„Król Henryk” abdykuje?
New York Rangers są pierwszą drużyną NHL, która musiała przełknąć gorycz porażki w tegorocznej rundzie kwalifikacyjnej. Carolina Hurricanes okazała się być dla nich bezkonkurencyjna, pieczętując wczoraj awans do właściwej fazy play-off wynikiem 4:1. Był to mecz bez precedensu, gdyż po 129 kolejnych meczach rozegranych w play-offach dla Rangersów w boksie zasiadł legendarny bramkarz, Henrik Lundqvist.
Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, iż Henrik Lundqvist latami występów między słupkami ekipy z Madison Square Garden zasłużył sobie na pomnik. W najlepszej lidze świata debiutował w 2005 roku, od razu zdobywszy pewne miejsce jako starter w bramce Rangersów. Przez pierwsze trzy lata gry za oceanem rokrocznie był nominowany do Vezina Trophy, nagrody dla najlepszego bramkarza rozgrywek.
Jego era zdaje się jednak dobiegać końca. Sztab NYR przyszłości upatruje w rosyjskim bramkarzu, Igorze Szestiorkinie, który to właśnie zadebiutował w play-offach w ostatnim meczu z Caroliną. Lundqvistowi pozostał ostatni rok kontraktu, na mocy którego zainkasuje jeszcze 8,5 mln dolarów. Spory wydatek, zważywszy na to, iż Szestiorkin coraz pewniej czuje się między słupkami nowojorczyków.
– Henrik zawsze pragnie zwycięstwa bardziej, niż ktokolwiek inny. Zasłużył na to, byśmy na lodzie zostawili więcej serca – krytycznie podsumował serię Chris Kreider, napastnik New York Rangers.
– Nie jestem ślepy. Każdy myśli przyszłościowo. Na budowanie drużyny składa się wiele elementów, ale trzeba planować dalsze kroki z wyprzedzeniem. To oczywiste, że jestem rozczarowany moim czasem na lodzie. Niestety, stało jak się stało – to słowa Lundqvista jeszcze sprzed rozpoczęcia rundy eliminacyjnej. Doświadczony bramkarz rozegrał w ubiegłym sezonie zasadniczym 30 meczów – najmniej, od kiedy trafił do Ameryki.
Komentarze