Play-off NHL: Montréal Canadiens w finale po 28 latach (WIDEO)
Zespół Montréal Canadiens przystąpił do fazy play-off NHL jako najniżej notowany z jej uczestników. Tej nocy "Habs" wyeliminowali Vegas Golden Knights i po 28 latach przerwy znów zagrają w finale Pucharu Stanleya.
Canadiens, wspierani przez 3 500 widzów w hali Bell Centre i wiele tysięcy na ulicach Montrealu, pokonali "Złotych Rycerzy" po dogrywce 3:2 w meczu numer 6 półfinału NHL i wygrali całą serię 4-2.
Gola na wagę awansu strzelił po udanej kontrze w 2. minucie dogrywki Fin Artturi Lehkonen. To jego pierwsze trafienie w dogrywce meczu NHL. W całym niezbyt udanym sezonie zasadniczym 25-letni napastnik ani razu nie dał wygranej swojej drużynie. W obecnych play-offach zrobił to po raz drugi.
Gol Artturiego Lehkonena na wagę awansu do finału Pucharu Stanleya
Zanim Lehkonen rozstrzygnął dogrywkę, jego drużyna dwukrotnie wychodziła na prowadzenie, ale rywale wyrównywali. Najpierw w przewadze swojego pierwszego gola w tegorocznych play-offach strzelił Shea Weber, na co już po 48 sekundach odpowiedział Reilly Smith, a później na 2:1 trafił Cole Caufield. Wyrównał w trzeciej tercji obrońca gości Alec Martinez.
Tegoroczny debiutant Caufield miał ostatnie słowo w wymianie zdań z bramkarzem gości Robinem Lehnerem, który tej nocy wrócił między słupki, kosztem Marc-André Fleury'ego. W meczu numer 4 Szwed zatrzymał Caufielda w sytuacji "sam na sam", a po spotkaniu powiedział, że to dzięki raportowi skautów, którzy przekazali mu, że w takich chwilach 20-letni napastnik zawsze strzela między nogami bramkarza lub pod poprzeczkę. Caufield na konferencji prasowej odpowiedział, że cieszy się, że wie, co myśli Lehner. Wczoraj po swoim golu, zjeżdżając na ławkę przyłożył palec do ust, jakby chciał pokazać rywalowi, że lepiej było się nie odzywać.
Lehner obronił 29 z 32 strzałów rywali. Po drugiej stronie tafli Carey Price zatrzymał 37 z 39. Ten ostatni ze skutecznością interwencji 93,4 % w całych play-offach prowadzi w bramkarskiej klasyfikacji.
Zespół z Montrealu w 13. meczu z rzędu nie stracił gola w osłabieniu. To rekord play-off od 1934 roku, gdy NHL zaczęła notować gole w przewagach i osłabieniach. "Habs" po raz ostatni pozwolili sobie strzelić gola grając w mniej liczebnym składzie miesiąc (!) temu - 25 maja w meczu numer 4 pierwszej rundy z Toronto Maple Leafs. W serii z Golden Knights obronili się we wszystkich 15 takich sytuacjach, a ich skuteczność w tych play-offach wynosi 93,5 %.
Awans do finału udało im się wywalczyć, mimo że cały czas muszą sobie radzić bez swojego pierwszego trenera Dominique'a Ducharme'a, który opuścił 4. mecz z rzędu w związku z zakażeniem koronawirusem. Drużynę prowadzi jego asystent Luke Richardson.
Warto przypomnieć, że sezon zespół zaczął pod wodzą Claude'a Juliena, zwolnionego w lutym po 18 meczach, z których wygrał 9. Drużyna zajmowała wtedy dające awans do play-off 4. miejsce w dywizji północnej i Ducharme jej pozycji w sezonie zasadniczym nie poprawił. "Habs" awansowali do rozgrywek postsezonowych, mając na koncie najmniej punktów ze wszystkich 16 drużyn, które wywalczyły prawo gry o Puchar Stanleya.
Najbardziej utytułowany klub w historii NHL zagra teraz o swój 25. tytuł mistrzowski. W decydującej rozgrywce nie było go od 1993 roku, gdy pokonał Los Angeles Kings z Wayne'em Gretzkym w składzie i zdobył ostatnie do tej pory trofeum dla Kanady. Była to najdłuższa seria bez finału w historii klubu. Tegoroczny finał będzie dla niego 34., co także jest rekordem wszech czasów.
Montréal Canadiens - Vegas Golden Knights 3:2 (1:1, 1:0, 0:1, 1:0)
1:0 Weber 14:06 (w przewadze)
1:1 Smith - Theodore - Karlsson 14:54
2:1 Caufield - Edmundson - Petry 29:36
2:2 Martinez - Pietrangelo - Karlsson 41:08
3:2 Lehkonen - Danault - Gallagher 61:39
Strzały: 32-39.
Minuty kar: 4-6.
Widzów: 3 500.
Stan serii: 4-2. Awans Canadiens.
Komentarze