty, a kiedy Hanzal w ostatniej minucie ustalał wynik, MacDonalda nie było już na tafli, bo goście wprowadzili szóstego gracza z pola.
Pierwszą bramkę sprezentowali za to "Kojotom" obrońcy Red Wings - Niklas Kronwall i Ian White, którzy podczas gry w przewadze na linii niebieskiej rywali tylko patrzyli na bezpański krążek. Gordon nie miał za to żadnych rozterek i pognał w kierunku MacDonalda, by zdobyć gola w osłabieniu. Mimo że nominalnie rezerwowy bramkarz "Czerwonych Skrzydeł" nie zawinił, to jednak brak prowadzącego w ligowej klasyfikacji liczby zwycięstw Howarda jest dla ekipy z Detroit problemem. W ciągu ostatnich trzech sezonów, gdy Amerykanin stał w bramce, jego zespół wygrał 106 ze 168 meczów. Tymczasem gdy bronił ktoś inny, bilans podopiecznych Babcocka wynosi 20-22-8. Wczoraj jedynego gola zdobył dla gości ich najlepszy strzelec, Johan Franzén.
Red Wings mimo wczorajszej porażki wciąż mają 72 punkty i prowadzą w ligowej tabeli. Na przełamanie gorszego okresu mogą liczyć po powrocie do własnej hali. O ile na wyjazdach mają bilans 15-15-1, to u siebie wygrali 20 z 23 meczów, w tym 17 ostatnich i tylko trzy zwycięstwa dzielą ich od wyrównania pod tym względem rekordu wszech czasów NHL. W Joe Louis Arena zagrają już jutro z Edmonton Oilers mecz, który rozpocznie serię sześciu meczów przed własną publicznością. Jeśli spojrzeć na fakt, że "Czerwone Skrzydła" obecnie prowadzą w lidze, a z pozostałych do końca sezonu 28 spotkań aż 18 zagrają u siebie, to ich szansa na zdobycie Presidents' Trophy dla najlepszej drużyny sezonu zasadniczego wydaje się całkiem spora.
Trener Babcock przestrzega jednak przed wybieganiem w przyszłość. - Te mecze przecież musimy jeszcze rozegrać i trzeba w nich zagrać dobrze - mówi. - Cały czas mówimy o graniu na najwyższym poziomie, a choćby w tym meczu z Coyotes nie wypełniliśmy naszego planu. Tymczasem "Kojoty" w odstępie trzech dni pokonały dwóch liderów dywizji NHL (wcześniej San Jose Sharks) i awansowały na 10. miejsce w Konferencji Zachodniej NHL. Tylko dwa punkty dzielą zespół z Glendale od pozycji dającej prawo gry w play-offach, a dziś "Yotes" zagrają niezwykle ważny mecz z mającymi tyle samo "oczek" (56) Dallas Stars. - Świetnie wiemy, że musimy kontynuować naszą dobrą grę. Jesteśmy w takim miejscu i na takim etapie sezonu, że potrzebujemy serii zwycięstw - mówi trener Coyotes, Dave Tippett. - Te dwa zwycięstwa to ważny krok, ale teraz czeka nas kolejny istotny mecz z Dallas.
Phoenix Coyotes - Detroit Red Wings 3:1 (1:0, 1:1, 1:0)
1:0 Gordon 07:22 SH
2:0 Hanzal - Whitney - Vrbata 26:55 PP
2:1 Franzén - Zetterberg - Daciuk 37:24 PP
3:1 Hanzal - Whitney 59:31 EN
Strzały: 23-31.
Minuty kar: 8-8.
Wznowienia: 21-28.
Ataki ciałem: 26-20.
Widzów: 12 687.
Toronto Maple Leafs są najlepszym zespołem prowincji Ontario. Dwa dni po tym, jak rozbili 5:0 swoich lokalnych rywali Ottawa Senators, Maple Leafs wyprzedzili ten zespół w tabeli Konferencji Wschodniej i awansowali na siódme miejsce. Przesądziło o tym zwycięstwo 6:3 nad Edmonton Oilers. Phil Kessel strzelił dwa gole i miał asystę, Clarke MacArthur uzyskał bramkę i asystę, a pozostałe trafienia dla zwycięzców zanotowali Jake Gardiner, Tyler Bozak i Joffrey Lupul. Drugi w klasyfikacji strzelców NHL Kessel, który przekroczył barierę 300 punktów w karierze, aż 21 ze swoich 29 goli w tym sezonie zdobył przed własną publicznością. Co ciekawe, w całym spotkaniu sędziowie nie nałożyli ani jednej kary. Drużynę z Edmonton poprowadził asystent Toma Renneya, Ralph Krueger, bo pierwszy szkoleniowiec podczas porannego treningu został uderzony krążkiem.
Ośmiu rund rzutów karnych potrzebowały ekipy Anaheim Ducks i Calgary Flames, by rozstrzygnąć, która jest lepsza. Zwycięstwo 3:2 dał "Kaczorom" Fin Niklas Hagman, który dwa poprzednie sezony spędził w Calgary. Był to jego pierwszy rzut karny wykonywany w barwach Ducks. W poprzednim sezonie jako gracz Flames miał pod tym względem bilans 1 na 8. Drużyna z Anaheim po golach Bobby'ego Ryana i Matta Beleskeya prowadziła już 2:0, ale trafienia Alexa Tanguaya i Jarome'a Iginli pozwoliły gościom doprowadzić do dogrywki. "Płomienie" dzięki zdobytemu punktowi awansowały na trzecie miejsce w Dywizji Północno-zachodniej, ale w Anaheim przegrały 14 meczów z rzędu. Po raz ostatni wygrać w Honda Center udało im się w styczniu 2004 roku. Jedyną dłuższą trwającą serię zwycięstw nad jednym rywalem w NHL mają Dallas Stars, którzy wygrali z Minnesota Wild 15 kolejnych spotkań.
WYNIKI
TABELE
Komentarze