Red Wings wyrównali w Chicago (WIDEO)
Hokeiści Detroit Red Wings przerwali serię 8 porażek ze swoim odwiecznym rywalem - Chicago Blackhawks i przejęli przewagę własnego lodu w walce o awans do półfinału rywalizacji o Puchar Stanleya.
Po przegranym pierwszym spotkaniu w Chicago, wczoraj "Czerwone Skrzydła" dostały drugą szansę na przejęcie przewagi własnej tafli i wykorzystały ją perfekcyjnie. Mecz zaczął się dla nich co prawda źle, bo to gospodarze otworzyli wynik za sprawą Patricka Kane'a w 15. minucie, ale później strzelali już wyłącznie goście. Damien Brunner doprowadził do remisu zdobywając swojego czwartego gola w play-off, Brendan Smith strzelił gola, który okazał się być zwycięskim, a w trzeciej tercji swoje trafienia dołożyli Johan Franzén i Valtteri Filppula. Henrik Zetterberg asystował dwukrotnie, a jego zespół pozwolił wyżej notowanym przed fazą play-off rywalom na oddanie zaledwie 20 strzałów. To spora różnica w porównaniu z pierwszym meczem, w którym "Hawks" osiągnęli w strzałach przewagę 42-21.
Trener Mike Babcock był po tamtym spotkaniu bardzo krytyczny wobec swojej drużyny, za to wczoraj miał dużo powodów do radości. - Ten pierwszy mecz przegraliśmy, ale nawet nie to było najgorsze - mówi Babcock. - Porażki czasem się zdarzają, ale sposób, w jaki przegraliśmy był nie do przyjęcia. Tym razem zagraliśmy lepiej i zostawiliśmy im znacznie mniej miejsca. Jimmy Howard wpuścił do swojej bramki tylko jedno z 20 uderzeń rywali, podczas gdy stojący między słupkami po drugiej stronie tafli Corey Crawford został pokonany 4 razy na 30 strzałów. Red Wings ustawili się w dość dobrej sytuacji przed dwoma meczami w Detroit, które odbędą się w poniedziałek i czwartek.
"Czerwone Skrzydła" nie przegrały u siebie z Blackhawks w dwóch ostatnich play-offowych seriach, a po raz ostatni dały się im w rozgrywkach postsezonowych pokonać w Detroit w 1992 roku. Ekipa z Chicago, by wygrać w "Motown" będzie potrzebowała znacznie lepszej gry swoich liderów. Patrick Kane strzelił wczoraj co prawda pierwszego gola w tych play-offach, a dopiero drugiego od finału Pucharu Stanleya 2010 wygranego przez Blackhawks, ale Jonathan Toews wciąż na swoje pierwsze trafienie w obecnej edycji rywalizacji o najcenniejsze hokejowe trofeum czeka. Wczoraj strzelał trzykrotnie i przegrał 13 z 22 wznowień do których stanął.
Lepiej niż wczoraj będzie musiał się również zaprezentować Corey Crawford. Sam zawodnik przyznaje, że w drugim spotkaniu nie poradził sobie ze sposobem, który mieli na niego rywale. - Strzelali znacznie częściej niż w pierwszym meczu, wrzucali dużo krążków pod moją bramkę. Musimy w kolejnych spotkaniach lepiej przystosować się do tej taktyki - mówi Crawford przed trzecim pojedynkiem.
Chicago Blackhawks - Detroit Red Wings 1:4 (1:0, 0:2, 0:2)
1:0 Kane - Handzuš - Sharp 14:05
1:1 Brunner - Kindl - Andersson 22:40
1:2 Smith - Zetterberg - Clearty 36:08
1:3 Franzén - Ericsson - Kronwall 47:19
1:4 Filppula - Zetterberg 52:03
Strzały: 20-30.
Minuty kar: 10-6.
Widzów: 21 822.
Stan rywalizacji: 1-1.
Pierwszy mecz w rywalizacji z Los Angeles Kings wygrali San Jose Sharks. "Rekiny" wygrały po dogrywce ze swoim stanowym rywalem z Kalifornii 2:1 i w całej serii przegrywają już tylko 1-2. Gola na wagę zwycięstwa zdobył w 2. minucie dodatkowego czasu gry Logan Couture, a wcześniej dla Sharks trafił także w przewadze Dan Boyle. Tym samym przerwana została seria 6 zwycięstw Los Angeles Kings w tegorocznych play-offach. Gdy spotkanie się skończyło, bramkarz ekipy z Los Angeles Kings, Jonathan Quick otrzymał jeszcze karę meczu za obrażenie sędziego. Może to skutkować dalszymi konsekwencjami, w tym zawieszeniem przez władze ligi. Czwarty mecz we wtorek, również w San Jose.
San Jose Sharks - Los Angeles Kings 2:1 (1:1, 0:0, 0:0, 1:0)
1:0 Boyle - Marleau - Pavelski 01:34 5/4
1:1 Toffoli 10:08
2:1 Couture - Marleau - Thornton 61:29 5/4
Strzały: 40-27.
Minuty kar: 6-22.
Widzów: 17 562.
Stan rywalizacji: 1-2.
Komentarze