Colby Cave nie żyje
Hokeista Edmonton Oilers Colby Cave, który w poniedziałek przeszedł wylew krwi do mózgu, nie żyje.
Cave zmarł dziś nad ranem miejscowego czasu w szpitalu w Toronto, w którym znalazł się po wylewie w nocy z niedzieli na poniedziałek. Miał 25 lat.
Informację o śmierci hokeisty podała jego żona Emily w oświadczeniu opublikowanym za pośrednictwem klubu Edmonton Oilers. - Z wielkim smutkiem zawiadamiam, że nasz Colby Cave zmarł dziś wczesnym rankiem. Ja (Emily) i obie rodziny jesteśmy w szoku, ale wiemy, że Colby był bardzo kochany przez nas, jego rodzinę i przyjaciół, całe hokejowe środowisko i wielu innych. Dziękujemy wszystkim za ich modlitwy w tych trudnych chwilach - napisała Emily Cave, z którą zawodnik ożenił się latem ubiegłego roku.
Hokeista ostatnie dni życia spędził w śpiączce farmakologicznej w szpitalu Sunnybrook Hospital w Toronto. W poniedziałek przeszedł tam operację usunięcia torbieli. Rodzina nie mogła przy nim czuwać ze względu na obostrzenia wprowadzone w związku z epidemią koronawirusa SARS-Cov-2.
Żona Cave'a w emocjonalnym wpisie w serwisie Instagram napisała m.in.: "Moje serce jest zdruzgotane. Skala fizycznego, psychicznego i emocjonalnego bólu, w jakim się znajduję, gdy myślę, że już nigdy Cię nie zobaczę i nie dotknę jest nie do zniesienia. Jesteś i zawsze będziesz moim bohaterem, najlepszą rzeczą, jaka mi się zdarzyła. Nigdy nie myślałam, że zostanę wdową przed pierwszą rocznicą naszego ślubu".
Cave nigdy nie został wybrany w drafcie NHL, ale w 2015 roku podpisał kontrakt zawodowy z Boston Bruins po dobrych występach w czołowej kanadyjskiej lidze juniorskiej WHL w barwach ekipy Swift Current Broncos, której był kapitanem. W klubie Bruins zaczynał od występów w AHL w drużynie z Providence, ale w końcu w sezonie 2017-18 zadebiutował w barwach "Niedźwiedzi" z Bostonu. W styczniu ubiegłego roku jednak, gdy Boston Bruins próbowali go odesłać do AHL, z listy zawodników "odrzuconych" przejął go klub Edmonton Oilers.
W obecnym sezonie rozegrał 11 meczów w NHL w barwach Edmonton Oilers i strzelił 1 gola. Częściej występował w ich filii w lidze AHL, Bakersfield Condors. Strzelił tam 11 goli i zaliczył 22 asysty w 44 spotkaniach. W momencie przerwania rozgrywek NHL i AHL z powodu epidemii koronawirusa występował w Bakersfield.
Jesienią ubiegłego roku Cave podczas meczu ligi AHL ze Stockton Heat jednym ciosem znokautował Martina Pospíšila, który stracił wówczas przytomność. Słowak opublikował później na Twitterze wiadomość, jaką rywal wysłał mu po bójce. Cave napisał wtedy: "Cześć, tu Cave z drugiej drużyny. Mam nadzieję, że z Tobą wszystko w porządku, stary. Jesteś twardym dzieciakiem, a ja bardzo szanuję chłopaka, który nie boi się stanąć do walki. Życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia". Pospíšil skomentował: "Co za świetny facet. Nie pamiętam niczego z ostatniego wieczoru, ale czekam na rewanż".
W swojej karierze w NHL zagrał łącznie 67 meczów, strzelił 4 gole i zaliczył 5 asyst. W sezonach zasadniczych AHL wystąpił 283 razy i zdobył 138 punktów. W 24 występach w play-offach punktował 9-krotnie.
- Chcemy wyrazić nasze najgłębsze kondolencje dla rodziny i przyjaciół z powodu śmierci naszego kolegi z drużyny Colby'ego Cave'a. Colby był wspaniałym kolegą z wielkim charakterem, podziwianym i lubianym wszędzie, gdzie grał. Nasze myśli i modlitwy w tych trudnych chwilach kierujemy do jego żony Emily, jego rodziny i przyjaciół - napisali w swoim oświadczeniu: prezydent grupy Oilers Entertainment Group, do której należy m.in. klub Edmonton Oilers Bob Nicholson i generalny menedżer drużyny Ken Holland.
Komisarz NHL Gary Bettman napisał: - NHL opłakuje łamiące serce odejście Colby'ego Cave'a, którego życie i kariera, choć zbyt krótkie, były inspirującym przykładem tego, co najlepsze w naszym sporcie. Nie zrażając się tym, że nie został wybrany w drafcie, Colby nieugięcie dążył do spełniania swoich marzeń w Boston Bruins i Edmonton Oilers. Był ciężko pracującym zawodnikiem podziwianym przez swoich trenerów i kolegów. A przede wszystkim ciepłym, dobrym człowiekiem bardzo lubianym przez wszystkich, którzy mieli szczęście go znać.
Komentarze