"Pingwiny" z trzecim zwycięstwem! (WIDEO)
Hokeiści Pittsburgh Penguins są o krok od awansu do finału Konferencji Wschodniej NHL. Podopieczni Mike'a Sullivana pokonali na własnym lodzie Washington Capitals 3:2 i w serii do czterech zwycięstw prowadzą już 3:1.
"Pingwiny" przystąpiły do spotkania bez swojej największej gwiazdy Sidneya Crosby'ego. 30-letni środkowy w poprzednim spotkaniu doznał wstrząśnienia mózgu.
Mimo to jego zespół pokonał "Stołecznych" 3:2. Jednym z architektów zwycięstwa był bramkarz Marc-Andre Fleury, który skutecznie interweniował przy 36 z 38 uderzeń rywali.
– Fleury poprawił swoją grę w ważnym, o ile nie najważniejszym momencie – powiedział Mike Sullivan, szkoleniowiec Pens. – On jest bramkarzem stworzonym do gry o Puchar Stanleya i myślę, że to pokazuje.
Drużyna z "Miasta Stali" prowadzenie objęła już w 5. minucie. Olli Määttä wypatrzył wychodzącego na czystą pozycję Patrica Hörnqvista, a ten wyprzedził Brooksa Orpika i Karla Alznera i w sytuacji sam na sam pewnym strzałem pokonał Bradena Holtby'ego.
Z kolei na początku drugiej odsłony Jake Guentzel podwyższył na 2:0 i zdobył swojego ósmego gola w fazie play-off. Przy tym trafieniu pomógł mu bardzo Dmitrij Orłow, który tak fatalnie przyjął krążek, że kompletnie zaskoczył swojego bramkarza.
"Stołeczni" nie złożyli broni, o czym najlepiej świadczy fakt, iż w ciągu zaledwie 72 sekund całkowicie odrobili straty. To zwiastowało kolejne emocje. I rzeczywiście tak się stało.
W 32. minucie ekipa z Pittsburgha ponownie wyszła na prowadzenie, wykorzystując przy tym okres gry w przewadze. Jewgienij Małkin zagrał do Justina Schultza, a ten popisał się przepięknym uderzeniem bez przyjęcia. To trafienie nie było okrasą całego spotkania i rzecz jasna przesądziło o jego losach.
Półfinałowa seria może zakończyć się już w sobotę w Waszyngtonie.
Pittsburgh Penguins - Washington Capitals 3:2 (1:0, 2:2, 0:0)
1:0 - Patric Hörnqvist - Olli Määttä, Matt Cullen (4:39)
2:0 - Jake Guentzel (23:51)
2:1 - Jewgienij Kuzniecow - Justin Williams, Marcus Johansson (27:21),
2:2 - Nate Schmidt - T.J. Oshie, Kevin Shattenkirk (28:33),
3:2 - Justin Schultz - Jewgienij Małkin, Jake Guentzel (31:24, 5/4).
Minuty karne: 12-14.
Strzały: 19-38.
Widzów: 18 617.
***
Anaheim Ducks pokonali na wyjeździe Edmonton Oliers 4:3 po dogrywce i wyrównali stan rywalizacji.
Warto jednak zaznaczyć, że spotkanie lepiej rozpoczęli "Nafciarze", którzy po pierwszej odsłonie prowadzili 2:0 po golach Milana Lucica i Connora McDavida.
Potem jednak swój koncert rozpoczął Ryan Getzlaf. Kapitan "Kaczorów" dosłownie rządził i dzielił na lodzie. W 22. miucie zdobył kontaktowego gola, cztery minuty później asystował przy trafieniu Rickarda Rakella, a w 35. minucie znów wpisał się na listę strzelców, wyprowadzając ekipę z Kaliforni na prowadzenie.
Taki wynik utrzymał się do końcówki trzeciej tercji. Wówczas Todd McLellan zdjął z bramki Cama Talbota i wprowadził do gry dodatkowego napastnika. Ten manewr przyniósł zamierzony efekt, bo Drake Caggiula dał swojemu zespołowi wyrównującego gola.
W dogrywce skuteczniej zagrały "Kaczory". Getzlaf znów zapisał na swoje konto punkt za asystę, a złotego gola zdobył Jakob Silfverberg.
Edmonton Oliers - Anaheim Ducks 3:4 d. (2:0, 0:3, 1:0, d. 0:1)
1:0 - Milan Lucic - Leon Draisaitl, Mark Letestu (15:38, 5/4),
2:0 - Connor McDavid - Leon Draisaitl, Patrick Maroon (17:43),
2:1 - Ryan Getzlaf - Brandon Montour (21:37),
2:2 - Rickard Rakell - Ryan Getzlaf, Corey Perry (25:33),
2:3 - Ryan Getzlaf (34:25),
3:3 - Drake Caggiula - Ryan Nugent-Hopkins, Patrick Maroon (58:18, 6/5).
3:4 - Jakob Silfverberg - Ryan Getzlaf (60:45).
Minuty karne: 8-6.
Strzały: 32-39.
Widzów: 18 347.
Komentarze