NHL: Blackhawks pogrążają mistrzów (WIDEO)
Kibice zgromadzeni wczoraj w United Center mieli okazję zobaczyć mecz na wysokim poziomie. Hokeiści Chicago Blackhawks zrewanżowali się w pięknym stylu za porażkę w ubiegłorocznym finale Konferencji Zachodniej. Przegrana pokrzyżowała klubowi z Kalifornii plany, "Królowie" wciąż znajdują się poza pierwszą ósemką Zachodu.
Fani drużyny z "Wietrznego Miasta" nadal w pamięci mają decydujące starcie o awans do zeszłorocznego finału. Nie tylko doszło do siódmego spotkania, ale też po sześćdziesięciu minutach gry był remis. Dogrywka miała zadecydować o tym, kto zagra z New York Rangers o Puchar Stanleya. W szóstej minucie doliczonego czasu gry Alec Martinez oddał strzał, który nie wydawał się groźny, ale krążek przemknął obok Coreya Crawforda i znalazł się w siatce. Wczoraj, Kings po dziesięciu miesiącach po raz pierwszy odwiedzili United Center od tamtej pamiętnej wygranej. Hawks mieli okazję na rewanż przed własną publicznością i zmniejszenie szans ekipy z "Miasta Aniołów" na awans do fazy mistrzowskiej. I dokonali tego w świetnym stylu.
Odkąd w składzie drużyny z Chicago brakuje Patricka Kane'a "Jastrzębie" grają "w kratkę". Poprzedni mecz, w którym Hawks pokonali Winnipeg Jets trzydzieści sekund przed końcową syreną, dał hokeistom z "Wietrznego Miasta" pewność siebie, której nie widzieliśmy u nich od długiego czasu. Widać to było już od pierwszego wznowienia wczorajszego starcia. Od samego początku Hawks napierali na bramkę Jonathana Quicka. 29-letni Amerykanin skapitulował po pięciu minutach. Brandon Saad posłał krążek w światło bramki, guma odbiła się po drodze od Bryana Bickella i znalazła za parkanami golkipera Kings.
Przyjezdni mieli problemy z przedarciem się przez szyki obronne Blackhawks. Zupełnie przypadkiem, bo gola należy zapisać na konto Scotta Darlinga, na chwilę przed pierwszą przerwą doprowadzili do wyrównania. Jake Muzzin zaskoczył rezerwowego bramkarza Hawks strzałem spod lewej bandy. Amerykanin nie powinien mieć kłopotów z obroną, jednak krążek przekroczył linię bramkową, a na tablicy wyników widniał remis.
Druga tercja zaczęła się po myśli gospodarzy. Hokeiści z "Wietrznego Miasta" strzelili dwa szybkie gole i prowadzenia nie oddali już do końcowej syreny. Obrońcy mistrzowskiego tytułu dobrze grali ciałem, wygrywali większość wznowień i nie popełniali rażących błędów, jednak nie potrafili przebić się przez szczelnie ustawioną defensywę Hawks. W ostatniej odsłonie trafienie dołożył jeszcze Marian Hossa i tym samym przypieczętował wynik spotkania - 4:1.
"Królowie" nie tylko roztrwonili ważne punkty, ale też stracili z powodu kontuzji Andreja Sekerę. Słowak, który dołączył do kalifornijskiego zespołu tuż przed zamknięciem okienka transferowego był ważną postacią w obronie obrońców Pucharu Stanleya i jego strata może okazać się bolesna.
Chicago Blackhawks - Los Angeles Kings 4:1 (1:1, 2:0, 1:0)
1:0 Bickell - Saad, Shaw (5:31)
1:1 Muzzin - Lewis, Shore (19:28)
2:1 Keith - Hossa, Toews (5/4, 21:37)
3:1 Hjalmarsson (22:41)
4:1 Hossa (53:06)
Minuty kar: 2-4
Strzały na bramkę: 40-32
Hokeiści Calgary Flames odskoczyli Kings na trzy punkty po wczorajszym starciu z Dallas Stars. "Płomienie" pokonały w American Airlines Center drużynę z Teksasu 5:3. Zespół z prowincji Alberta wysokie prowadzenie wypracował w drugiej tercji, kiedy to zawodnicy Flames pokonali Kariego Lehtonena trzykrotnie. Jednym z kandydatów do trafienia sezonu może pochwalić się Raphael Diaz. Defensor "Płomieni" otrzymał gumę na niebieskiej, wymanewrował dwóch przeciwników, objechał bramkę i wepchnął krążek za linię przy drugim słupku.
Awans do fazy mistrzowskiej zapewnili sobie minionej nocy hokeiści Tampa Bay Lightning. "Błyskawice" ograły Montreal Canadiens przed ich własną publicznością 5:3. Klub z Florydy w tym sezonie regularnym nie przegrał żadnego spotkania przeciwko Habs, niewykluczone, że zespół z Quebec będzie miał szansę odegrać się już w drugiej rundzie play-offów. Dla hokeistów z Tampa Bay było to 47. zwycięstwo w tej kampanii, tym samym ustanowili oni nowy rekord klubu.
Edmonton Oilers, którzy po raz kolejny okupują dno tabeli pokonali wczoraj Colorado Avalanche i najprawdopodobniej pogrzebali ostatnią nadzieję hokeistów z Denver na walkę o Puchar Stanleya. Do końca sezonu pozostało "Lawinom" rozegranie sześciu spotkań, a do ostatnich w kolejce do dzikiej karty Jets brakuje podopiecznym Patricka Roy aż ośmiu punktów. Kolejny dobry mecz rozegrał Richard Bachman. Bramkarz "Nafciarzy" zaliczył 29 udanych interwencji i poprowadził swój zespół do wygranej 4:1.
Tym samym wynikiem zakończył się pojedynek St. Louis Blues z Vancouver Canucks. Podopieczni Kena Hitchcocka mieli wczoraj szansę na zapewnienie sobie awansu do fazy mistrzowskiej, jednak ulegli "Orkom". Na listę strzelców po stronie przyjezdnych wpisali się Shawn Matthias, Nick Bonino, Radim Vrbata oraz Alexandre Burrows. Honorową bramkę dla "Nutek" zdobył Zbyněk Michálek. Na prowadzeniu Dywizji Centralnej utrzymują się Nashville Predators i najprawdopodobniej Blues w pierwszej rundzie fazy mistrzowskiej zmierzą się z Blackhawks, którzy to w ubiegłym roku wyeliminowali ich już na samym początku walki o najważniejsze hokejowe trofeum.
Wyniki i skróty wszystkich wczorajszych spotkań znajdziecie tutaj.
Komentarze