NHL: Ważna wygrana Kings, czyste konto Quicka (WIDEO)
Minionej nocy Los Angeles Kings pokonali na wyjeździe Vancouver Canucks 4:0. Dzięki wygranej obrońcy mistrzowskiego tytułu wskoczyli na ostatnie miejsce premiowane dziką kartą i od zajmujących drugą lokatę w Dywizji Pacyfiku "Orek" dzieli ich już tylko jeden punkt.
"Królowie", jak to mają w zwyczaju, w pierwszej części sezonu nie zachwycali. W styczniu kalifornijska drużyna wygrała tylko trzy spotkania i wydawało się, że Kings będą mieli spore problemy z powrotem do wyścigu o fazę mistrzowską. Wszystko zmieniło się w lutym, kiedy hokeiści z "Miasta Aniołów" zwyciężyli w ośmiu starciach z rzędu i ponownie włączyli się do walki o play-offy.
Wczorajszy mecz był ważny z punktu widzenia ułożenia tabeli. Canucks i Kings to dywizyjni rywale i może się okazać, że to właśnie bezpośrednie starcia zadecydują o awansie do fazy mistrzowskiej jednego lub drugiego zespołu. Dzięki kompletowi punktów dotychczasowi mistrzowie znacznie zbliżyli się w zestawieniu do "Orek". Drużyny dzieli już tylko jeden punkt.
- Im bliżej jesteś play-offów, tym bardziej chcesz w nich być - powiedział po spotkaniu obrońca "Królów" Drew Doughty. - Nie zaakceptujemy żadnej innej opcji. Vancouver jest w tym momencie jedną z tych drużyn, która stoi nam na przeszkodzie, zajmuje drugie miejsce w dywizji, a my wciąż mamy spore szanse, żeby przejąć tę pozycję.
Zarówno Jonathan Quick, jak i Eddie Lack zmierzyli się wczoraj z dziewiętnastoma strzałami przeciwników. O wiele lepiej poradził sobie 29-letni Amerykanin, lampka za jego plecami nie zapaliła się ani razu, dzięki czemu zachował piąte czyste konto w tym sezonie.
Przyjezdni rozpoczęli od gola w siedemnastej minucie, a następnie stopniowo, co tercję zwiększali prowadzenie. Golkipera gospodarzy pokonali Tyler Toffoli, Justin Williams oraz Anže Kopitar. Wynik domknął Marián Gáborík, który wstrzelił gumę do pustej bramki na nieco ponad cztery minuty przed końcową syreną. Dla Kings był to piąty mecz z rzędu zakończony wyrwaniem choćby jednego punktu.
Vancouver Canucks - Los Angeles Kings 0:4 (0:1, 0:1, 0:2)
0:1 Toffoli - Williams, Muzzin (5/4, 16:41)
0:2 Williams - McNabb, Shore (23:59)
0:3 Kopitar (40:25)
0:4 Gáborík - Kopitar, Lewis (55:36)
Minuty kar: 11-9
Strzały na bramkę: 19-20
Trener St. Louis Blues Ken Hitchcock został czwartym szkoleniowcem w historii NHL, który poprowadził swoich podopiecznych do 700. wygranych. Przed nim dokonali tego Scotty Bowman, Al Arbour oraz Joel Quenneville. "Nutki" pokonały przed własną publicznością Philadelphia Flyers 1:0. Przez 65 minut nie doczekaliśmy się żadnego gola, dlatego zwycięzcę wyłoniła dopiero seria rzutów karnych. Hokeiści Blues okazali się lepsi w tym elemencie. Dzięki zwycięstwu drużyna z St. Louis wskoczyła na stołek lidera Dywizji Centralnej.
Florida Panthers ograli we własnej hali Winnipeg Jets 4:2. Świetnie po stronie "Panter" spisał się pozyskany na kilka godzin przed zamknięciem okienka transferowego Jaromir Jagr. Weteran północnoamerykańskich lodowisk zanotował dwie asysty. W pamięci fanom hokeja z pewnością zapadnie bramka otwierająca wynik spotkania zdobyta przez Dereka MacKenzie. 33-letni Kanadyjczyk niczym Superman rzucił się do krążka znajdującego się przed nosem Michaela Hutchinsona. Leżąc na tafli z kijem w wyciągniętej do przodu prawej ręce trącił gumę i zdołał umieścić ją w siatce.
Dziesiąty raz z rzędu Tampa Bay Lightning musieli uznać wyższość Boston Bruins. Zwycięzcę tego pojedynku wyłoniła seria rzutów karnych, do których "Błyskawice" podchodziły bez swojego najlepszego strzelca. Steven Stamkos, bo o nim mowa, w dogrywce został przez sędziów wysłany do szatni. Kapitan drużyny z Florydy podczas kluczowej akcji w doliczonym czasie gry złamał kij i z frustracji rzucił zniszczony sprzęt w stronę ławki i trybun. Na nieobecności "Stammera" skorzystał zespół z Bostonu. Patrice Bergeron oraz Brad Marchand pokonali Bena Bishopa w konkursie najazdów i zapewnili swojej drużynie czwarte zwycięstwo z rzędu - 3:2.
Drugi raz w tej kampanii Antti Niemi nie przepuścił żadnego krążka, kiedy przeciwnikiem byli Nashville Predators. Defensywa San Jose Sharks pozwoliła "Drapieżcom" na oddanie 35. strzałów, jednak "Nemo" zatrzymał je wszystkie. Trafienia dla gospodarzy zanotowali Tomáš Hertl oraz Tommy Wingels. Kalifornijska drużyna zgarnęła ważne punkty - do zajmujących ostatnią lokatę premiowaną awansem do play-offów Los Angeles Kings brakuje im trzech "oczek".
Kanadyjski klasyk pomiędzy Montreal Canadiens, a Ottawa Senators zakończył się wygraną ekipy ze stolicy. W pierwszej tercji hokeiści Habs zdecydowanie przeważali. Max Pacioretty pokonał Andrewa Hammonda dwukrotnie i wydawało się, że zespół z Quebec nie będzie miał większych problemów z wyrwaniem kompletu punktów. "Senatorowie" podnieśli się, strzelili pięć kolejnych goli i zanotowali czwartą wygraną w ostatnich pięciu spotkaniach. Popularny "Hamburglar" wciąż nie przegrał spotkania w regulaminowym czasie gry. Bramkarz Senators zaliczył wczoraj 27 udanych interwencji.
Pittsburgh Penguins na początku drugiej tercji wczorajszego spotkania z Edmonton Oilers prowadzili czteroma bramkami. Wydawało się, że niżej notowany rywal nie ma szans na zgarnięcie wygranej. "Pingwiny" całą zaliczkę straciły w ciągu niecałych dwudziestu minut, "Nafciarze" pokonali Marca-Andre Fleury'ego czterokrotnie i doprowadzili do wyrównania. Strzelecką posuchę Penguins przełamał na pięć minut przed końcem Steve Downie, a chwilę później gola dodał Patric Hornqvist, dzięki czemu gospodarze ostatecznie wygrali 6:4. Jewgienij Małkin zanotował wczoraj 700. punkt w karierze, Rosjanin asystował przy golu Sidneya Crosby'ego.
Wyniki i skróty wszystkich wczorajszych spotkań znajdziecie tutaj.
Komentarze