Nowy-stary dom Fransona
Kibice Toronto Maple Leafs mogą odetchnąć z ulgą. Wreszcie udało się osiągnąć porozumienie i Cody Franson pozostanie zawodnikiem „Klonowych liści” przez jeszcze przez przynajmniej jeden sezon.
Jest to ze wszech miar dobra wiadomość. Dla Toronto, gdyż zatrzymali u siebie utalentowanego i uznawanego za jednego z najlepszych obrońców w NHL oraz dla samego Fransona. Roczna umowa opiewająca na kwotę 2 milionów dolarów pozwoli mu utrzymać kontakt z drużyną, a i nie zamknie drogi do długoterminowego i wyższego kontraktu w przyszłym sezonie. Ponadto, będzie miał status ograniczonego wolnego agenta (restricted free agent), który - jeśli negocjacje z klubem okazały by bezowocne - umożliwia mu skierowanie za rok swych roszczeń finansowych do sądu arbitrażowego.
Toronto robiło, co mogło, by uniknąć tej sytuacji, która mogła spowodować, że instytucja z zewnątrz określi wartość danego zawodnika. Podczas negocjacji proponowali Fransenowi dwuletnią umowę na sumę 5,2 milionów, którą hokeista odrzucił, gdyż w jej efekcie stał by się „zwykłym” wolnym agentem. A w ten sposób utrudniłby sobie drogę do lepszego kontraktu w przyszłości.
Podpisanie umowy z Fransonem powoduje jeszcze jedną komplikację. Otóż zespół z Toronto w ten sposób przekroczył o 1 milion dolarów Czapkę Płac. W związku z tym, aby uniknąć związanych z tym faktem konsekwencji, będą musieli wysłać któregoś z aktualnych zawodników do ligi AHL. Wiele wskazuje, że tym „szczęśliwcem” będzie obrońca John-Michael Liles, którego przeniesienie uwolni 900 tysięcy dolarów.
Komentarze